– Znacie się? – pyta Holly, patrząc na nas z wyczuwalnym napięciem w głosie.
– Tak – stwierdza Alexander bez chwili wahania. – Poznaliśmy się.
– Przyniosłam dokumenty, nie będę państwu przeszkadzać – mówię, odwracając się w stronę wyjścia, starając się ukryć rosnące zmieszanie.
– Poczekaj – Alexander zatrzymuje mnie swoim spokojnym, choć stanowczym tonem. – Wybacz, Holly, ale muszę się zająć naszą nową stażystką. Obiecałem ojcu.
– Oczywiście – odpowiada Holly, choć w jej tonie nie słychać zadowolenia. Wyraźnie widać, że obecność Alexandra była dla niej czymś więcej niż zawodowym spotkaniem, a teraz, gdy kieruje swoją uwagę na mnie, jej chłód jest niemal namacalny.
Wychodzę z pomieszczenia, a chłód korytarza od razu mnie owiewa, przynosząc ulgę po dusznej atmosferze w biurze. Zaraz za mną słyszę kroki Alexandra, który podąża za mną.
– Czyżbyś zmieniła zdanie i zostajesz na dłużej w Greenwich? – pyta z lekkim uśmieszkiem, wyczuwając moją irytację.
– Nie – odpowiadam stanowczo. – Tylko dwa tygodnie.
Alexander przystaje, przeczesując włosy dłonią i patrząc na mnie z wyraźnym rozbawieniem. – Dwa tygodnie powiadasz... – jego głos brzmi, jakby rozważał coś w myślach. – Krótko.
– Wystarczająco długo – odpowiadam, chcąc zakończyć tę rozmowę.
Alexander tylko się uśmiecha, jakby moja odpowiedź była dokładnie tym, czego się spodziewał.
– Cóż, to zobaczymy, Charlotte. Dwa tygodnie to mnóstwo czasu, by odkryć, czego tak naprawdę chcesz – mówi spokojnie, a w jego tonie wyczuwam coś, co nie daje mi spokoju.
– Nie zmienię zdania – mówię stanowczo, choć w głębi duszy jego pewność siebie zaczyna mnie irytować.
– Zobaczymy – rzuca Alexander, jakby bardziej do siebie niż do mnie, a na jego twarzy pojawia się cień uśmiechu.
– Miałeś się mną zająć czy coś – przypominam, próbując odciągnąć go od tego tonu, który sugeruje, że wie o mnie więcej niż ja sama.
– A tak, masz rację – mówi, wracając do profesjonalizmu. – Chodź, podejdziemy do mojego gabinetu.
Ruszamy korytarzem w stronę wind, a ja nie mogę powstrzymać się od pytania:
– Twój gabinet nie jest na tym piętrze?
Alexander spogląda na mnie z błyskiem w oku, jakby rozbawiony moją ciekawością. – Nie, mam swój u góry. Z dala od tych... korpo szczurów prawników – mówi z lekką ironią, a jego głos wyraźnie wskazuje, że widzi siebie gdzieś ponad tą całą strukturą biurową.
Kiedy wchodzimy do windy, spoglądam na niego z ukosa, próbując rozszyfrować jego postawę. Alexander wydaje się być tak pewny siebie, tak niezależny, jakby nic w tej kancelarii go nie dotyczyło, a jednocześnie jest jej częścią. To sprawia, że czuję się jednocześnie intrygowana i niepewna co do jego intencji.
– To znaczy, że masz własne zasady? – pytam, starając się brzmieć neutralnie.
Alexander tylko uśmiecha się pod nosem, spoglądając przed siebie, jakby bawiła go ta rozmowa.
– Można tak powiedzieć – odpowiada, zerkając na mnie kątem oka. – Zobaczysz sama.
Docieramy na trzydzieste trzecie piętro, a gdy wychodzę z windy, uderza mnie zupełnie inny wystrój tego miejsca. Surowy, niemal ascetyczny, z kamiennymi ścianami i minimalistycznym wykończeniem. Zamiast biurek i stanowisk pracy, widzę duży, pusty hol, a po prawej stronie jedne, jedyne drzwi – ciężkie, wykonane z ciemnego kamienia, które zdają się wprowadzać do zupełnie innego świata.
![](https://img.wattpad.com/cover/383538658-288-k138667.jpg)
CZYTASZ
BEZ SPRZECIWU
RomanceCharlotte Harrington, 21-letnia buntowniczka i studentka prawa, nie należy do dziewczyn, które łatwo podporządkowują się rodzinnym oczekiwaniom. Zdeterminowana i pewna siebie, spędziła ostatni rok na wymianie studenckiej w Lizbonie, gdzie odkrywała...