Sześć dni. Ani chwili dłużej. Nie wiem, jak wytrzymałam już ponad połowę mojej ugody w tej kancelarii. W obecności Alexa, który od tamtego pocałunku na szczęście nie zrobił już nic podobnego, choć jego obecność i spojrzenia wciąż mnie niepokoją.
– Cześć, Charlotte – mówi, gdy wchodzę do jego gabinetu, siedząc przy swoim biurku z luźnym uśmiechem.
– Cześć – odpowiadam krótko, starając się brzmieć neutralnie.
– Kupiłem jabłka, zjesz jedno? – pyta, wskazując na misę pełną soczystych, czerwonych owoców.
Spoglądam na misę i kręcę głową. – Nie, dzięki.
– A ja chętnie – mówi, sięgając po jedno jabłko i przysuwając je do ust. Jego wzrok nie spuszcza mnie z oka.
– Sześć?
– Nie, dzisiaj zjem jedno – odpowiada z uśmiechem.
– Zostanie pięć. Dokładnie tyle, ile dni mi zostało.
– To znaczy, że mi też zostało tylko pięć dni – dodaje, jego ton lekki, ale wyczuwam w nim nutę wyzwania.
– Nie wiem, co ty tam sobie zaplanowałeś – mówię z cieniem irytacji. – Ja mam jasny cel, który zamierzam zdobyć.
Alexander uśmiecha się, jakby moje słowa były dla niego zabawne. – Mój cel też jest jasny.
– Ale nie do zdobycia – odpowiadam stanowczo, wyraźnie podkreślając swoją nieustępliwość.
– Doprawdy? – unosi brew, przyglądając mi się z intensywnym spojrzeniem. – Nie wierzę, że nic do mnie nie czujesz.
– Jak można czuć coś do kogoś, kto na każdym kroku wodzi za innymi kobietami? – rzucam, nie mogąc powstrzymać lekkiej goryczy w głosie.
Jego wyraz twarzy zmienia się na chwilę, jakby moje słowa go zaskoczyły. Przez moment widzę w jego spojrzeniu cień zdumienia, jakby pierwszy raz usłyszał, co naprawdę myślę o jego zachowaniu.
– Przecież tu nie ma innych kobiet – mówi Alexander spokojnie, ale w jego głosie wyczuwam wyzwanie.
– A Holly? – rzucam ostro, nie mogąc powstrzymać złości, która narasta we mnie od kilku dni. – Codziennie paraduje przed tobą z wyraźnie zarysowaną bruzdą między piersiami, a wy oboje znikacie na lunch, jakby to była jakaś wasza prywatna tradycja. Myślisz, że nie widzę, co się dzieje? Wracasz zawsze rozczochrany, z niedopiętą koszulą.
Alexander uśmiecha się z rozbawieniem, jakby moje słowa były dla niego tylko kolejną okazją do flirtu. – Lubię, gdy się złościsz – mówi cicho, patrząc na mnie intensywnie. – Czyli jesteś zazdrosna?
– Ja? O ciebie? – parskam, próbując zabrzmieć obojętnie, choć czuję, że moje policzki zdradzają moje emocje. – Nie ma mowy.
Alexander przygląda mi się uważnie, jego spojrzenie jest przenikliwe, jakby chciał dotrzeć do samego sedna. – Doprawdy? – pyta miękko, robiąc krok bliżej. – To dlaczego tak pięknie wyglądasz, gdy to mówisz? Wiesz, że ci zależy.
Próbuję odwrócić wzrok, ale jego obecność jest zbyt bliska, a słowa zbyt trafne. Zastygam, próbując zachować resztki obojętności, ale jego pewność siebie i ten nieustępliwy, przenikliwy wzrok sprawiają, że trudno mi dłużej zaprzeczać.
– Wiesz, brzydzę się takimi facetami – mówię stanowczo, choć jego bliskość i dotyk na mojej skórze wywołują we mnie niepokojące uczucia.
– Jakimi? – pyta, dotykając delikatnie moich policzków, a jego ciepło przenika mnie wbrew mojej woli.
CZYTASZ
BEZ SPRZECIWU
RomanceCharlotte Harrington, 21-letnia buntowniczka i studentka prawa, nie należy do dziewczyn, które łatwo podporządkowują się rodzinnym oczekiwaniom. Zdeterminowana i pewna siebie, spędziła ostatni rok na wymianie studenckiej w Lizbonie, gdzie odkrywała...