Cisza, ogarnia mnie milczenie. Otulają mnie niewypowiedziane słowa i jego błękitne spojrzenie. Muska i łaskocze mnie jego uśmiech. Słońce wstaje. Horyzont zapłonął karminem i purpurą, a chmury przybrały fioletowy odcień. Nigdzie się nie spieszyliśmy, nie ratowaliśmy świata, nie uciekaliśmy przed śmiercią. Nadal obolałe ciało zwinięte w kłębek chronione jego osobą. Żelaznym uporem, niezłomną pewnością siebie, delikatnym wzrokiem. Miałam go dla siebie, tylko dla siebie.
Był mój
cały
Nie chciałam żeby ta noc dobiegała końca. Nie chciałam witać nowego dnia. Mrok nocy niechętnie opuszczał mnie z żalem, a ja będę za nim tęsknić. Będę tęsknić za tymi niewinnymi chwilami, gdy mieliśmy tylko siebie, ciepło naszych ciał i trwaliśmy w milczeniu. Dzień oznaczał niewypełnione obowiązki, nieprzeprowadzone rozmowy, czas, którego nie można marnować.
Chcę marnować czas z Shenem.
Długo broniłam się przed tym, co do niego czuję, wmawiałam sobie, że go nienawidzę kochając go. Ale wszystkie warownie padły z hukiem. Jestem ruiną, wrakiem. Zniszczona, spalona, zburzona. Nie potrafiłam już nic poza poddaniem się i przyznaniem do swoich własnych uczuć.
Przegrałam.
Wygrałam.
Mam tylko jego. Nie chcę już być sama. Samotność mnie przeraża. Przychodzi do mnie jak złodziej i siada na ramieniu szepcząc do mojego ucha rozmaite kłamstwa, którym potem wierzę. Czuję ją teraz.
Mam nadzieję, że Shen ją przegoni.
I nie pozwoli jej wrócić.
Powiedz mi co cię boli - wyszeptał do mojego ucha tuląc czule i delikatnie. Zastanawiałam się chwilę.
Plecy... I stopy - Powiedziałam niepewnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo boli mnie ciało. Najwyraźniej wciąż byłam w szoku, zbyt zajęta analizowaniem uczuć.
Mogę zobaczyć? - zapytał. Przytaknęłam powoli.
Delikatnie położył mnie z powrotem na poduszkach i wstał. Zadrżałam, od razu poczułam brak jego ciepła. Poczułam się nieswojo. Zaczęłam się bać. Jestem teraz takim łatwym celem. Tak łatwo jest mnie zabić. Jednym zdaniem, paroma słowami. Przeklinałam swoje tchórzostwo i ukryłam twarz w poduszkach.
Podniosę teraz twoją bluzkę żeby obejrzeć ranę, dobrze? - pytał ostrożnie. Przytaknęłam, znowu.
Po plecach przeszedł mnie przyjemny dreszcz, gdy zbliżał swoją dłoń do mojej skóry. Podniósł szeroko rozkloszowaną koszulę i poczułam chłód poranka na swoich nagich plecach. Opuszkami palców wodził po linii kręgosłupa. Zatrzymał się tuż przy ognisku bólu.
Nie wygląda tak źle, z dalszą pomocą Zeda za kilkanaście dni przestanie boleć. Kiedy uciekałaś z klasztoru coś musiało spaść z sufitu, pewnie nawet tego nie poczułaś... Byłaś boso i biegałaś po rozżarzonych kamieniach i panelach, tego pewnie też nie czułaś... Teraz możesz poczuć nieprzyjemny chłód i pieczenie - oświadczył z niechęcią. I faktycznie poczułam. Jednak nic nie powiedziałam. Wcisnęłam mocniej twarz w poduszkę i śledziłam ruchy jego ręki gdy smarował moje plecy jakąś maścią. Skończył. Odsunął się ode mnie i ogarnęła mnie pustka. Niepewność.
Dotyk... jego dłoni
Muśnięcie... jego warg na łopatce
Łaskoczący, drżący oddech ślizgający się pomiędzy nim, a mną
Serce podskoczyło znowu o to jedno stuk za szybko. Tak bardzo bardzo bardzo bym chciała żeby to się nie kończyło. Żebym nie musiała go nienawidzić. Tak cholernie bardzo nienawidzę tego uczucia, już więcej nie chcę go w sobie trzymać. Jestem tak cholernie bardzo zmęczona ciągłą złością...
poczuciem winy
Zakrył z powrotem moje plecy. Podniosłam się niechętnie i usiadłam na krawędzi wysokiego łóżka. Spojrzałam na niego smutno.
Musisz iść, prawda? - zapytałam cicho.
Tak - przytaknął. - Ty też - uśmiechnął się zagadkowo. Otworzyłam szeroko oczy, a moje brwi prawie dotykały sufitu.
Niby gdzie? - w moim głosie pobrzmiewał lekko niepokój.
Oj, nie bój się skarbie. Tylko mistrz Tai-hao chce cię poznać. Bardzo się ucieszył gdy cię tu przyniosłem.
Znaczy... Tak dla pewności... Jesteśmy w klasztorze Taurei? - cała zaczęłam drżeć. Boję się tego miejsca, tylu ludzi mnie tu nienawidzi... Błądziłam wzrokiem po parkiecie próbując powstrzymać drżenie całego ciała.
Jego dłonie na moich ramionach, jego oczy wpatrzone w moje własne. Czas się zatrzymał. W błękicie jego tęczówek było wszystko. Przyciągnął mnie do siebie.
Przytulił
Już dobrze, skarbie, już dobrze. Nic ci nie grozi, jestem tu, z tobą. Wszystko w porządku, nic ci nie grozi - sączył słowa prosto do mojego cucha. Zaczęłam mu wierzyć. Będzie dobrze jest dobrze będzie dobrze jest dobrze
Będzie wspaniale
![](https://img.wattpad.com/cover/33376339-288-k542118.jpg)
CZYTASZ
Kim, seryjny zabójca
FantasyZawód egzekutora nie jest łatwy. Wymaga podejmowania decyzji, od których zależy ludzkie życie. Co kryje się za tą maską gniewu, irytacji, wściekłości i frustracji? Zemsta przynosi ukojenie. Czy aby na pewno? (Okładka i ilustracje rysowane wykonane s...