− Co?! Chyba zwariowałeś! - krzyknęła pełna gniewu. Powinienem się już przyzwyczaić do wrogości Kim, ale nadal nie potrafiłem tego pojąć. Posmutniałem.
− Kim, to jedyne wyjście. Nie robię ci na złość tylko staram się ratować cesarza - odparłem zachowując spokój.
− Nie mogłeś wymyślić czegoś innego? - cisza. - To przez ciebie. Trzeba było się nie zgodzić żebym z wami jechała. Nie musiałbyś wymyślać tak upokarzającego planu - rozpaczała piskliwym głosem.
− Zabrałem cię, bo wiedziałem, że będziesz potrzebna. Nie wymyśliłbym innego planu. Musisz to zrobić bo chodzi o nasz kraj, o naszego cesarza, a nie o twoje ego i jakieś widzi mi się. Nie marudź tylko zepnij pośladki i z szerokim uśmiechem wykonaj swoje zadanie, które ci powierzam - miałem twardy ton, trochę tego żałowałem, ale jak zwykle najpierw powiedziałem, a potem pomyślałem. Patrzyła na mnie nie wiedząc co powiedzieć. Wypuściła powietrze z płuc i popatrzyła na mnie poddając się.
− No dobrze... Możemy do niej iść - odparła z rezygnacją w głosie. Jeden kącik ust uniósł mi się w tryumfalnym uśmieszku.
− Więc chodźmy.
Ani się nie obejrzałem, a już staliśmy przed hotelowymi drzwiami milady Diany. Zapukałem do nich rytmicznie i otworzyła sama Diana uśmiechając się promiennie i przyjaźnie.
− Witaj, Kim - przywitała ją ciepło.
− Witaj, milady - odpowiedziała uśmiechem.
− A więc ty to nowa ja. Wejdź, musimy cię przygotować do roli największej damy tego świata - zaprosiła nas gestem dłoni pełnym gracji. Diana odznaczyła się niezwykłą skromnością. - Shen, mógłbyś nas zostawić same?
− Oczywiście - opuściłem pokój zamykając za sobą drzwi.− Trzeba cię ubrać. Jaki kolor sukni preferujesz? - zapytała Diana zaglądając do ogromnej skrzyni wypełnionej ubraniami.
− Szmaragdowy, zielony - odparłam nieśmiało.
− Doskonały wybór! - wręczyła mi bieliznę i zagoniła mnie za parawan. Przebrałam się pospiesznie, a gdy byłam już gotowa Diana zawiązała mi gorset. Z trudem łapałam oddech. Gdy miałam już na sobie szmaragdową suknie z czarnymi koronkami i dodatkami usiadłam przy toaletce i Diana kazała mi zamknąć oczy. Czułam jak pudruje mi twarz, a następnie zakłada naszyjnik. Upięła mi włosy, a gdy skończyła pozwoliła otworzyć oczy i spojrzeć w lustro.
W szklanej tafli zobaczyłam odbicie całkiem obcej mi osoby. Siedziała przede mną piękna kobieta pełna klasy i wdzięku. To nie byłam ja i poniekąd mnie to przerażało. Przez parę chwil siedziałam wpatrując się we własną twarz wyszukując podobieństwa do samej siebie.
Przez następne parę godzin Diana tłumaczyła mi jak mam się zachowywać i jak doprowadzić do podpisania umowy handlowej. Tłumaczyła i objaśniała. Przeszłam przyspieszony kurs na damę. Byłam gotowa do zmierzenia się ze światem dobrych manier.
Do pokoju Diany wszedł Shen i kiedy jego wzrok opadł na mnie przystanął w półkroku. Patrzył skamieniały i milczał nie wiedząc co powiedzieć. Nie potrafiłam rozszyfrować jego wyrazu twarzy.
− Wyglądasz... Jesteś... Wyglądasz cudownie - wypowiedział w końcu. Zdawało mi się, że zaschło mu w gardle. Nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Czułam jak oblewam się rumieńcem i nie byłam pewna, czy widać czerwień moich policzków pod warstwą pudru czy też nie.
− Jesteśmy gotowi, zabójco - oświadczyła wesoło Diana demolując tą piękną chwilę, gdy Shena zajmowałam tylko ja. Niestety jej głos sprowadził mnie na ziemię i nie tylko przypomniałam sobie, że czeka mnie misja, ale przypomniałam sobie także, że jestem wściekła na Shena.

CZYTASZ
Kim, seryjny zabójca
FantasíaZawód egzekutora nie jest łatwy. Wymaga podejmowania decyzji, od których zależy ludzkie życie. Co kryje się za tą maską gniewu, irytacji, wściekłości i frustracji? Zemsta przynosi ukojenie. Czy aby na pewno? (Okładka i ilustracje rysowane wykonane s...