XXXV

66 9 0
                                        

Tępy ból głowy, tyle pamiętam. I jeszcze jedno. Jeszcze jedna myśl  kołacząca się w mojej głowie.

Shen nie żyje.

Kiedy sobie o tym przypominam głowa mnie nie boli, boli mnie całe ciało,cała dusza, całe serce, serce, które zostało rozbite na tysiąc i  jeden kawałków, podeptane, zbluzgane, wyrzucone.

Porzucone.

Już nigdy nie powiem, że go kocham. Dlaczego powiedziałam mu to tylko raz? Wiedział o tym? Pamiętał? Ludzie zapominają, dlatego trzeba im przypominać... Ja nie przypominałam... Nie przypominałam.

Trzy tygodnie w klasztorze Taurei. Mogłoby się wydawać całą wiecznością, ale było jednym mgnieniem. Wciąż pamiętam smak jego ust... Nie chcę go nigdy zapomnieć, nigdy nigdy nigdy

- Proszę, obudź się... - błagalny głos. Głos, który znam... głos głos głos... WRÓCIŁ

Albo jestem martwa.

Szybko otworzyłam oczy. Jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu. Miał podbite oko, rozcięty łuk brwiowy i dolną wargę. Mimo to się uśmiechał.

- Shen... Żyjesz... Żyjesz... Myślałam, że cię zabili. Leżałeś na ziemi... Widziałam - dukałam bez ładu i składu taka szczęśliwa, że to prawda, że jest tu ze mną...

-Mówiłem ci, skarbie, że nie spieszy mi się na tamtą stronę i mówiłem też, że cię nie zostawię - odpowiedział, jakby to było oczywiste.

Usiadłam.Wyciągnęłam do niego dłoń. Pogładziłam jego policzek opuszkami palców. Uśmiechnęłam się lekko. Zapomniałam o bólu głowy,zapomniałam o wszystkim. Musiałam mu powiedzieć, przypomnieć.Przybliżyłam swoją twarz do jego twarzy. Składałam delikatne pocałunki na jego policzkach, rozciętej wardze powiekach, nosie.Zcałowałam cały ból z jego twarzy. Nie przegapiłam żadnego centymetra. Dziękowałam mu za wszystko, co dla mnie zrobił.

- Kocham cię... Tak cholernie mocno cię kocham... - szeptałam.

- Ja też cię kocham, skarbie - odsunął się ode mnie patrząc przepraszająco. - Jesteśmy więźniami Hien. Chcą się dowiedzieć gdzie leży Taurei... Jak widać już mnie przesłuchiwali...

- Chcesz powiedzieć... To znaczy, że Sian ktoś wsypał... Zabiję zdrajcę, dowiem się kto to i zabiję! - wybuchłam.

- Nie zdążysz... Już to zrobili. Powiedział co wiedział i go zabili. Nie mogą się dowiedzieć... Musimy stąd uciec zanim zorientują się, że się obudziłaś. Nie chciałbym żeby cię przesłuchiwali...

Za późno... Znajdowaliśmy się w jakiejś grocie. Jedyną drogę zagradzały nam stalowe pręty więziennej celi. Nie było szans żeby  się wydostać. Usłyszałam ciężkie kroki niosące się echem. Z cienia wyłoniła się potężna postać łotra.

- Witaj Kim, jak miło, że się obudziłaś - uśmiechnął się ukazując niepełną kolekcję zębów, niezbyt czystych. Zaśmiał się gardłowo patrząc na Shena. - Uratowałaś Kundla. Skoro jesteś przytomna możemy porozmawiać. Mam nadzieję, że to będzie szczera rozmowa - znów jego ochrypły, dudniący śmiech.

- Szczera do bólu.


Kim, seryjny zabójcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz