Chłopaki patrzą na mnie jak na cyrkową małpę, głupia mina blondyna wskazuje na to, że mają mi coś do powiedzenia.
-Wiecie co się wczoraj wydarzyło? W mojej głowie panuje kompletna pustka – mówię
-Nic nowego – odpowiada Ashton, a ja gromie go wzrokiem. Staram się odgonić myśli o blondynce, która śniła mi się i śpi sobie spokojnie obok. Przecież nie może mieć związku z moim wypadkiem.
-Byliśmy na imprezie, wyrwałeś jakąś laskę całkiem nieźle się bawiliście i wyszedłeś z nią z clubu. Nawet nas nie powiadomiłeś, że idziesz. Właściwie od chwili wejścia do klubu prawie wcale cię nie widzieliśmy – zaczął blondyn po czym nadgryzł batonika -potem usłyszeliśmy karetkę, wylecieliśmy przed klub i zauważyliśmy jak pakują cię na nosze. Pojechaliśmy za karetką i okazało się, że zderzyłeś się z kimś lub z czymś - Wytrzeszczam oczy i zrywam się jak wariat.
- Nosze, karetka, zderzenie? Byłem nie przytomny? Ledwo uszedłem z życiem, a wy siedzicie tutaj najspokojniej na świecie i nie raczycie mnie o tym poinformować? Jaka blondynka? - łapię się za głową i przeczesuje palcami włosy w głowie mam tyle pytań, a ci idioci siedzą i ze stoickim spokojem patrzą na mnie.
-To nie do końca tak jak myślisz-zaczyna Luke, ale przeszkadza mu pielęgniarka która podchodzi i kontroluje moją kroplówkę. Chowam twarz w dłoniach, staram się przypomnieć sobie cokolwiek jednak w mojej głowie nie ma kompletnie nic poza snem o blondynce
- Cholera jasna! Od ilu dni jestem nieprzytomny? A może powinienem zapytać od ilu lat?! Czy nasz zespół nadal istnieje? Co z moją rodziną?! - panikuję. Luke uderza się otwartą dłonią w czoło. Michael wywraca oczami tak bardzo, że powinienem się martwić czy przypadkiem mu tak nie zostanie.
-Spokojnie, jesteś nieprzytomny od jakieś godziny – kpiący głos Ashtona sprawia, że pielęgniarka która przyniosła mi tabletki zakrywa twarz ręką po to by ukryć uśmiech, na moje policzki wkrada się czerwień i postanawiam się już nie odzywać.
_____:)