Uwaga ! rozdział nie jest sprawdzony.
-Będąc jedną z nas, będziesz, miała ochronę, rozumiesz co się stanie, kiedy oni cię wyczują ?. Posłuchaj, mogę cię wszystkiego nauczyć, tylko musisz dołączyć do watahy- barman przez całą wypowiedź przygotowywał wciąż kolejne drinki, które oczywiście opróżniałam ja sama. Wiadomo, że nie traktowałam tego poważnie, nawet mnie to bawiło. I szczerze nie będąc trzeźwą, mogłabym słuchać o inwazji UFO, a i tak nie zrobiłoby to na mnie większego wrażenia.- Tak, jasne tylko daj mi swój numer- nie przytomnie podałam mu swoją kurtkę z nadzieją, że magicznie odnajdzie mój telefon w jednej z kieszeni.
-Tu nic nie ma
-Pech- wymamrotałam i znowu opadłam na blat z zamiarem zapadnięcia w sen.
- Wilczku tylko mi tutaj nie zasypiaj-
Moje powieki zaczęły opadać, a ja odpływałam do krainy Morfeusza i zapewne bym się nie wyspała, ale nie dane mi było to sprawdzić, bo chwile później obce dłonie owinęły się wokół mojej tali, co natychmiastowo mnie rozbudziło, mimo że do trzeźwości dużo mi brakowało.
-Koleś zostaw ją- Hayden próbował zabrać ode mnie natręta, który swoją drogą chciał mnie podnieść.
-Wracamy do domu- chłopak wyszeptał tuż przy moim uchu, natomiast ja próbowałam zidentyfikować napastnika ?Hayden nie wydawał się zadowolony takim obrotem spraw. W końcu teraz jest moim alfem, ochroniarzem, watahą i bla, bla, bla...
Kiedy podniosłam swój wzrok w stronę baru, chcąc dostać więcej alkoholu, zauważyłam, że barmana wcale już tam nie ma. Wzruszyłam ramionami i już miałam sama sięgnąć po nową butelkę Danielsa, kiedy ktoś przerzucił mnie sobie przez ramię, jak worek ziemniaków.
Chwila to Hayden !
-Riley czeka w aucie. Jedziemy do domu.
Uuu pomyłka
W odpowiedzi mruknęłam tylko coś pod nosem, a Dave najwyraźniej odebrał to jako zgodę, bo ...
Po co mu twoja zgoda ? Jesteś pijana idiotko!_____________________________
Ocknęłam się w momencie, kiedy zostałam oblana wiadrem wody. Z lodem.
Po przetarciu powiek ujrzałam nad sobą wprost emanującą szczęściem postać Riley'go.
-Bardzo zabawne- mruknęłam z zamiarem ponownego zapadnięcia w sen. Nie przeszkadzało mi mokre ubranie i łóżko, co mogło oznaczać, że nie byłam do końca trzeźwa lub wlewanie w siebie hektolitrów alkoholu jednak mnie zmęczyło.
Zdecydowanie pijana.
Już prawie zasypiałam, kiedy uderzyła we mnie fala wspomnień. Moja głowa zdawała się pulsować, co nie podobało mi się ani trochę. Jęknęłam z niezadowoleniem i próbowałam wstać z myślą odnalezienia w kuchni magicznych proszków typu Ibuprom.
Niestety moje próby skończyły się na podłodze, kiedy to nie zdolna do jakiegokolwiek ruchu upadłam, potykając się o własne nogi.
Dziękowałam Bogu, że jeszcze nie skończyłam z twarzą w sedesie.
Riley widząc mój stan, pokręcił jedynie głową i zostawił mnie samą.
- Dzięki za pomoc !- krzyknęłam za nim w nadziei, że mój głos nie zabrzmiał jak jeden wielki skrzek.
Przeciągnęłam się na dywanie z myślą, że może się on okazać jednak wygodny, kiedy drzwi skrzypnęły ponownie, a w nich ukazała się sylwetka Dave'a.
-Dzięki Bogu- mruknęłam cicho, ale jak się okazało nie wystarczająco, bo do moich uszu dobiegł śmiech chłopaka.
-Mam tabletki- chłopak pomachał mi kolorowym opakowaniem przed oczami.
Jak ibuprom to nie wyglądało,
przez chwile rozważałam wszystkie za i przeciw i doszłam do wniosku, że umrę, jeśli nie wezmę tabletek.
Tak czy inaczej.
Rozglądałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu szklanki z wodą, która jak się okazało przez cały czas była na półce nocnej.
Świetnie.
-Camryn obiecaj mi coś- Dave zaczął gładzić mój policzek kciukiem, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
-Co ?- zapytałam z nutką kpiny w głosie, ale nic nie mogłam poradzić na to, że dzisiaj jestem ciut drażliwa.
-Nigdy więcej nie zostawisz mnie samego, kiedy będę chciał zaproponować ci wspólne mieszkanie- przez moment zapomniałam, jak się oddycha. Zapanowała niezręczna cisza tylko dlatego, że nie wiedziałam jak mogłabym zareagować.
-Czekamy w salonie- powiedział i odszedł. Tak po prostu, a wszystko przez to, że nie mogłam wydusić słowa.
CZYTASZ
DNA Virus (rewritten)
Vampire"- Nie pozwolę ci odejść, bo właśnie tak samolubny jestem" " -Bądź szczęśliwa - powiedział widocznie poirytowany. -Gdybyś tylko znał moją definicję szczęścia - mruknęłam cicho pod nosem" TO BYŁO MOJE PIERWSZE OPOWIADANIE, WIĘC ZDAJE SOBIE SPRAWĘ Z...