Chapter 23

720 75 14
                                    

Powoli zaczęło się ściemniać, a jezdnię musiały oświetlać reflektory samochodu.
W schowku nie było żadnej broni ani nawet tego miliona dolców zamkniętych w walizce z szyfrem. Nie znalazłam tam nawet żadnej bomby, a jedynie stertę papierów, butelkę z czerwoną cieczą i telefon komórkowy, który był przeznaczony do mojego użytku, o czym poinformował mnie chłopak łaskawie zaszczycając  spojrzeniem. Nie wiedziałam, czy coś się zmieniło albo, czy zrobiłam coś nie tak i właśnie dlatego był dla mnie tak oschły.
Jechaliśmy kolejne pół godziny a krajobraz za oknem w końcu zaczął się zmieniać. Nie mijaliśmy już ogromnych miast a jedynie pojedyncze domy mieszkalne. W końcu samochód zjechał z asfaltu, tak że dalszą drogę pokonywaliśmy na szlakach nieprzeznaczonych nawet do jazdy.
Cholera, dałam się wywieźć do lasu.

Uważnie zaczęłam się przyglądać twarzy chłopaka, chcąc dostrzec coś, co mogłabym przypisać mordercy. Jednak on pozostał niewzruszony. Sama nie wiem czego się spodziewałam, że będzie się śmiać demonicznie albo nagle jego twarz się zmieni diametralnie.

W zasadzie gdyby rzeczywiście chciał mi wyrządzić krzywdę zrobiłby to na miejscu oszczędzając sobie czasu i paliwa. W końcu postanowiłam odetchnąć i w tym celu lekko opuściłam szybę.  Wiatr muskał moją twarz przy okazji powodując, że natychmiast ogarnęło mnie zimno. Z myślą, że nie był to dobry pomysł, zmniejszyłam otwór do zera. Moje zachowanie można było usprawiedliwić jednym. Koszmarnie się nudziłam, a nie chciałam słuchać zdawkowych odpowiedzi Haydena, więc postanowiłam zająć się czymkolwiek. I właśnie w tym celu sięgnęłam ponownie do schowka gdzie spoczywał mój nowy iphone. Może model nie należał do najnowszych, ale i tak musiałam przyznać, że telefon moglam zakwalifikować do jednych z lepszych, jakie trzymałam w swoich dłoniach.
Zmarszczyłam brwi, widząc 11 nieodebranych połączeń.
-Hayden, kto zna ten numer?- chłopak był widocznie zaskoczony moim pytaniem, ale mimo to postanowił nie okazywać mi swoich uczuć. Choć przez jego twarz emocje uwidaczniały (?)  się jedynie na sekundę, ja i tak potrafiłam rozróżnić takie uczucia, jak zaskoczenie, strach i złość powodująca, że zacisnął dłonie na kierownicy bardziej, niż było to konieczne.
-Nikt- odpowiedział sucho. Zachowywał się tak, jakby sprawa w ogóle nie dotyczyła jego osoby, mimo że siedzieliśmy w tym razem.

Tak mi się przynajmniej wydawało.
Widząc moje niedowierzanie, postanowił ponowić wypowiedź.
- Camryn naprawdę nikt nie zna tego numeru. Nawet ja nie zdążyłem go sobie jeszcze zapisać- jego głos nie brzmiał już tak beznamiętnie, a nawet mógłbym się pokusić na stwierdzenie, że starał się być miły.

I wtedy w końcu mnie olśniło. Wiedziałam już co było powodem, jego chłodnego traktowania mnie. Jak każdy film o wilkołakach mówił o ich przemianie, podczas pełni tak teraz zaczęłam wierzyć w ich słuszność.
-Wszystko okej ?- niepewnie zapytałam przyjaciela, bo właśnie odzyskał takie miano.
- Jeśli pytasz, czy się przemienię w pieprzonej puszcze metalu. Odpowiedź brzmi nie. Potrafię nad sobą panować. Tylko do tego potrzebuje ciszy- powiedział, a właściwie wysyczał akcętując,przy tym ostatnie słowo.

W wolnym tłumaczeniu- mam się zamknąć. Nie powiem, że mnie to nie uraziło, bo było wręcz przeciwnie, przecież nie chciałam skończyć z rozszpanym gardłem, wiec podjęłam jedyna słuszną decyzję- schowałam dumę do kieszeni.
Przez to całe „przemienię się" zapomniałam o urządzeniu ściskanym w moich dłoniach. Kolejne prychnięcia chłopaka postanowiłam puścić mimo uszu. Odblokowałam telefon chcąc się upewnić, że połączenia były tylko i wyłącznie od operatora. Wyjątkowo nachalnego operatora.
Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że dzwoniącym okazał się numer prywatny.
Pewnie pomyłka.
Ciszę w aucie przerwał dźwięk powiadamiający o wiadomościach tekstowych, których, nawiasem mówiąc, miałam już 4.
Niespodziewanie telefon został mi wyrwany z rąk, a wilkołak nie dojrz, że był dla mnie nie miły, tak teraz próbował usunąć moje wiadomości !.
Oburzyłam się, mimo że taka sytuacja powinna napawać mnie lekiem.
Moja strona nastolatki wzięła nade mną górę i już po chwili biłam się o telefon z piętnaście razy silniejszym facetem. I muszę przyznać, że poszło mi całkiem nieźle, bo już po chwili urządzenie znalazło się w moich dłoniach. Oczywiście nie dlatego że udało mi się pokonać faceta większego parę razy ode mnie samej, a dlatego że musiał gwałtownie skręcić, co za tym idzie zaprzestać walk. Oczywiście moje ego nie pozwało mi sądzić, że wygrałam walkowerem. O nie, ja byłam wręcz dumna z siebie, bo w końcu pokonałam osobnika płci przeciwnej, który w dodatku był wilkiem. Choć prawda była zupełnie inna, nie pozwoliłam sobie jej ani na moment dopuścić do głosu. Z chytrym uśmiechem na ustach zabrałam się za odczytywanie wiadomości.
Wiadomość 1
Od: nieznany
Chyba nie myślisz, że tak łatwo uda ci się uciec ?.

Wiadomość 2
Od: zastrzeżony
Nie sądź, że jesteś bezpieczna u boku marnego wilkołaka. Zapewne wciąż nikt cię nie uświadomił, kim jesteś. Dam Ci wskazówkę: nie jesteś jedną z nich. Muszę przyznać, że uważałem cię za odrobinę mądrzejszą.

Wiadomość 3
Od: zastrzeżony

Jednak zapewniam cię, ja jestem tam gdzie ty, a żeby zabawa była jeszcze lepsza, będę ci raz na parę dni wysyłał wskazówki. A kiedy już dojdziesz do prawdy o sobie, wtedy się spotkamy, a ty zginiesz podobnie jak twoi rodzice.
Zapamiętaj jedno, ty to zaczęłaś.
W.

Wiadomość 4
Od: nieznany
Camryn uważaj na siebie. Pamiętaj, żeby nie ufać nikomu. Niedługo się zobaczymy.
Dave

Wypuściłam telefon z dłoni tak, że z hukiem upadł i prawdopodobnie został zniszczony.
Moje oczy niekontrolowanie zaszły łzami a ciałem wstrząsnął szloch.
Moi rodzice nie żyli.

DNA Virus (rewritten)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz