Chapter 15

1.6K 145 3
                                    

-Chwila jestem czym?-zwróciłam się w stronę chłopaków. I gdyby nie to, że dzielił nas stolik do kawy Riley z pewnością dostałby w twarz.
Za to, że napadł Haydena w barze (o czym usłyszałam nie dawno), a po drugie...
Hayden.
Z prędkością światła rzuciłam się na fotel, gdzie leżała starannie ułożona skórzana kurtka- ta sama, którą miałam w klubie.
Wyrzuciłam na podłogę całą zawartość kieszeni.
Z entuzjazmem sprawdzałam zawartość jednej z nich. Nie znalazłam nic prócz starego opakowania gum do żucia i czerwonej szminki. Mój uśmiech w mgnieniu oka zbladł, tak bardzo się cieszyłam na spotkanie z chłopakiem. Liczyłam na to, że dzięki niemu znajdę odpowiedzi na pytania, których jeszcze nawet nie potrafiłam zadać. W drugiej kieszeni nie znalazłam niczego. Byłam złamana, bo w końcu, jaka była nadzieja na to, że go jeszcze zobaczę. Przecież nie znam nawet jego nazwiska, a nasze miasto jest porównywalne do wielkości L.A. Nawet nie zapamiętałam nazwy tego baru. Cholera, będę musiała odwiedzić wszystkie kluby w mieście, już nie zwracając uwagi na to, że jest ich tu Tak dużo, że miejscami są rozmieszczone po pięć na jednej ulicy. Coś jak Macdonald w Nowym Jorku, ale ja mimo wszystko
obiecałam sobie, że później odwiedzę to miejsce ponownie, o ile tam oczywiście trafię.

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że w pomieszczeniu nie znajduje się sama. Zapomniałam o obecności braci, którzy w tej chwili mordowali mnie wzrokiem.
Kiedy nieco wytężyłam słuch, udało mi się nawet usłyszeć tykanie zegara.
_____
Postanowiłam przerwać te niezręczną ciszę -Więc na czym skończyliśmy ?
-Jesteś wilkołakiem-wypalił Riley, za co dostał w ramię od swojego brata, a dla mnie świat przestał istnieć.
Nie ma takiej opcji.
-I to nie byle jakim- dokończył Dave. Więc teoria barmana się sprawdzała.
Po tym, co mi się w ostatnich tygodniach przytrafiło, teraz miałam zostać wilkiem z probówki?.
- Tak w ogóle można ?- zastanawiam się, czy oni przypadkiem nie robią sobie ze mnie żartów. Przecież nie codziennie słyszy się coś takiego. Póki co chciałam jeszcze trzymać się nadziei, że to tylko chora zabawa.
Naoglądali się "Zmierzchu" i teraz sobie ze mnie wszyscy żartują.
Przez chwilę rozglądałam się po pokoju w poszukiwaniu kamer, ewentualnie ekipy telewizyjnej, która niespodziewanie miała wyskoczyć zza kanapy.
-Nie, nie całkiem tylko...-zaczął Dave, ale został szybko przeze mnie zbyty. To było za wiele. Nie chciałam słuchać fascynującej historii o tym, jak rzekomo stałam się potworem, jeszcze biorąc pod uwagę, że wciąż miałam alkohol we krwi.
Idealna pora.
Najpierw chciałam dowiedzieć się, gdzie są do cholery moi rodzice i dlaczego mnie zostawili. Nie ukrywam, że pierw wolałbym poznać odpowiedź na to drugie pytanie.
We trójkę siedzieliśmy na kanapach obitych białą skórą- które miały chyba odgrywać rolę dekoracji, bo do wygodnych bym ich nie zaliczyła, licząc na to że któreś z nas podsunie dalszy plan działania. A ja pierwszy raz dopuściłam do siebie myśl, że może jednak mówią prawdę ?, ale jeśli tak to resztę życia będę musiała spędzić jako potwór. W ogóle co ze mnie za wilkołak ? Całą swoją wiedzę opierałam na filmach z serii Underworld, a z tego, co pamiętam nawet tamten, gatunek nie skończył zbyt dobrze. W duchu obiecałam sobie, że nadrobię wszystkie sezony serialu Teen Wolf. Choć nie wiem, czy to i tak będzie wystarczające.
-Jesteście pewni ? Bo wiecie, zanim spłonę na stosie, wolałabym mieć przynajmniej pewność- spytałam, wiedząc, że jest to ostatnia szansa na zaprzeczenie ze strony braci, i choć nie wiem jak, bardzo nieprawdopodobnie miało zabrzmieć to, co za chwile miałam usłyszeć, postanowiłam im zaufać, bo w końcu i tak nie miałam już nic do stracenia.
-Niezupełnie- powiedział Riley, a mi ułożyło. Wiedziałam, że taka odpowiedź niewiele wnosiła, ale pojawiła się dla mnie nowa nadzieja
-Camryn my wyczuwamy cos jeszcze Jeszce.
W sumie to nie mamy pewności, czym jesteś- powiedział Dave, a moja nadzieja zgasła. Ponownie. Po chwili dotarł do mnie sens wypowiedziach przez niego słów.
- Chwila. Jak to wyczuwamy?-postanowiłam zapytać, bo w końcu nadszedł czas, żeby „wyłożyć karty na stół".
-Jesteśmy wampirami- opowiedział na moje pytanie Riley szczerząc się przy tym, jak głupi, a ja poczułam, że ziemia osuwa mi się pod nogami, ale przecież mogłam już z góry podejrzewać coś takiego.
Pewnie, bądźcie sobie nawet Wielką Stopą.
- Kiedy zamierzaliście mi o tym powiedzieć?. W momencie, kiedy skończyłabym jako wasza...właściwie to jak wy to nazywacie: danie główne, obiad?
-Nieźle, ale ja preferuje słowo przekąska -wtrącił Riley, a ja poczułam, jak szybciej bije moje serce. Bałam się. Bałam się o własne życie.
-Camryn, wyjaś..-zaczął Dave, ale ja szybko go ucieszyłam gestem ręki.
-Nie chce twoich wyjaśnień- oznajmiłam chłopakowi, po czym kontynuowałam -Nie sądzisz, że trochę za późno na wyjaśnienia ? - zwróciłam się bezpośrednio do niego, ale wiedząc, że nie zamierza nic powiedzieć, zdecydowałam się ciągnąć to dalej -Kiedy zamierzaliście mi powiedzieć ?- spytałam obydwu, ale widząc ich miny, tylko pokręciłam głową. - Może liczyliście na to, że dowiem się z jakimi.potworami mam do czynienia w momencie, kiedy będę martwa, co ?
-Dosyć. Nie zapominaj do kogo, mówisz- powiedział Riley i, mimo że w głębi duszy wiedziałam, że takim wybuchem mogę sobie tylko zaszkodzić. Nie patrząc na to, ostatni raz zaszczyciłam ich swoim, spojrzeniem dając do zrozumienia, że czuję do nich wstręt. Skierowałam się w stronę" mojego „pokoju, ale będąc na schodach zatrzymał mnie ton głosu Riley go
-Nie zapominaj, że teraz ty też jesteś potworem.

Z początku miałam zamiar przypomnieć mu, że jak na razie zaliczam się do kategorii „obiekt niezidentyfikowany"co właściwe wyklucza mnie tymczasowo z grona krwiożerczych bestii.
Nie ma prawa mnie tak nazywać, ale zamiast mu to, wspomnieć zdecydowałam się zmienić taktykę.

- Jutro już mnie tu nie zobaczycie.

Wchodząc do sypialni udało mi się usłyszeć jak Riley parodiuje mój głos mówiąc -Jesteś potworem-po czym wybuchł śmiechem i mimo że nie miałam bladego pojęcia, jakim cudem dotarło to do moich uszu, moim pierwszym odruchem było postawienie paru kroków w kierunku źródła dźwięku. Dopiero stojąc przy drzwiach, z wyciągniętą dłonią w stronę klamki postanowiłam odpuścić.

Właśnie w tym momencie cały szacunek, jakim go darzyłam, gdzieś uleciał.

Wiem, że rozdział jest okropny i zawiera mnóstwo błędów, ale zależało mi na tym, żeby go dodać jeszcze dzisiaj, bo jutro niestety wracam do szkoły. Nie mam pojęcia, kiedy pojawi się next, ale postaram się dodać coś jak najszybciej.
Czy tylko mi kończą się ferie ?.

DNA Virus (rewritten)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz