Na wstępie chciałam tylko przeprosić za ostatnią publikację (chapter 25), która nie była rozdziałem, to była tylko i wyłącznie moja notatka w dodatku sporządzona byle jak. I cóż przez to, że (nie mam pojęcia jakim cudem) ta część się dodała, postanowiłam całkowicie zmienić treść rozdziału (oczywiście to wcale nie dlatego, że od razu to usunęłam, za co przeklinałam się chyba z pół dnia). To chyba tyle.
Plan był prosty.
Faza pierwsza: wziąć się w garść.
Faza druga: wrócić do samochodu jak gdyby nigdy nic.
Faza trzecia: rzucić się z najbliższego mostu.
Moja przyszłość wyrażona w trzech punktach. Plan był prosty, a to wszystko obmyśliłam, wtulając się z całych sił w konar drzewa jeszcze parę chwil temu. Cieszyłam się na myśl, że będę mogła to wszystko zakończyć. Zero zmartwień, zero poczucia winy i zero słabości.
Wreszcie poczułam się silna a co ważniejsze wolna. Nie musiałam już planować reszty swojego życia z prostego względu. Jutro dla mnie nie miało już nastąpić. Wiec nie widziałam najmniejszego sensu, żeby robić, chociażby plany na weekend.
Nie mogłam się doczekać chwili, w której uwolnię się od wszystkich emocji, które były we mnie skumulowane.
Ale najpierw będę musiała wrócić do samochodu.Gorączkowo rozglądam się wokół, próbując dostrzec ślady, które niewątpliwie pozostawiłam.
_____Chodziłam przez kilkadziesiąt minut w te i z powrotem nie natykając się na żaden ślad. Jedynie oddaliłam się jeszcze bardziej.
Brawo.
Przeczesywałam teren wzdłuż i wszerz nie znajdując, chociażby odcisku buta pozostawionego w glebie. Nie widziałam nawet połamanych gałęzi, które pękały pod moimi stopami w czasie kiedy biegam na oślep. Traciłam jedynie czas. Do wschodu słońca zostało jeszcze parę godzin, wiec nie miałam nawet co liczyć na znalezienie północy, za sprawą rzucanego cienia.
Nie potrafiłam odnaleźć gwiazdy polarnej, co jeszcze bardziej pogarszało sytuacje, w której się znalazłam.Próbowałam się skupić i poczuć jakąś więź z naturą, tak jak uczył mnie Hayden. Twierdził, że to mi pomoże w każdej sytuacji, a ta mogła ubiegać się nawet o miano kryzysu. Nie wiedziałam ile jeszcze dam radę wstrzymać szloch i łzy napływające do oczu.
______
W tamtym momencie największym wyzwaniem nie było dla mnie zorientowanie się w zupełnie obcym miejscu, czy utrzymanie nerwów na wodzy. Największym wyzwaniem była dla mnie walka z samą sobą.
Moje własne emocje zdawały się mnie przytłaczać przy okazji stopniowo odbierając mi władze nad własnym ciałem. Czułam, że właśnie na nowo wzniesiony mur może się w jednej chwili posypać. A spokój, który osiągnęłam może na nowo ustąpić miejsca rozpaczy z powodu straty obojga rodziców.Przez pewien czas udawało mi się skutecznie odciągnąć myśli od tego tematu, ale one na nowo zaczęły bombardować mój umysł.
Mogłam ponownie dostrzec rozczarowane twarze rodziców z powodu kolejnej jedynki, jaką przyniosłam do domu.Niemal usłyszeć jak stwierdzają, że wszystko, co miało miejsce, jest wyłącznie moją winą, mimo że taka sytuacja nie miała miejsca.
Mimo że to było tylko wytworem mojej wyobraźni i tak nie potrafiłam wmówić samej sobie, że to jedynie iluzja.
...
Z mojego gardła wydostał się długo wstrzymywany krzyk, ramiona na powrót zaczęły drżeć, a świat zmienił się w jedną plamę.
Ilekroć otwierałam usta, czułam słony smak łez spływających po moich policzkach.Wpadłam w szał. Zaczęłam rzucać kamieniami, które chwile wcześniej zapewniały mi oparcie. Łamałam gałęzie z okolicznych drzew i ciskałam nimi na dużą odległość.
Zaczęłam wyrywać mniejsze drzewa, będąc pod wrażeniem siły, jaką w tamtej chwili dysponowałam.
Nie mogłam znieść myśli, że nie potrafiłam ich ochronić, że zginęli właśnie z mojej winy. Miałam sobie za złe, że w momencie, kiedy ja piłam alkohol w klubie, oni musieli walczyć o życie.Byłam egoistką i uznałam, że w tej całej sytuacji to ja byłam ofiarą.
------
Moje nogi same mnie niosły. Wyrządzając kolejne zniszczenia nawet nie zauważyłam, jak zaczęłam się przemieszczać. Do rzeczywistości sprowadził mnie widok jeziora rozciągniętego na ponad 100 metrów.Podbiegłam, do miejsca gdzie w tafli wody odbijał się księżyc w pełnej krasie. Moja obecność sprawiła, że natychmiast ten obraz został zastąpiony moim odbiciem.
_____
Chwyciłam kolejne kamienie, cisnęłam nimi w kierunku jeziora z odbiciem dziewczyny, która kiedyś tak dobrze znałam. Odwzajemniła moje spojrzenie, szlochając przy tym żałośnie. W tamtym momencie cały swój ból przelałam na nią. Byłam wściekła na jej słabość i dlatego dobiegłam do niej, uderzając pięściami z całych sił o taflę wody, powodując, że jej spojrzenie pełne bólu zniknęło.Pozwoliłam by kolejny krzyk wydostał się, raniąc przy tym moje gardło.
Przez myśl przemknęło mi, że nie jest to ból w porównaniu do tego, którego się przyczyniłam.Zaczęłam zbierać w dłonie wszystko, co wpadło mi w ręce- przy okazji kalecząc je.
Przerwałam czynność z powodu nagłego szarpnięcia, do tyłu.
Hayden
Chłopak stał za mną, obejmując mnie tak mocno, że nie mogłam wykonać żadnego ruchu.
Z początku próbowałam się wiercić, wierzgać, a nawet zadać mu cios tym samym zmuszając go do rezygnacji.On jednak tylko wzmocnił uścisk. Przez co siły opuściły mnie jeszcze szybciej i w końcu mógł wypuścić z ramion moje bezwładne ciało.
-Camryn musimy stąd zniknąć. Natychmiast
CZYTASZ
DNA Virus (rewritten)
Vampire"- Nie pozwolę ci odejść, bo właśnie tak samolubny jestem" " -Bądź szczęśliwa - powiedział widocznie poirytowany. -Gdybyś tylko znał moją definicję szczęścia - mruknęłam cicho pod nosem" TO BYŁO MOJE PIERWSZE OPOWIADANIE, WIĘC ZDAJE SOBIE SPRAWĘ Z...