Chapter 30

536 63 5
                                    


Nie mam czasu.  

Uchyliłam drzwi na korytarz i wysunęłam głowę, tak by sprawdzić, czy droga wolna.

Czysto.

Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że mogę wyglądać podejrzanie.

Westchnęłam głęboko co rusz, zerkając na tarczę zegara zapiętą na moim nadgarstku. Siłą hamowałam się, żeby nie zbiec po schodach, by potem jak strzała wylecieć z budynku.
Byłam pełna niepokoju, dlatego wolałabym mieć to, czym prędzej za sobą.
Powoli odwróciłam się na pięcie twarzą do drzwi. Musiałam je zamknąć, żeby stwarzać, chociażby pozory, że wszystko jest dobrze a ułożone pod kołdrą poduchy, są moim ciałem.

Co prawda figurą mnie nie przypominały.

Powoli przekręcałam kluczyk w drzwiach, chcąc stłumić ewentualny hałas.
-Co tam robisz?.
-O Boże!- krzyknęłam,wyrzucając kluczyk w powietrze tak, że upadł parę metrów dalej.

-Fuj, nie porównuj mnie do starego dziada na chmurce*- Riley zrobił zniesmaczoną minę.
-Nie jestem chrześcijanką- bąknęłam, starając się w miarę unormować akcję serca.

Jeśli dalej tak pójdzie niedługo, zejdę na zawał.

- W takim razie chcesz powiedzieć, że klękasz na dywanach i wypinając tyłek, symbolizujesz sposób, w jaki stworzono kamień- chłopak nabijał się z wyznawców islamu wyraźnie zadowolony ze swojego żartu.

- Bo jeśli tak to z chęcią się dowiem, skąd się wziął- dodał z uśmiechem na ustach.
Pokręciłam głową. Spodziewałam się tego. Naprawdę. Cała ta gadka z cyklu „jestem wierzącym wampirem, ponieważ to ja jestem Bogiem" miała mnie jedynie wytrącić z równowagi, mimo że już i tak byłam wystarczająco zdenerwowana.

- Nie należę do żadnej religii..- udało mi się wreszcie wykrztusić. Miałam cichą nadzieję, że to ostatecznie zakończy rozmowę.

-- Wiec próbujesz mi przez to powiedzieć, że...
- Dość- przerwałam mu, domyślając się, do czego zmierza.
-- Z całą pewnością można założyć, że to Bóg chciał, abyśmy o nim rozmawiali i to dzięki sobie samemu się tu znalazł, wiec mnie nie wiń.
-- Wiesz, myślę, że Hayden chętnie podyskutuje z tobą na ten temat.

- Golden Retriver? Wolałbym nie - teatralne wywrócił oczami dla podkreślenia swojej niechęci względem chłopaka.

- Golden Retriver? Wolałbym nie - teatralne wywrócił oczami dla podkreślenia swojej niechęci względem chłopaka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Spieszę się - mruknęłam zniecierpliwiona, przystępując z nogi na nogę.
- Można wiedzieć dokąd ? - zamilkłam na chwile, szukając sensownego wytłumaczenia, po czym wypaliłam bez zastanowienia:
- Do łazienki.
- Będę tu czekał - powiedział i gdyby spojrzenie mogło zabijać z pewnością Riley Harrison leżałby martwy.
-Nie patrz tak ''program ochrony Camryn'' to nie mój pomysł.

Puściłam jego komentarz mimo uszu i skierowałam się do następnego korytarza skąd, wiodła prosta droga do łazienki a co ważniejsze - wyjścia.

DNA Virus (rewritten)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz