Chapter 5

2.5K 201 8
                                        

— To ja już będę lecieć — rzuciłam w stronę chłopaków, po czym zaczęłam iść w kierunku wyjścia.
— Camryn poczekaj — powiedział Dave, kiedy byłam w trakcie wiązania sznurówek w moich trampkach.
— Tak mi też było miło was poznać — odpowiedziałam trochę zbyt entuzjastycznie, ale to dlatego, że cieszyłam się jak dziecko na myśl o powrocie do domu.
Podnosząc wzrok znad moich butów dostrzegłam brak Riley'go w salonie.
Wzruszyłam ramionami i już chwyciłabym za klamkę, gdyby nie to, że wpadłam na męski tors. Riley pachniał winem, ale też czułam u niego intensywny zapach perfum. Drogich perfum.

Pieprzony bogacz.

— Nigdzie. Nie. Pójdziesz — cedził przez zaciśnięte zęby. Wywróciłam na niego oczami.
— Jesteś nawalony — zabrzmiało to raczej jak pytanie niż stwierdzenie, ale nie obchodziło mnie to. Chciałam jedynie wyjść z tego domu.
— Nigdzie. Nie. Pójdziesz — powtórzył nieco głośniej. Spojrzałam błagalnie w stronę Dave'a niemo prosząc go o pomoc.
— Sądzę, że powinnaś zostać.
— Słucham?- lada chwila byłam gotowa podnieść swój głos do krzyku. Musiałam się opanować, więc zaczęłam w myślach liczyć do dziesięciu — tak jak mi poradził psycholog, kiedy byłam dzieckiem i miałam problemy ze starszym bratem. Często dochodziło między nami do bójek, ale sytuacja się zmieniła, kiedy jeden z jego kolegów zaczął mnie obrażać, wtedy Josh mnie chronił — to było jeszcze w podstawówce. Oboje świetnie pamiętamy ten moment, bo właśnie wtedy zaczęliśmy traktować się jak rodzeństwo, nie intruzi.

— Posłuchajcie mnie — naprawdę doceniam to, że uratowaliście mi życie, ale...
— Ja uratowałem — wtrącił Riley, a ja wytrzeszczyłam na niego oczy. On już nie bełkotał. Nie był pijany.

To teraz powodzenia.

Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jeśli nie poruszę tego tematu. W końcu mogło mi się wydawać. Byłam pewna, że powinnam opuścić to miejsce.

Teraz.

— Dziękuję wam za wszystko, co dla mnie zrobiliście, ale ja już naprawdę muszę iść — miałam nadzieję, że chłopcy zrozumieją, że nie chce tu zostać, ale oni nieugięcie wciąż stali w jednym miejscu. Byłam przestraszona. Co, jeśli chcieli mi coś zrobić?.
~
I właśnie wtedy wpadł mi do głowy pewien plan. Plan ucieczki.

DNA Virus (rewritten)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz