Chapter 21

1K 86 4
                                    

Tępo wpatrywałam się w sufit obcego mi pokoju. Biała farba już dawno odkleiła się od ściany, ukazując przy tym drewniane płyty, których lata świetności najwyraźniej już minęły.
--------
Po tym, co się stało, przyrzekłam sobie, już nigdy nie wracać do rodzinnego domu, a co ważniejsze wyjechać z miasta.
Nie mogłam znieść myśli, że naraziłam Haydena na niebezpieczeństwo, przez co oboje mogliśmy stracić życie, choć on wciąż utrzymuje, że nic takiego by się na stało, a sam miał wszystko pod kontrolą.
Tak jakby mnie tam wcale nie było, phi
Uparcie trzymał się jednej wersji zdarzeń i mimo że nie odzyskałam jeszcze zdolności mówienia, postanowiłam ten temat poruszyć przy najbliższej okazji.

Choć prawda w jego mniemaniu wyglądała inaczej, to ja wciąż nie mogłam wyzbyć się wrażenia, że nie wszystko zostało tak skrupulatnie zaplanowane, bo w końcu przecież zawsze mogło pójść coś nie tak.

Miałam jedynie nadzieje, że mnie nie oszukał, poza tym uciekaliśmy przed Harrisonami, a on teraz chciał dać mi szkołę wraz z nimi. To się ewidentnie nie trzymało kupy.
Doszukiwałam się ukrytego znaczenia, podtekstu, czegokolwiek co mogłoby tylko potwierdzić moje obawy.
Oczywiście znałam powiedzenie, że przyjaciół trzeba mieć blisko siebie, a wrogów jeszcze bliżej, ale to już była przesada zważywszy choćby na to, że planujemy ucieczkę.
Coś było bardzo nie tak, a moim zadaniem było zorientowanie się w sytuacji.
Zamierzałam się za to zabrać, jak już odzyskam władze we własnym ciele rzecz jasna.

_____

I może powinnam być wściekła, że to wszystko upozorował, bo i owszem byłam zła. W pierwszej chwili pomyślałam, że po prostu chciał mi dać lekcje, jednak nie wszystko na to wskazywało. Bo gdyby rzeczywiście właśnie tak było, musiałby wiedzieć o tym, co kryje piwnica mojego domu albo przynajmniej doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że nie byliśmy w nim sami. Oczywiście cieszę się, że nie stało się nam nic poważnego, ja po prostu myślę, że jeśli właśnie tak było, to musiał mieć ze mnie niezły ubaw. Ciekawe czy mój wypadek był częścią tego show.

Może właśnie dlatego wymyślałam różne teorie spiskowe, może po prostu nie chciałam się na nim zawieść.

Wciąż nie rozumiałam wielu rzeczy, a ta sytuacja trafiła na samą górę mojej listy pytań. Dołowało mnie, że wciąż stoję w miejscu, choć teraz przynajmniej wiem, gdzie byłam przetrzymywana. Choć nie wiem, czy wciąż mogę się upierać przy tym, że nie byłam tam ze własnej woli, bo równie dobrze mogłam wpakować się w to gówno na własne życzenie.
I właśnie tu jest problem, pamiętam niewiele.

Pewnie postąpiłabym mądrze, gdybym tam wróciła i tym razem przyjrzała się wszystkiemu w lepszym świetle. Dosłownie i w przenośni.
Niestety klamka zapadła a ja sama przyrzekłam sobie do tego miejsca nie wracać nigdy więcej. Zresztą i tak za parę godzin miałam się znaleźć w samochodzie jadącym daleko z stąd, o czym zostałam poinformowana w momencie, kiedy chłopak wynosił mnie z piwnicy w tzw. ślubnym stylu.

Jakąś godzinę wcześniej (może więcej ☺)

Po ostatnich słowach wilkołaka miałam jeszce większy mętlik w głowie. Chciałam jednocześnie zacząć na niego krzyczeć i rzucić mu się w ramiona. Jednak nie mogłam zrobić ani jednego, ani drugiego. Żył i właśnie to powinno być dla mnie najważniejsze. Oboje żyliśmy, o czym nieustannie informowały nas klatki piersiowe unoszone w niemal równym rytmie.

Po tym, jak sylwetka rileygo całkowicie znikła nam z pola widzenia Hayden pochylił się nade mną i wyszeptał chyba najgorsze co w tej chwili, mógł powiedzieć.
-Nic nie mów- na co jedynie w duchu przewróciłam oczami- wyjeżdżamy jeszcze dzisiaj- nie mogłam nic powiedzieć ani nawet wyrazić aprobaty skinięciem głowy z wiadomych przyczyn, zresztą, nawet jeśli nie ucierpiałabym i tak trudno byłoby mi wyrazić własne zdanie, chociażby przez to, że moja twarz była szczelnie schowana w jego ramionach. Wyjeżdżamy- i to tyle. Nie zdradził żadnych szczegółów, po prostu mnie o tym powiadomił, jakby to właśnie on miał prawo decydowania za mnie.
Co z tego ze właśnie tak było ?

Teraz

Wciąż nie odzyskałam władzy w kończynach. Co nie powiem, strasznie mnie martwiło. Nie tylko mnie.

Przez jakieś pół godziny cała trójka stała nade mną, próbując dojść co się stało. W końcu po tym czasie nastąpił przełom w sprawie i Hayden (po paru telefonach) potrafił nawet nazwać to „syndromem zamknięcia". Oryginalnie.
Jako diagnozę postawił mi sen, a wszystko powinno wrócić do normy. Tylko był jeden mały problem, nie mogłam zasnąć. Próbowałam wszystkiego, na co oczywiście pozwalał mi chwilowy brak jakiegokolwiek ruchu.
Nawet zmusiłam się do liczenia baranów.
Cóż, nie do liczyłam się zbyt wiele, jak naszła mnie ochota na obiad.
Leżałam kolejne pół godziny, aż w końcu ktoś postanowił mnie odwiedzić. Okazało się, że to był sam w sobie Dave. Widząc moje otwarte oczy, chyba odebrał to jako zielone światło, bo już po chwili znalazł sobie krzesło, które dostawił do krawędzi łóżka. Musiałam się nieźle namęczyć, żeby dostrzec choć tyle, co pewnie i tak, wyglądało, jakbym robiła zeza.
Chyba to zauważył, w efekcie czego dostawił krzesło i ułożył się po drugiej stronie łóżka. Nie mówił nic, tylko uważnie przyglądał się mojej twarzy jakby miał mnie już więcej nie zobaczyć.
Jednak on nie mógł dowiedzieć się, że właśnie tak było, prawda ?.

Do mojej głowy wpadła myśl, że on wiedział o tym, co planuje z wilkołakiem. I może to trochę niedorzeczne, bo niby skąd. Cała sytuacja wyglądała dziwnie. Bo i owszem nie trudno było się domyślić, że planuje uciec, chociażby po walizkach porozrzucanych po budynku.
Ale skoro tak nie powinien próbować mu przeszkodzić a mnie w jakiś sposób zatrzymać?.
Bo ja chyba właśnie tak zachowałabym się na jego miejscu.

Uświadomiłam sobie, że będę za nim tęsknić, mimo wszystko. Zabawne, że dotarło to do mnie w chwili kiedy leżałam bezwładnie oglądając kolejne pęknięcia na suficie. A on jedynie podążał za mną wzrokiem.

Rozdał jest OKROPNY, o czym wiem doskonale. Przez parę dni siedziałam nad nim i próbowałam sklejać zdania, ale i to nie wyszło mi zbyt dobrze.
Shut Up zajęło juz 8 miejsce w kategorii "o wampirach" za co DZIĘKUJĘ. Nawet nie wiecie ile razy chciałam usunąć to opowiadanie.
Obiecuje, że kolejny rozdział będzie o niebo lepszy. Błagam, zostańcie x

DNA Virus (rewritten)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz