Chapter 24

777 69 5
                                    

Mój świat rozpadł się na milion kawałków. Rozpadł się raz po raz, ilekroć spoglądałam w te parę słów wyświetlanych na ekranie telefonu. Czułam się tak, jakby ktoś wyrwał mi serce z piersi. Nie sądziłam, że urządzenie przetrwa upadek, ale właśnie tak się stało. Dlatego teraz oświetlał moją twarz, przy okazji rażąc moje oczy ciągiem wyrazów. Nie byłam zła, nie płakałam, nie gryzłam i nie kopałam. Po moich policzkach nie spływały łzy, a ja wcale nie dawałam po sobie niczego poznać. Z zewnątrz wyglądałam tak samo, jak niemal pięć minut temu, kiedy to narzekałam na brak rozrywki.
Nie obchodziło mnie to, że jakoś psychopata właśnie mi groził. Dla mnie liczyło się tylko to, że moi rodzice nie żyli naprawdę.

Wolałabym myśleć już do końca życia, że oni mnie zostawili, sprzedali dom i wyjechali na pieprzone Karaiby, niż dowiedzieć się o ich śmierci w taki sposób.
Wiedziałam, że to egoistyczne, ale miałam już tego dość.
Z bezsilności zaczęłam uderzać głową w szybę, chcąc się pozbyć tych wszystkich myśli.
To jest jakiś koszmar. To nie dzieje się na prawdę.
Widząc, że to nie przynosi żadnego efektu, chwyciłam za klamkę od drzwi samochodowych, chcąc się wydostać na zewnątrz. Nie obchodziło mnie, że padał deszcz, nie obchodziło mnie, że z każdym kolejnym krokiem moje ubranie stawało się coraz bardziej przemoczone, ani, że coraz bardziej oddalałam się od samochodu, przy tym powodując, że krzyki i nawoływania Haydena były coraz cichsze. Czułam się jak w amoku, jakbym nagle straciła kontakt, że światem zewnętrznym.

Zaczęłam biec. Chciałam uciec od wszystkich zmartwień a co ważniejsze zapomnieć od wiadomości dostarczonej parę minut temu. Chciałam wierzyć, że to nie była prawda. Mijałam kolejne drzewa, przy okazji lgnąc coraz bardziej w las i tym samym tracąc szanse na odnalezienie drogi powrotnej. Moje włosy i ubranie były całkowicie przemoknięte.
Biegłam coraz dalej, chcąc pozbyć się poczucia winy, które zabijało mnie od środka.
W pewnym momencie upadłam na ziemię tracąc równowagę. Nie wiedziałam, gdzie się znajduje, ale odkryłam jedynie, że ból fizyczny pomaga przysłonić ten psychiczny.
__________

Leżałam już może parę minut, choć w rzeczywistości mogły być to godziny. Po moich policzkach spływały łzy, a mój wzrok był skierowany wprost na gwieździste niebo. Podziwiałam konstelacje, które nauczyłam się odróżniać dopiero w liceum. Wpatrywałam się w te gwiazdy tak długo, aż zaczęły się zmieniać w niewyraźne plamy, za sprawą łez, które zaczęły napływać mi do oczu.
W momencie, kiedy na niebie pojawiła się kometa, zaczęłam wspominać biwaki z rodzicami, które odbywały się w każde wakacje. Zatrzymywaliśmy się w miejscach takie jak te, byleby tylko spać pod gołym niebem. Tata zawsze na widok spadającej gwiazdy zamykał oczy i wypowiadał życzenie, a ja go naśladowałam.
Tym razem nie było żadnych życzeń. Obojętnym wzrokiem patrzyłam, jak gwiazda znika z mojego pola widzenia.
Czułam się pusta. Jakby wraz z ich śmiercią umarła także cześć mnie.
Zaczęłam krzyczeć, moje ramiona zaczęły drżeć, a ja nie mogłam już dłużej powstrzymać szlochu. Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam biec w przeciwnym kierunku, zaciskając dłonie w pięści.
Byleby uciec od gwiazd, w które kiedyś spoglądaliśmy, wyobrażając sobie życie za parę lat.
Te kilka lat minęło, a ja już wcale go nie chciałam.

Nie wyobrażałam sobie dalszego życia, wiedząc, że ich już tutaj nie ma. Pogodziłam się z wiadomością, że wyjechali, uprzednio wystawiając dom na sprzedaż, zostawiając mnie samej sobie. Pogodziłam się z faktem, że być może oni przyczynili się do mojej obecnej sytuacji, a nawet pogodziłam się z faktem, że mogli brać udział w moim rzekomym porwaniu. Już dawno im to wybaczyłam. Ale nie byłam w stanie zapomnieć o ich śmierci. Z jednej strony czułam się winna. Poczucie winy wręcz wypaliło mnie od środka. Wiedziałam, że to właśnie ja przyczyniłam się do tego, co ich spotkało.
„Pamiętaj, że Ty to zaczęłaś
A z drugiej strony odczuwałam złość na nich, na pieprzonego bezimiennego adresata wiadomości, a przede wszystkim byłam zła na siebie. Wiedziałam, że złość może się przerodzić w nienawiść.
Nienawidziłam siebie, nienawidziłam „W”, ale nie chciałam znienawidzić rodziców.
I właśnie dlatego pierwszy raz w życiu pomyślałam o samobójstwie.

________

Rozdział ma zaledwie 666 słów (wtf) dlatego, a mimo to i tak mam wrażenie, że jest okropny 😵😟
Do końca zostało zaledwie...
















Ze 30 rozdziałów jak uda mi się zrealizować moje pomysły. Uprzedzam: akcja dopiero się rozkręca, dlatego wybaczcie za te..wypociny (?)

DNA Virus (rewritten)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz