Chapter 20

1K 101 11
                                    


Na skutek uderzenia zostałam odepchnięta w kierunku jednej ze ścian. Może nie byłoby to tak złe ani tak bardzo bolesne, gdyby nie to, że na drodze stanęła mi szklana półka. I mimo że widziałam niewiele, nie potrzebowałam światła, aby stwierdzić, że było to, na tyle bolesne bym mogła zacząć się bać o swoje kości.

Jęknęłam na myśl o kolejnych zadrapaniach, co zwróciło uwagę Riley'go, przez co dostał cios w twarz od Hayden'a.
Ups
---------

Po tym, jak chłopak znalazł się w piwnicy i zastał mnie w towarzystwie Harrisona, wydał z siebie dziwny pomruk, a jego oczy zmieniły barwę na jaskrawy żółć, co byłam w stanie dostrzec nawet przy tak marnym świetle. Ruszył w kierunku wampira, tym samym zmuszając go do ataku.

Gdybym mogła choćby wstać z pewnością, spróbowałabym mu pomóc. Ale strach i szok, który nie chciał mnie opuścić, sparaliżował moje ciało. Nie byłam w stanie nawet ostrzec wilkołaka o rzuconym w jego stronę przedmiocie, przez co upadł na podłogę, wydając z siebie cichy jęk. I gdybym powiedziała, że w tamtej chwili się bałam, z pewnością byłoby to kłamstwem. Byłam przerażona, nie mogłam nic zrobić, przez co z każdą chwilą panikowałam coraz bardziej. Hayden z mojej winy mógł stracić życie. A ja jedne co mogłam zrobić to obserwować przebieg wydarzeń.
Leżałam bezwładnie, patrząc na to, jak chłopak z każdą chwilą traci siły. Próbował się podnieść, jednak ponownie stracił równowagę w momencie, kiedy Riley ponownie zadał mu cios, powodując, że opadł na ziemie. Byliśmy w podobnej sytuacji, nie mogliśmy pomóc sobie nawzajem, co więcej nie mogliśmy pomóc samym sobie.
------

I właśnie za to się nienawidziłam.

Z mojej winy właśnie tak miał wyglądać nasz koniec, a wszytko przez to, że nie chciałam wyjechać z miasta, kiedy był na to czas.

Czułam, że z każdą chwilą mamy coraz mniej czasu. Próbowałam zebrać w sobie siłę do podjęcia tej walki. Jednak i ona mnie opuściła.
Mogłam jedynie pogodzić się z losem.

Przypatrywałam się, jak chłopak parę razy jeszcze próbował poprawić sytuacje, w jakiej się znaleźliśmy, jednak na próżno.
Niemal widziałam ból w jego oczach i czułam jego złość. Miałam poczucie, że go zawiodłam.
Jednak gorsze było to, że leżałam bezwładnie w oczekiwaniu na śmierć.
Ostatni raz spojrzałam w żółte tęczówki chłopaka, chcąc się z nim pożegnać i przynajmniej spojrzeniem przekazać jak bardzo mi przykro.

Powoli godziłam się na to, co było nieuchronne. Jeśli tak miały wyglądać moje ostatnie chwile, to byłam gotowa odejść w towarzystwie przyjaciela...i zabójcy.

Zamknęłam oczy, godząc się ze swoim losem. Czekałam na śmierć...
_
Jednak śmierć nie nadeszła, a wymarzony spokój wcale mnie nie ogarnął. Nim zorientowałam się, co się dzieje, Hayden już zdążył powalić  tak, że teraz to on zajął miejsce, w którym jeszcze parę chwil temu znajdował się wilkołak.

Chłopak, wykorzystując nieuwagę przeciwnika, znalazł się obok mnie, po czym chwycił w ślubnym stylu. Słowo szczęśliwa to było zdecydowanie za mało, by opisać to, co wtedy czułam, mimo że wciąż zagrażało nam niebezpieczeństwo, we mnie obudziła się nowa nadzieja.

Jednak moje życie nie jest bajką, a sekundę potem moim ciałem wstrząsnął okropny ból.

Przez to, że byłam w szoku, nawet nie poczułam, że w moją skórę wbiły się kawałki szkła.
I mimo że całkowicie opadłam z sił, już dawno nie oznaczało to, że byłam kompletnie znieczulona na ból, a tym samym świat zewnętrzny.

Widok krwi, którą teraz nasiąkało moje ubranie, był dla mnie kolejnym koszmarem.

Chwilowe szczęście ponownie zburzył mi strach o własne życie.

-Lekcja pierwsza wilkołaki nie tak łatwo zranić, a tym bardziej zabić.

Koniecznie piszcie, co sądzicie. Ostatnio miałam gorszy czas i wena mnie całkowicie opuściła, nawet nie wiecie ile czasu spędziłam przy laptopie wpatrując się w głupią kropkę. Ugh..próbuje tylko napisać, że rozdział może nie sprostać oczekiwaniom, bo mi samej się nie podoba.




DNA Virus (rewritten)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz