Od godziny siedziałam w jednym z pokoi, wiążąc ze sobą wszystko, co wpadło mi w ręce. Zaczęłam na prześcieradłach, a teraz kończyłam na ubraniach braci.Oby nie mieli mi tego za złe.
Pff jasne, że będą się wściekać, ale mnie już dawno tutaj nie będzie. Chcąc nie chcąc pierw musiałam zdobyć ich zaufanie, sprawiając, że w końcu sami otworzą mi drzwi z uśmiechem na ustach. Wiedziałam, że będzie mnie kosztowało to sporo wysiłku, ale byłam zdeterminowana, żeby wrócić do domu, a nie wiedząc, dlaczego oni wcale nie chcieli mi tego ułatwić.
Uciekłam, mówiąc, że jestem zmęczona i chce położyć się spać. Oczywiście nie zgodziłam się od razu na pozostanie w tym domu. Wyglądałoby to zbyt podejrzanie, a ja nie jestem idiotką.
~
Z dumą spojrzałam na swoje dzieło. Prowizoryczna lina miała około 5 metrów długości. Ostatni raz rzuciłam okiem na pokój, a mój wzrok zatrzymał się na zegarku, 21:56. Wiązanie sznurów trwało jakieś dwie godziny.
Najwyższy czas stąd spieprzać.Powoli podeszłam do okna, po czym otworzyłam je z impetem na całą szerokość. Patrząc w dół, pisnęłam ze strachu.
Chwilę mi zajęło, zanim udało mi się przekonać samą siebie, że to jedyne wyjście. Po serii uspokajających wdechów zdecydowałam się działać.Wyrzuciłam line za okno i skanowałam wzrokiem pokój, szukając punktu zaczepienia.
Szafa, biurko, telewizor, drzwi, sofa, Bingo. Węzeł przywiązałam do masywnego łóżka znajdującego się w rogu pokoju.Błagam, wytrzymaj.
Jeszcze raz rozważyłam wszystkie za i przeciw i doszłam do wniosku, że jeśli mam zginąć to właśnie w taki sposób.
Nie dam się złapać.
Byłam gotowa zaufać braciom tzn. Dave'owi, póki nie dowiedziałam się, że czegoś szukają na mój temat. Wyrzuciłam linę przez okno, modląc się, żeby żaden z mężczyzn jej nie zauważył. Najpierw usiadłam na parapecie, a chwilę później próbowałam owinąć ją wokół swoich nóg. Powoli zaczęłam się zsuwać. Usłyszałam trzask. Oddychałam nie równomiernie. Byłam przerażona, a na dodatek moje dłonie zaczęły się trząść i pocić. Żałowałam, że lekcje wf- u omijałam szerokim łukiem.
—Camryn!.
Nie, to się nie może tak skończyć.
Riley powoli szedł do okna, a ja spojrzałam w dół, próbując oszacować czy przeżyje upadek. Działałam pod presją czasu, próbując podjąć dobrą decyzję.
Serce zaczęło mi szybciej bić, a ja nie mogłam oszacować czy to przerażenie, czy ekscytacja spowodowana dawka adrenaliny.
Puściłam linę i czekałam na śmierć. Z całych sił zaciskałam powieki, oczekując na moment, w którym moje ciało boleśnie zrówna się z ziemią.Czekałam, czekam, czekałam, aż w końcu zdecydowałam się otworzyć jedno oko. Ujrzałam nad sobą twarz anioła?.
Czy ja już umarłam?.Po dłuższej chwili, kiedy mój oddech zaczął się uspokajać, zdecydowałam się zapytać wprost.
—Umarłam, a teraz jestem w niebie?.
Usłyszałam parsknięcie nad uchem. Chwila. Dave?
—Camryn, dlaczego próbowałaś uciec?— brunet wciąż trzymał mnie w ramionach w stylu panny młodej.
—Chciałam wrócić do domu — mruknęłam nieśmiało.
—I zamiast ze mną porozmawiać, ty zwisasz z parapetu na...czy to koszulka Riley'go?.
Zaczęłam się śmiać jak opętana i to nie dlatego, że widziałam nad sobą wkurzoną twarz wspomnianego osobnika. Śmiałam się, bo ta sytuacja była komiczna — nie licząc mojej „śmierci".
Chłopak postawił mnie na ziemię, a ja z powodu zimna wtuliłam się w niego. Nie chciałam, żeby wyglądało to niestosownie, ale swoje zachowanie mogłam usprawiedliwić strasznym chłodem panującym na zewnątrz.
— To kiedy mogę wrócić do domu — obniżyłam swój ton głosu do szeptu, wiedząc, że prędzej on zgodzi się odesłać mnie do domu niż jego brat.
— Nigdy — słowa Riley'go zawisły w powietrzu, wytrącając mnie z równowagi.

CZYTASZ
DNA Virus (rewritten)
Vampire"- Nie pozwolę ci odejść, bo właśnie tak samolubny jestem" " -Bądź szczęśliwa - powiedział widocznie poirytowany. -Gdybyś tylko znał moją definicję szczęścia - mruknęłam cicho pod nosem" TO BYŁO MOJE PIERWSZE OPOWIADANIE, WIĘC ZDAJE SOBIE SPRAWĘ Z...