Rozdział 5

2.3K 163 14
                                    

- Sehzade - szepnęłam podnosząc niepewnie wzrok.

- To ty - mruknął lustrując mnie wzrokiem. - Straże! - zawołał. - Zabierzcie ją do mojej komnaty. - Serce zaczęło mi walić jak szalone, a oddech stał się urywany.

Po co mam tam iść? Ukarze mnie? Och, tak bardzo się bałam. Dwóch mężczyzn podniosło mnie zdecydowanym ruchem i zaczęło prowadzić w tylko im znanym kierunku.

- Wyślij do alkowy Zehre hatun. - Zdążyłam usłyszeć zanim oddaliliśmy się na taką odległość, z które żadne odgłosy już do mnie nie dobiegały.

Po kilku minutach zostałam wepchnięta do dużego pokoju z wyjściem na taras. Był elegancko urządzony. Było widać, że to pomieszczenie należy do księcia. Zostawili mnie samą, co było dość nierozsądne. Mogłam przecież wyskoczyć przez balkon, coś ukraść lub wziąć sztylet, który leżał na stoliku i czyhać na życie Bayezida. Oczywiście żadnej z tych rzeczy nie miałam zamiaru robić, ale powinni być bardziej ostrożni. W końcu tu chodzi o bezpieczeństwo następcy tronu.

Moje rozmyślenia przerwało pojawienie się Bayezida we własnej osobie. Patrzył w moją stronę z lekko uniesioną głową.

- Sehzade - szepnęłam spuszczając szybko wzrok i dygając lekko.

- Podejdź - powiedział, więc zrobiłam to. - I spójrz na mnie. - Posłusznie popatrzyłam w jego tęczówki.

- Wybacz mi moje zachowanie... - zaczęłam cicho.

- Dlaczego to zrobiłaś? - spytał spokojnie przyglądając mi się z uwagą.

- Nie chciałam iść do alkowy sułtana - wyjaśniłam zawstydzona.

- To przecież wielki zaszczyt - zauważył.

- Tak, ale nie dla mnie. Wiem, że inne dziewczyny marzą o tym i czekają całymi latami, lecz ja nie jestem jedną z nich. Zrozum - odparłam błagalnie.

- Rozumiem. - Zaskoczył mnie. - Jesteś inna niż pozostałe niewolnice. Zauważyłem to od razu kiedy spotkałem cię po raz pierwszy - przyznał sprawiając, że uśmiechnęłam się lekko. - Dlatego mam dla ciebie pewną propozycję.

- Słucham - odparłam cicho ciekawa, o co może chodzić.

- Przeniosę cię do mojego haremu. W zamian za to chciałbym cię widywać. Jesteś bystra i inteligentna, a ja potrzebuję towarzystwa. - Uśmiechnął się. - Będę cię chronił jeśli będziesz mi wierna i obiecasz, że nigdy mnie nie zdradzisz. Potrzebuję zaufanych ludzi. Ocaliłaś mi życie, więc sądzę, że zostaniesz po mojej stronie - powiedział czekając na moją reakcję.

Przyznam szczerze, że nigdy bym się tego nie spodziewała. To dużo więcej niż mogłabym oczekiwać za uratowanie mu życia.

- Sehzade, to dla mnie zaszczyt - przyznałam uczciwie. - Służenie tobie i twojej rodzinie to mój obowiązek. Cieszę się, że mi ufasz i przyrzekam, że nigdy nie zawiodę twojego zaufania.

- Świetnie. - Ucieszył się. - Jeszcze jedna sprawa. Tak jak obiecałem, kazałem przygotować dla ciebie konia. Możesz go zobaczyć kiedy chcesz.

- Sehzade, naprawdę nie wiem jak ci dziękować. - Na mojej twarzy było wymalowane szczęście. - Jeśli pozwolisz, chciałabym teraz do niego pójść.

- Nie spiesz się tak. - Zaśmiał się. - Pójdziemy do niego razem jutro rano. - W jego oczach widziałam rozbawienie.

- Jak sobie życzysz. Czy masz jeszcze jakieś życzenia? - zapytałam, bo chciałam już wrócić do siebie.

- Tak - przyznał. - Kiedy jesteśmy sami możesz mi mówić po imieniu.

Zamurowało mnie. Ja, zwykła nałożnica, mam mówić do niego tak, jakbym była sułtanką? Coś niebywałego. Z każdą chwilą przekonywałam się, że Bayezid nie jest zapatrzonym w siebie i wyniosłym mężczyzną, jak niektórzy o nim sądzą. Nie stawia się wyżej od innych dlatego, że jest synem padyszacha. Jest naprawdę normalny.

- Dobrze - powiedziałam w końcu. - Dobranoc, Bayezid..

- Dobranoc. - Uśmiechnął się ciepło.

Ukłoniłam się i wyszłam na korytarz. Dzień pełen wrażeń. Miałam iść do alkowy sułtana, a wylądowałam w komnacie jego syna. Cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Dodatkowo spełnił dane mi słowo. Moje serce wypełniała radość, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nareszcie czułam się w tym pałacu dobrze i nie byłam sama. Myśl, że mam przy sobie Bayezida dodawała mi otuchy. Wierzyłam, że możemy się zaprzyjaźnić, chociaż to brzmi zupełnie nierealnie. Nałożnice jedyny kontakt z księciem czy sułtanem miały spędzając noc w alkowie. Ja byłam wyjątkowa, wyróżniona, doceniona. Nie miałam spędzać z nim nocy, a dnie. Dzielić czas, a nie łoże. Mogłam patrzeć mu w oczy, śmiać się i rozmawiać z nim, nic mi za to nie groziło. To było idealne rozwiązanie dla mnie i dla niego chyba też. Ufał mi, a ja jemu. Byłam po prostu wniebowzięta.

Następnego dnia

- Katarzyna hatun! - zawołała Nisanur kalfa pojawiając się w progu sali.

Odłożyłam ścierkę trzymaną w dłoni i zbliżyłam się do niej.

- Co się stało? - zapytałam ciekawa.

- Sehzade Bayezid chce cię widzieć - odparła. - Teraz - dodała skołowana.

Fakt, był ranek. Przecież o tej porze nie mogłabym iść do niego w wiadomym celu. Jej mina była naprawdę bezcenna. Pewnie podejrzewała, że coś zrobiłam i mam duże kłopoty. Chciało mi się śmiać.

- Już idę. - Uśmiechnęłam się promiennie i udałam w znanym kierunku.

Przemierzając korytarze haremu oczami wyobraźni widziałam siebie na koniu, oczywiście w towarzystwie Bayezida. Wyobrażałam sobie jego umaszczenie, kolor grzywy, mądre spojrzenie. Widziałam zielone drzewa i słyszałam odgłos ptaków śpiewających gdzieś w oddali. Może uda mi się namówić go na przejażdżkę..?

Będąc już prawie na miejscu natknęłam się na rudowłosą sułtankę. Zatrzymałam się i oddałam jej szacunek jak nakazywały zasady.

- A ty dokąd się wybierasz? - zapytała podejrzliwie.

- Sehzade Bayezid mnie wezwał - przyznałam szczerze.

- Mój syn? - Uniosła zdumiona brwi. - W jakim celu?

- Nie wiem, pani - odparłam, choć domyślałam się o co może chodzić.

- Mhm... - Pokiwała lekko głową i odeszła w swoją stronę.

Po jej minie stwierdziłam, że nad czymś się zastanawiała. Zapewne nie spodobał jej się fakt, że odwiedzam księcia, a ona nic o tym nie wie. Powinna się jednak cieszyć. Przecież będąc w haremie Bayezida nie będę już wysyłana do alkowy jej męża. A może ona nie wiem o tym, co stało się wczoraj..?

- Książę czeka - odezwał się jeden ze strażników, bo stałam już pod drzwiami.

Skinęłam głową i przekroczyłam próg komnaty.
____________________
No i jest kolejny rozdział!
Jestem naprawdę bardzo zmęczona, ale postanowiłam jeszcze dodać wam kolejną część, żebyście mieli co czytać :D
Next w niedzielę jeśli będzie 6 komentarzy ;3
Buziaki ;*

Tysiąc Łez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz