17. Los

977 55 25
                                    

W komnacie zapanowała cisza. Milczenie tak wymowne, przeszywające, przyprawiające o gęsią skórkę. Przerywały ją tylko dwa dźwięki - dwa ciężkie oddechy i dwa bijące szybko serca. Jedno bezpowrotnie złamane, roztrzaskane w drobny mak. Drugie pełne wątpliwości. Dwoje ludzi zrodzonych z jednej krwi, dwie pary oczu wypełnione bólem. I natłok myśli.

Nagle krzyk. Straszliwy, taki, jakiego ten pałac wcześniej nie uświadczył. Rozdzierający, docierający do uszu mieszkańców w promieniu kilkudziesięciu metrów. Przepełniony setką emocji, począwszy od rozpaczy, przez żal, aż po złość. I coś jeszcze. Coś, co trudno było zidentyfikować. Coś potwornego, wywołującego nieprzyjemne ciarki na plecach. Coś, co wzbudzało przerażenie.

Upadek. Ciało opadające na miękki, perski dywan naznaczony symbolami dynastii. Krew płynąca po jasnej tkaninie, wyznaczająca ornamenty, układające się we wzór cierpienia. Utkane z niego życie, kruche, delikatne, skreślone od początku. Piętno, odciśnięte brudną przeszłością. Niewinne, niosące na barkach wszystkie grzechy tego świata.

Ciemność.

Ciemność

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

- Pani, gratulacje. Masz syna.

Obojętność. Całkowita, obezwładniająca, przytłaczająca. To właśnie przyszło jako pierwsze, patrząc na własne dziecko. Wspomnienia zalały umysł Nuriye, nie pozwalały zapomnieć, obrazy przewijały się, odtwarzając zdarzenia z największą dokładnością. Upokorzenie i wstyd, potem niechęć i obrzydzenie, na koniec gorycz i wściekłość. To były jedyne uczucia, związane z ojcem małego, niczego nieświadomego chłopczyka. Tego, który przy samym poczęciu został pozbawiony matczynej miłości.

- Zabierzcie to.

Tak właśnie o nim myślała. Jak o przedmiocie, potworze, gnieżdżącym się w jej łonie, zabierającym siły życiowe, pozbawiającym ją tego, co najcenniejsze. Nigdy nie zamierzała go kochać. A gdy przyszedł na świat w momencie, gdy sens istnienia samej sułtanki został zachwiany, nakreślił swój los.

Nie odczuwała niczego. Niczym pusta skorupa, okradziona z duszy. Męczyła się, dusiła wewnętrznie, próbowała zmusić do doznań. Bezskutecznie. Choć ze wszystkich sił walczyła, starania nie przynosiły żadnych rezultatów. Otępiała leżała na wznak, a łzy bezsilności płynęły po jej bladych policzkach. Wolałaby czuć cokolwiek. Wielki smutek, niepozwalający złapać tchu, ogromną furię, popychającą do złych czynów, żal, podsuwający na myśl czarne scenariusze. Lecz ona patrzyła w dal i płakała. Bo nie czuła nic.

 Bo nie czuła nic

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Tysiąc Łez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz