Kilka dni później, Katarzyna
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, które wdzierały się do pomieszczenia. Zamrugałam kilkukrotnie aby przyzwyczaić wzrok do światła i rozejrzałam się po nieznanym pokoju. Był skromnie urządzony, zaledwie kilka łóżek i drewniane biurko z dostawionym krzesłem, przy którym nikt nie siedział. Podłogi wyłożone były brązowym dywanem pozbawionym zdobień, na ścianach również brakowało dodatków, co czyniło wnętrze surowym i nieprzyjemnym. Jedynymi detalami, które zwracały uwagę, były starannie wykonane witraże umieszczone w dwóch oknach znajdujących się naprzeciwko wejścia. Jednak moje spojrzenie nie było skierowane na piękne ornamenty czy krajobraz roztaczający się na zewnątrz, a na osobę, która pogrążona we śnie opierała głowę na moich kolanach. Jego włosy były w nieładzie, a koszula wygnieciona, jakby od dłuższego czasu nie odpoczywał. Był tak blisko, na wyciągnięcie ręki, a mimo to tak daleko. Próbowałam pogodzić się z tym, że nigdy nie będzie mój, ale to nie było proste. Zawsze gdy go widziałam powracało to okropne poczucie pustki, jakby czegoś ciągle mi brakowało. Nie miałam pojęcia ile dni minęło od wypadku, w którym zostałam ranna, ale to nie zmieniało faktu, że czuwał przy mnie cały czas, o czym byłam przekonana. Ból był do wytrzymania, nie mogłam porównać go z tym, który doskwierał mi w tamtym momencie. A jego obecność działała na mnie kojąco, uśmierzała wszelkie dolegliwości. Patrzyłam na niego, obserwowałam jak spokojnie oddycha i nie mogłam powstrzymać pragnienia bliskości. Delikatnie dotknęłam jego policzka przejeżdżając palcami po miękkiej skórze, po chwili docierając do lekkiego zarostu. Starałam się go nie obudzić, co bym mu powiedziała..? Kiedy poruszył się z niepokojem wycofałam się mając nadzieję, że niczego nie zauważył. Podniósł się powoli przecierając oczy, a kiedy zauważył, że odzyskałam przytomność, zamarł w bezruchu. Uśmiechnęłam się niepewnie chcąc tym gestem zapewnić go, że wszystko w porządku. Jego twarz natychmiast się rozpromieniła.
- Katarzyna, nareszcie się obudziłaś. Łaskawy Bóg wysłuchał naszych modlitw - powiedział nie hamując już radości. - Jak się czujesz? - zapytał z troską.
- Lepiej - przyznałam szczerze czując, że moje gardło po tak długim milczeniu odmawia posłuszeństwa. - Podasz mi wody?
Od razu spełnił moją prośbę pomagając mi usiąść, a następnie wręczając mi puchar. Napiłam się łagodząc nieprzyjemne pieczenie i odstawiłam naczynie na stolik umieszczony tuż obok. Zerknęłam w jego ciemne tęczówki, które wypełnione były miłością. Zaraz, co? Chyba zaczynam bredzić, może powinnam wziąć jakieś leki. To szczera prawda, wreszcie dostrzegasz to, czego od dawna szukałaś. Nie, to niemożliwe! I jeszcze gadam sama ze sobą, coraz gorzej ze mną...
- Katarzyna, chciałbym... - zaczął coś mówić, ale jego wypowiedź została przerwana przez okrzyk Sumbula.
- Destur! Mihrimah Sultan hazretleri! - W progu pojawiła się Sułtanka Słońca i Księżyca, która zlustrowała mnie wzrokiem, po czym z szerokim uśmiechem podeszła bliżej.
- Nareszcie, tak długo czekaliśmy na ten moment - oznajmiła entuzjastycznie, a Bayezid stwierdził, że powinnyśmy porozmawiać i zostawił nas same. - Niesamowite, że wszystko tak dobrze się układa. Ja jestem szczęśliwa z Bali beyem, ciebie czeka wspaniała przyszłość u boku mojego brata. - Wyraźnie się rozmarzyła, ale mój umysł automatycznie zaczął analizować jej słowa.
- Co masz na myśli? - przerwałam przyglądając się jej w skupieniu.
- Bayezid w końcu zrozumiał, że czuje do ciebie coś więcej, przecież... - urwała zasłaniając usta. - Nie zdążył ci jeszcze powiedzieć, prawda? - potwierdziłam, a wtedy szatynka westchnęła ciężko. - Wszystko zepsułam - dodała wyraźnie zawstydzona.
CZYTASZ
Tysiąc Łez ✔️
Historical FictionTom I "Raj nieżywych dusz" Imperium Osmańskie w drugiej połowie szesnastego wieku swą potęgą zadziwiało wszystkie wielkie monarchie Europy. Chrześcijański świat drżał w obawie przed Sulejmanem Wspaniałym i nieprzychylnie patrzył na przyjazne kontakt...