- Katarzyna? Co się stało? - Znajomy głos wyrwał mnie z dziwnego transu.
Od kilku godzin siedziałam na podłodze, dokładnie w tym samym miejscu, w którym zostawił mnie Bayezid. Próbowałam poukładać sobie to wszystko, uporządkować myśli, ale nie byłam do tego zdolna. Może to było głupie, ale czułam się tak, jakby powiedział mi, że jestem dla niego nikim, że nic nie znaczę. Nie płakałam, łzy były oznaką słabości, a ja byłam nauczona jej nie okazywać. Podniosłam wzrok patrząc na pochylającą się nade mną szatynkę. Jej jasne tęczówki wyrażały strach i troskę, ciemnozielona suknia była lekko pognieciona, a włosy rozwiane. Widocznie dopiero wrócili.
- Przyjechał mój ojciec - powiedziałam cicho. - Rozmawia z sułtanem.
- Wyjeżdżasz? - zapytała z nutą niepokoju w głosie.
- Nie wiem. Nic już nie wiem - westchnęłam.
- A Bayezid wie? - Skinęłam lekko na potwierdzenie. - Znając go pewnie za wszelką cenę chce cię tu zatrzymać, mam rację?
Zaśmiałam się smutno z jej słów. Chciałabym żeby było tak, jak mówiła, ale rzeczywistość była zupełnie inna.
- Nie. Polecił mi wrócić do kraju i wyjść za innego mężczyznę - stwierdziłam gorzko.
- Jak to? - zdziwiła się marszcząc brwi. - Porozmawiam z nim. - Wstała z zamiarem wyjścia z komnaty, ale zatrzymałam ją chwytając za nadgarstek.
- Daj spokój. Może on ma rację - odparłam, a sułtanka wydawała się tym oburzona.
- Zwariowałaś? Jesteście dla siebie stworzeni, nigdy nie widziałam mojego brata bardziej szczęśliwego - mówiła żywo gestykulując. - Co ja pocznę bez ciebie? Z kim będę się dzieliła haremowymi plotkami, komu żaliła na swoją matkę? Proszę, przemyśl to - dodała niemal błagalnie.
- Moja najdroższa przyjaciółko, nawet jeśli wyjadę nic się między nami nie zmieni. Nie podjęłam jeszcze decyzji, ale jeżeli postanowię przenieść się do Polski, to będziemy pisały listy. No i nie odpuszczę sobie twojego ślubu z Bali beyem. - Uśmiechnęłam się, co kobieta odwzajemniła niepewnie. - Jak było na przejażdżce? - Zmieniłam temat.
- Świetnie. Padał śnieg, który skrzypiał pod naszymi stopami, Ayse Humasah biegała po lesie ciesząc się swoją ulubioną porą roku, a ja czułam się jak w bajce. - Rozmarzyła się.
- To dopiero początek waszej historii i wierzę, że będzie miała szczęśliwe zakończenie - przyznałam szczerze co sprawiło, że promienny uśmiech zagościł na ustach Pani Słońca i Księżyca.
Nagle drzwi otworzyły się a obok nas pojawił się Sumbul aga. Obie z zainteresowaniem zerknęłyśmy w jego stronę zauważając, że ma smętną minę.
- Pani. - Skłonił się nisko. - Wybacz, że przeszkadzam, ale mamy problem w haremie - wyjaśnił.
- Co się dzieje? - zaciekawiła się Mihrimah.
- Ariadna hatun i Sofia hatun się pokłóciły, obawiam się, że może dość do bójki - odrzekł.
- Och, nie mogłeś się sam tym zająć? - rzuciła wyraźnie zirytowana.
- Próbowałem, ale... - Chciał się bronić, jednak nie było mu dane dokończyć.
- Dobrze już, zajmę się tym. Katarzyna - zwróciła się do mnie. - Zastanów się nad tym i daj mi znać. - Pokiwałam głową składając niemą obietnicę, a szatynka opuściła pokój wraz z eunuchem.
Po krótkiej chwili również postanowiłam wyjść mając dość siedzenia zamknięta w czterech ścianach. Wstałam wychodząc na korytarz, po czym przeszłam przez salę nałożnic, gdzie córka padyszacha udzielała reprymendy nieposłusznym niewolnicom. Udałam się w stronę złotej drogi chcąc sprawdzić czy zapadła już jakaś decyzja w wiadomej sprawie.
CZYTASZ
Tysiąc Łez ✔️
Historical FictionTom I "Raj nieżywych dusz" Imperium Osmańskie w drugiej połowie szesnastego wieku swą potęgą zadziwiało wszystkie wielkie monarchie Europy. Chrześcijański świat drżał w obawie przed Sulejmanem Wspaniałym i nieprzychylnie patrzył na przyjazne kontakt...