Mihrimah
Czas nie leczy ran, tylko przyzwyczaja do bólu. Z każdym dniem coraz mniej łez, a więcej tęsknoty. Co to za życie, kiedy nie ma w nim miłości. Ja, potężna sułtanka, cierpię u boku mężczyzny, który powoduje u mnie jedynie smutek. Dwa razy prawdziwie kochałam i w obu przypadkach brutalna rzeczywistość pozbawiła mnie złudnych marzeń. Wciąż grałam idealną córkę, wierną żonę i wyrozumiałą siostrę. Ciągle myślałam o innych zamiast zatroszczyć się o siebie. Od dziecka starałam się zadowolić wymagającą matkę, ojca, w którym musiałam widzieć jedynie władcę i być oparciem dla rodzeństwa. Wszyscy wymagali ode mnie wiele nie pytając czego tak naprawdę pragnę. Nie dane mi było zaznać szczęścia u boku ukochanego. Widocznie mym przeznaczeniem nie było podziwianie odwagi walecznego Bali beya, który jako pierwszy zawładnął moim sercem, ani słuchanie miłosnych wierszy tworzonych przez wielkodusznego Yahyę beya. Los postawił na mojej drodze zazdrosnego Rustema, który nie był w stanie do mnie trafić. Może to wina różnicy wieku czy odmiennych charakterów, nie wiem. Zbudowałam wokół siebie mur nie do przebicia i jedynie najbliższym wyjaśniam jak go obejść. On pozostaje za tą barierą, choć stara się ją przeskoczyć. Wiem że w końcu odpuści, a ja odetchnę z ulgą. Małżeństwo z przymusu, na które wydałam zgodę pod wpływem silnych emocji, nie było dobrym pomysłem.
- Ciekawe co się stało, że matka wzywa nas w środku nocy - odezwał się Selim przerywając moje rozmyślenia.
- Mam nadzieję, że to nic złego - westchnęłam cicho nerwowo przechadzając się w tą i z powrotem.
- Mihrimah... - Rustem dotknął mojego ramienia w uspokajającym geście, ale kiedy zgromiłam go wzrokiem szybko zabrał rękę.
- Nie denerwuj się siostro. - Mehmed posłał mi życzliwy uśmiech, który odwzajemniłam z wdzięcznością.
Kiedy w korytarzu pojawił się Bayezid w towarzystwie Katarzyny wszyscy spojrzeli w ich stronę. Szybkim krokiem podeszłam do brata, który również przyglądał się wszystkim zgromadzonym.
- Nareszcie jesteś, czekaliśmy tylko na ciebie - mówiłam w imieniu swoim, Mehmeda, Selima, Cihangira oraz mojego męża.
Mustafa nie został powiadomiony przez moją matkę, która uważa go za największego wroga. Sama wysłałam do niego wiadomość z prośbą, aby przyjechał jak najszybciej.
- Wiadomo co się stało? - zapytał zdejmując pelerynę i oddając ją jednemu ze swoich ludzi.
- Nie. - Pokręciłam przecząco głową zerkając na dziewczynę stojącą obok bruneta. - Witaj. - Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
Do tej pory pamiętałam nasze pierwsze spotkanie i nie mogłam zrozumieć dlaczego Bayezid jeszcze nie zaprosił jej do swojej alkowy. Jest mądra, skromna i urodziwa, więc czego mu brakuje? Nie, nie będę się wtrącać, to jego sprawa. Widzę jednak, że są ze sobą blisko, więc muszę ją lepiej poznać. Kto wie, może kiedyś połączy ich wyjątkowe uczucie, przez jednych nazywane błogosławieństwem, a przez drugich przekleństwem.
- Witaj pani, miło cię widzieć - odpowiedziała na moje powitanie.
- Sułtanka Hurrem zaprasza was do środka. - Naszą uwagę przykuł Sumbul aga, który miał w zwyczaju pojawianie się tak niespodziewanie, jak gdyby wyrósł spod ziemi.
- Idź do siebie. - Książę zwrócił się do swojej towarzyszki, która posłusznie oddała nam szacunek i oddaliła się w kierunku sali należącej do nałożnic.
Spojrzałam na Cihangira, który stał parę kroków od nas pogrążony w zadumie. Dołączył do nas i razem przekroczyliśmy próg sypialni najpotężniejszej sułtanki jaką widział świat.
CZYTASZ
Tysiąc Łez ✔️
Historical FictionTom I "Raj nieżywych dusz" Imperium Osmańskie w drugiej połowie szesnastego wieku swą potęgą zadziwiało wszystkie wielkie monarchie Europy. Chrześcijański świat drżał w obawie przed Sulejmanem Wspaniałym i nieprzychylnie patrzył na przyjazne kontakt...