Rozdział 9

2K 138 20
                                    

Tydzień później

Nerwowo zacisnęłam dłoń na niewielkiej buteleczce. Gwałtownym ruchem starłam z policzka niechcianą łzę. To nie miejsce i czas na płacz. Muszę to zrobić powtarzałam sobie próbując przyjąć to do wiadomości. Zapomnę o wszystkim, znajdę się z powrotem w Polsce i moje życie wróci do normy. Znajdę mężczyznę, który pomoże mi wymazać z pamięci człowieka, którego pokochałam.

- Oczywiście, że nie. To niemożliwe - mruknęłam sama do siebie ze złością.

Westchnęłam ciężko opierając głowę na miękkiej poduszce. Dlaczego akurat jego musiałam obdarzyć uczuciem? Gdybym trzymała się od niego z daleka od początku, teraz nie miałabym problemu..

Retrospekcja, narracja trzecioosobowa

- Księżniczko. - Szpieg odezwał się cicho zerkając wyczekująco w stronę szatynki.

Ta, pogrążona w rozmyśleniach, początkowo go nie zauważyła. Jej wyobraźnia wydarła się daleko poza wszelkie granice. Wyobrażała sobie siebie w przyszłości, jako sułtankę u boku Bayezida, otoczoną gromadką dzieci. Jej stroje byłyby równie piękne jak niegdyś, twarz roześmiana, a serce przepełnione radością. Widziała wokół wierne służące, gotowe spełnić każdą jej prośbę. Mieszkałaby we wspaniałym pałacu w jednej z głównych prowincji, przyjmowałaby ważnych gości i wspierała działalność charytatywną. Zajmowałaby się również własnym koniem i często wybierałaby się na przejażdżki, aby móc poczuć upragniony zew wolności. Te marzenia jednak nie miały prawa stać się rzeczywistością, a Katarzyna doskonale o tym wiedziała. Jednak chciała choć na chwilę oderwać się od szarej codzienności i móc pobujać w obłokach.

- Murat. - Dziewczyna w końcu uraczyła sługę spojrzeniem.

- Czy coś się stało? - zapytała podejrzewając, że przyszedł list od jej ojca.

- Chodź ze mną, to ważne - odparł cicho z poważną miną wskazującą na wielką wagę owej sprawy.

Katarzyna nie śmiała protestować dobrze wiedząc, że chodzi o jej ojczyznę. Skinęła lekko głową i w towarzystwie mężczyzny wyszła na korytarz. Przystanęli w jednym z wielu ślepych zaułków seraju i czekała na wyjaśnienia.

- Wczoraj poseł przekazał mi wiadomość od twojego ojca do mnie. Kazał dać ci to. - Podał jej fiolkę wypełnioną substancją o nieokreślonym kolorze, delikatnie wpadającą w odcienie żółci.

- To jest trucizna? - spytała z przestrachem wpatrując się w niewielki przedmiot.

Było to pytanie czysto retoryczne, więc nawet nie czekała na potwierdzenie. Wiele razy widziała takie rzeczy, w końcu wychowała się w zamku. Tam często dochodziło do wszelakich morderstw. Starała się trzymać od tego z daleka, lecz pewnych incydentów nie dało się ignorować i chcąc czy nie chcąc, była wplątana w ten świat od urodzenia.

- Kogo mam zabić? Dlaczego? Nie zrobię tego - powiedziała szybko kręcąc energicznie głową.

Po co ojciec mi to wysłał? zastanawiała się gorączkowo. Na samym początku uprzedziła go, że nie jest w stanie skrzywdzić niewinnych ludzi. Zawsze powtarzała, że nie zabije nikogo, kto na to nie zasłużył i pragnęła się tego trzymać. Rodzic tymczasem miał wobec niej inne plany.

- Musisz otruć księcia Bayezida - odparł krótko wprawiając księżniczkę w osłupienie.

Nie mogła tego uczynić. Gdyby zabiła jego, zabiłaby siebie. Jej serce należy do księcia, podarowała mu je nieświadomie i nie potrafi go już odzyskać.

Tysiąc Łez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz