11. Wybaczenie

856 53 32
                                    

Twarz Bayezida stężała, a jego oczy rozbłysły niebezpiecznie. Przez ciało Ismihan przeszedł nieprzyjemny dreszcz, odruchowo cofnęła się o krok, czując wewnętrzny strach. Rzadko widywała męża w takim stanie, wiedziała jednak, że ta porywcza natura, choć uśpiona, czasem dawała o sobie znać. I wszystko wskazywało na to, iż właśnie nadszedł ten moment.

- Zdradziłaś mnie? - Ni to krzyk, ni warknięcie wyrwało się z gardła padyszacha.

Polka przełknęła głośno ślinę. Przerażenie było jedynym uczuciem, jakie towarzyszyło jej w tamtej chwili. Pożałowała swoich słów, wyjawienia tej tajemnicy, która powinna pozostać sekretem. Zrozumiała to, jednak było już za późno na cofnięcie tej decyzji.

- Tak - odrzekła niemal szeptem.

Poczuła mocne szarpnięcie za rękę, ledwo nadążała za szybkim tempem, jakim szedł sułtan, prowadząc ją w stronę lasu. Potykała się o długą suknię, nie mając okazji, aby unieść przód kreacji, ale mężczyzna nie zwracał na to najmniejszej uwagi. Chciała zapytać, dokąd zmierzają, lecz głos grzązł w gardle. Bezwiednie wpatrzona w sylwetkę monarchy, w jego zacięte oblicze i grymas złości, szukała dawnego uczucia. Poszukiwała miłości, tak ogromnej i pięknej, tej, którą zachwycali się mniej zawistni mieszkańcy pałacu oraz poddani. I to, że nie mogła jej odnaleźć, bolało najbardziej.

- Klękaj. - Wyrwana z rozmyśleń, nieobecnym wzrokiem prześledziła otoczenie, w jakim się znajdowali. Wszechobecne drzewa przysłaniały widok, przez liście wysokich dębów i buków jakby niepewnie prześwitywały promienie słońca, a wiatr delikatnie kołysał ich gałęziami. - Klękaj! - powtórzył głośniej, dopiero wtedy to polecenie w pełni dotarło do królewny, otrzeźwiając ją.

- Słucham? - Zmarszczyła brwi, patrząc na niego ze zdziwieniem.

- Nie będę powtarzał trzeci raz - mruknął gniewnie, zaciskając dłonie w pięści.

- Nie zrobię tego. - Pokręciła gwałtownie głową. - Nie jestem twoją sługą.

- Radzę ci wykonać mój rozkaz, bo inaczej źle to się dla ciebie skończy - warknął, mrużąc powieki.

- Co, mam uklęknąć i błagać cię o wybaczenie? - prychnęła, zadzierając brodę do góry, a że była niższa od swego rozmówcy, wyglądało to dość zabawnie, choć w tej sytuacji żadnemu z nich nie było do śmiechu. - A może ty to zrób? Ile razy mnie zdradziłeś, jak wiele kobiet przewinęło się przez twoją alkowę? Ile razy łamałeś mi serce, bawiąc się moimi uczuciami? I dlaczego? Bo jesteś władcą i wszystko ci wolno. A ja jestem tylko kobietą, która nie ma prawa protestować, bo ty masz harem i możesz korzystać do woli, nie przejmując się niczym. Nie przewidziałeś tylko jednego. Trafiłeś na księżniczkę, w dodatku wychowaną w innej kulturze. W moim kraju ja jestem najważniejsza, to mnie należą się zasługi i honory, ja stanowię największą świętość i nikt, nawet żaden z przywódców wielkiego świata, nie ma prawa traktować mnie w ten sposób. Chcesz mnie zabić? - Pociągnęła za fragment jego szaty, ukazując pochwę z mieczem. - Uczyń to. Pamiętaj jednak, że mimo, iż przyjęłam twoją religię, wciąż cały naród chrześcijański wspiera mnie i mój kraj. Licz się z tym, że pozbawiając mnie życia, rozpętasz wojnę, jakiej ten świat jeszcze nie widział.

I, po tym monologu, spodziewała się wszystkiego. Wybuchu złości, odejścia w milczeniu, nawet własnej śmierci. Wszystkiego, tylko nie tego, co nastąpiło. Bowiem Bayezid, uprzednio powierzając sułtance swą broń, upadł na kolana, zupełnie zaskakując Katarzynę.

- Co ty... - urwała w połowie zdania, nerwowym ruchem odgarniając z czoła niesforne kosmyki. Odchrząknęła, rozglądając się niepewnie. Gdyby ktoś zobaczył tę scenę, autorytet padyszacha odszedłby w zapomnienie. - Wstań natychmiast - syknęła, posyłając mu karcące spojrzenie, trochę jak matka patrząca na nieposłuszne dziecko.

Tysiąc Łez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz