18. Dynastia

481 29 44
                                    

15 maja 1557 roku, Konstantynopol

Ciemność, rozświetlana jedynie ciepłym blaskiem lichych pochodni. Martwa cisza, przerywana odgłosami biegających szczurów. Strażnicy o nieprzeniknionych twarzach, nieskorzy do jakiejkolwiek dyskusji. Ciężkie, duszne powietrze wypełnione stęchlizną, gryzące przy każdym głębszym wdechu. Pośród tego wszystkiego mężczyzna w brudnej, podartej koszuli, niegdyś będącej elementem eleganckiego stroju, dziś przypominającej żebracze łachmany. Wpatrzony z nadzieją w widoczny na ścianie, wąski przesmyk światła, zastygły w oczekiwaniu. Poszarzała cera, spierzchnięte z niedoboru wody wargi, zbyt długie, skołtunione włosy; obraz nędzy i rozpaczy. I nowa rzeczywistość, do której nie potrafił przywyknąć.

Nagły stukot pantofelków na schodach wybudził go z otępienia. Wstał, przygładzając na swym ciele skrawki odzienia i niemal namacalnie czując, jak odgłos kroków synchronizuje się z jego sercem, przyspieszającym swój rytm. Minęło kilka długich sekund nim klucz zgrzytnął w mosiężnym zamku, a zmęczony strażnik z ociąganiem otworzył masywne, żelazne drzwi, które za moment ponownie zatrzasnęły się z hukiem. I wnętrze celi wypełniały już dwa niespokojne oddechy.

- Katarzyna.

Drżący szept, wydany przez wycieńczony organizm, przeciął milczenie. Widoczny kontrast pomiędzy stojącymi naprzeciw siebie postaciami wprawił Aleksandra w poczucie osobliwej niepewności; w jednej chwili poczuł się niegodzien tego, by choć zerkać na polską księżniczkę. Spuścił więc wzrok, skupiając go na czubkach swych butów i przygarbił chude ramiona, nie przypominając tego, kim był, gdy widzieli się po raz ostatni. Wówczas z dumą pełnił obowiązki dowódcy polskiej straży, gotów poświęcić wszelkie drzemiące w nim siły, by chronić swą panią. Teraz, wyczerpany długotrwałym pobytem w więzieniu, nie byłby w stanie unieść miecza.

- Aleksandrze.

Szelest drogocennej sukni zasugerował zmniejszenie dystansu między nimi, co potwierdził także kwiatowy zapach, który dotarł do nozdrzy Polaka, zastępując smród stęchlizny. Ostatecznie uniósł nieco głowę, wyczuwając na swym ramieniu ciepły ciężar, ten sam, którego nie potrafił zapomnieć od tamtej chłodnej, listopadowej nocy, gdy znaczył każdy fragment jego ciała w grzesznym uniesieniu. Ich tęczówki spotkały się na krótką chwilę, a aura, jaką roztaczała Jagiellonka, wywołała kolejną falę wstydu; nigdy nie powinna oglądać go w takim stanie.

- Wybacz, nie jestem godny nadal ci służyć, zawio...

- Shh... - Dotyk szczupłych palców na zastygłych w połowie słowa wargach skutecznie uciszył mężczyznę, nakazując mu wysłuchać w ciszy tego, co miała do powiedzenia. - Nie zawiodłeś mnie, nawet tak nie myśl - oznajmiła stanowczo, bez cienia uśmiechu na swej poważnej, niemal posągowej twarzy; w tamtym momencie przypominała swego ojca bardziej niż kiedykolwiek. Nie dało się na nią patrzeć i nie mieć skojarzeń z dobrodusznym, acz srogim władcą Polski, który rządził krajem twardą i sprawiedliwą ręką. - Przyszłam tutaj, by zapewnić cię, iż jestem przekonana o twojej niewinności. Prawdziwy sprawca jest wśród nas i zrobię wszystko, aby jak najszybciej go odnaleźć. Nie może pozostać bezkarny. Wiem, że ty nie masz z tym nic wspólnego.

- Nigdy nie ośmieliłbym się czyhać na życie osmańskiego władcy - zapewnił solennie, nieco odzyskując rezon. - Bóg, honor i ojczyzna to dla mnie najświętsze wartości. Nie splamiłbym żadnej z nich tak haniebnym czynem.

- Czyż ja nie jestem jedną z twych świętych wartości? - Nie mogła darować sobie tej uwagi, dopełnionej figlarnym uśmiechem, przypominającym im obojgu beztroskie czasy spędzone w Krakowie, będące źródłem niezapomnianych wspomnień, lecz niemożliwe do powtórzenia.

- Jesteś dla mnie największą wartością - odpowiedział zgodnie z kodeksem rycerskim, podsycanym dodatkowo tym palącym uczuciem, które płonęło w nim odkąd przekroczyli granicę przyjaźni i nic nie potrafiło ugasić tego ognia, ogrzewającego jego duszę podczas każdej bezsennej nocy w zimnym lochu. - Nie mogę wybaczyć sobie, iż nie jestem w stanie wspierać cię w tym śledztwie i chronić twego życia za cenę własnego. Błagam, uważaj na siebie.

Tysiąc Łez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz