Mihrimah
Oszołomiona nie potrafiłam oderwać wzroku od sułtana, który wciąż nie mógł powstrzymać śmiechu. Spodziewałam się wszystkiego. Sądziłam, że będzie zły, trudno będzie mi go przekonać. Nigdy jednak nie pomyślałabym, że zareaguje w ten sposób.
- Ojcze..? - odezwałam się niepewnie.
- Dziecko, co ty wygadujesz? - zapytał kiedy w końcu się opanował, a ja westchnęłam cicho.
Wiedziałam. Wciąż widzi we mnie swoją małą córeczkę, która zakochała się w starszym od siebie mężczyźnie, w dodatku bez wzajemności. Sprawy jednak miały się inaczej, a ja byłam pewna, że Bali bey odwzajemnia moje uczucia.
- Mówię prawdę, Bali bey może potwierdzić moje słowa - zapewniłam.
- Moja najdroższa córko, pamiętam twoje zauroczenie z czasów dzieciństwa, ale nie rozumiem po co do tego wracasz. Masz kochającego męża i piękną córkę, nie psuj tego swoimi niespełnionymi marzeniami - odparł spokojnie, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało. - Idź do swojej komnaty i więcej nie wracajmy do tego tematu.
- Nie - powiedziałam natychmiast. - Nie wyjdę stąd dopóki nie otrzymam zgody na rozwód - oświadczyłam twardo.
- Mihrimah! - Sulejman podniósł głos marszcząc gniewnie brwi. - Jak śmiesz odzywać się do mnie w ten sposób?!
- Straże! - zawołałam patrząc mu prosto w oczy. - Wezwijcie Bali beya - dodałam kiedy za mną pojawił się jeden ze strażników.
Mężczyzna pokornie wykonał mój rozkaz znikając w głębi korytarza. Padyszach był wściekły, ale nie miałam innego wyjścia. Tylko w ten sposób mogłam wpłynąć na jego decyzję.
- Mihrimah. - Władca zacisnął dłonie w pięści mierząc mnie surowym spojrzeniem. - Co ty wyprawiasz? Chcesz ośmieszyć się przede mną i szambelanem?
- Chcę udowodnić ci, że mam rację. Proszę, nie gniewaj się. Sam najlepiej rozumiesz jak wiele jesteśmy w stanie zrobić w obliczu prawdziwej miłości. Błagam, zrozum mnie i nie pozwól abym zaprzepaściła tą szansę - poprosiłam licząc, że ulegnie moim namowom.
Westchnął ciężko, ale skinął lekko tym gestem dając mi do zrozumienia, że zgadza się wysłuchać mojego ukochanego. Z ulgą spojrzałam w stronę wejścia, gdzie zdążył pojawić się ten, o którym rozmawialiśmy.
- Panie, sułtanko. - Okazał nam szacunek i za pozwoleniem padyszacha zbliżył się stając obok mnie.
- Bali bey - zaczął lustrując go wzrokiem. - Moja córka poprosiła mnie o zgodę na rozwód z Rustemem paszą twierdząc, że jesteś w niej szalenie zakochany. Czy to prawda? - zapytał sceptycznie.
- Tak. Zrozumiałem, że sułtanka jest wszystkim czego pragnę - potwierdził wprawiając ojca w zdumienie, a ja poczułam się spokojniejsza.
- No dobrze. Skoro tak się kochacie, macie moje błogosławieństwo. Mihrimah, możesz rozwieść się z Rustemem kiedy zechcesz. Zaraz po tym rozkażę urządzić wesele na jakie zasługuje moja córka. - Tymi słowami sprawił, że przez chwilę nie potrafiłam się ruszyć.
Czy ja się przesłyszałam? Niemożliwe, że tak łatwo wyraził zgodę na rozwód i ślub... Jeśli to był tylko sen, to nie chciałam się z niego budzić. Byłam niesamowicie zaskoczona i szczęśliwa jednocześnie. W tej samej chwili słońce wyjrzało zza ciemnych chmur, jakby Bóg również cieszył się z mojej radości. To znak, że postąpiłam słusznie, a przychylność rodzica tylko to potwierdziła. Kiedy dotarło do mnie, że stoję jak kołek ruszyłam do przodu padając na kolana u jego stóp.
CZYTASZ
Tysiąc Łez ✔️
Historical FictionTom I "Raj nieżywych dusz" Imperium Osmańskie w drugiej połowie szesnastego wieku swą potęgą zadziwiało wszystkie wielkie monarchie Europy. Chrześcijański świat drżał w obawie przed Sulejmanem Wspaniałym i nieprzychylnie patrzył na przyjazne kontakt...