One-shot

1.7K 91 17
                                    

Narracja trzecioosobowa
Niczego w życiu nie możemy być pewni, poza jednym. Wszyscy, prędzej czy późnej, umrzemy. Czasem śmierć jest wybawieniem, ale znacznie częściej rozpaczamy po stracie ukochanej osoby. Niekiedy jej pragniemy, a kiedy przychodzi robimy wszystko, aby ją odpędzić. Jednak wtedy nie ma już odwrotu. Koniec może być początkiem, a początek końcem.
Kobieta odziana w czerń spacerowała po lesie. Jej suknia co rusz zahaczała o wystające konary drzew czy gałęzie krzewów. Słońce świeciło jasno, a na niebie nie było ani jednej chmury. Światło przedzierające się przez liście oświetlało jej drogę i tworzyło magiczny klimat. Ciemna chusta umieszczona na jej głowie delikatnie powiewała na wietrze. Blada twarz, sztuczny uśmiech przyklejony do ust, niby zwyczajna śmiertelniczka chcąca odetchnąć świeżym powietrzem. Tylko oczy już nie były takie, jak wcześniej. One zdradzały wszystko, ich nie mogła zakryć. Lazurowe tęczówki straciły dawny blask, lśniły łzami, które nigdy nie mogły wypłynąć. Ona była silna, ona nie płakała, nie rozpaczała. Każdy miał prawo szlochać, krzyczeć i usychać z tęsknoty. Każdy, tylko nie ona. Nie mogła się załamać, musiała pozostać ostoją dla swoich bliskich. Musiała być dla nich wsparciem, musiała... Ale bywały chwile, kiedy miała wszystkiego dosyć. Właśnie w takich momentach przychodziła do miejsca, z którym nie wiązały się żadne wspomnienia. Tu nic nie przypominało jej tego, co na dobre odeszło. Wsłuchiwała się w dźwięki przyrody, podziwiała leśne stworzenia, po prostu znikała w innym świecie. Tam nie było żalu, nic jej nie ograniczało, nic już nie musiała. Lecz nawet tam, gdzie zwykle odnajdywała spokój i siłę, aby wrócić do codzienności, nie pozwalała sobie na słabość. Wciąż kroczyła dumnie wyprostowana, przymykała powieki kiedy czuła, że nie może już wytrzymać i brała głęboki oddech, który skutecznie hamował wybuch emocji. Otoczyła się wysokim, mocnym murem, którego nie dało się zburzyć. Postanowiła nigdy więcej nie okazywać uczuć i trwała przy tym twardo nie zamierzając odpuścić. Tego dnia, dokładnie rok temu przysięgła sobie, że nikt już jej nie skrzywdzi. Dlatego ta bariera, którą sama stworzyła, była nie do przebicia.
- Stój! - krzyk dotarł do jej uszu, jednak nie wywołał żadnej reakcji - Zaczekaj! - szła dalej przed siebie ani nie zwalniając, ani nie przyspieszając kroku.
Zatrzymał ją dopiero mocny uścisk i pociągnięcie w drugą stronę, przez co zachwiała się lekko i chcąc czy nie chcąc spojrzała na swoją towarzyszkę. Jej granatowa kreacja przeplatana złotym haftem była lekko ubrudzona błotem, brązowe włosy rozwiane i splątane, a srebrny diadem przekrzywiony, co wskazywało, że biegła.
- Coś się stało? - zapytała starsza beznamiętnym tonem.
- Tak, z tobą stało się coś niedobrego. Ile jeszcze będziesz nosiła żałobę, zobacz, wszyscy starają się uśmiechać, cieszyć drobnymi rzeczami, a ty? Nawet dzieci zauważają, że z ich matką jest coś nie tak. Powiedz, jak mam ci pomóc? - mówiła błagalnie.
- Właśnie widzę - mruknęła lustrując krytycznie jej strój.
- Gdzie jest moja przyjaciółka? Chcę odzyskać tą dawną ciebie - wyszeptała.
- Nie ma już dawnej mnie - syknęła ciemnowłosa wyrywając nadgarstek - I nigdy nie będzie. Wracaj do nich, cieszcie się tym złudnym szczęściem - dodała wskazując kilka postaci stojących w większej odległości - Ale beze mnie - warknęła i odwracając się napięcie oddaliła idąc we wcześniej obranym kierunku.
- Jesteś bezdusznym potworem! Pomyślałaś o swoich dzieciach, co mam im powiedzieć?! Że ich matka chce dołączyć do... - urwała, a desperacki krzyk przerodził się w żałosne łkanie.
Sułtanka upadła na miękką trawę, a słona ciecz nie przestawała płynąć po jej policzkach. Ona też cierpiała, każdy odczuwał tą stratę, ale minęło już dość czasu, aby zacząć wszystko od nowa. Przez te trzysta sześćdziesiąt pięć dni codziennie patrzyła jak jej przyjaciółka coraz bardziej zamyka się w sobie, ukrywa za maską obojętności i wycofuje z normalnego funkcjonowania. Tłumiła w sobie wszelkie lęki, troski, zmartwienia, a to nie wyszło nikomu na dobre. Niby zajmowała się dziećmi, śmiała z zabawnych sytuacji, rozmawiała z innymi, ale myślami była gdzieś daleko. Pogrążona we wspomnieniach, których nie chciała zapomnieć. Żyła przeszłością, tym, co minęło bezpowrotnie.
Nic nie docierało do kobiety, która żałobę przeżywała wyjątkowo dotkliwie. W środku rozpadła się na tysiąc maleńkich kawałków, których sama nie potrafiła poskładać. Na zewnątrz pozostawała niewzruszona, wykonywała swoje obowiązki, ale nie istniała. Była ciałem, ale dusza umarła. Pozostawała pustą skorupą i nic już nie mogło tego zmienić. Ta jedyna osoba, która rozumiała ją lepiej niż ona sama, spoczywała w grobie. Spojrzała w stronę urwiska siadając na jego krawędzi. Na dole były ostre skały, które mogły szybko zakończyć jej udrękę. Tylko jeden ruch i znów znajdzie się u boku człowieka, który pokazał jej piękno miłości.
- Nie rób tego - tym razem dało się usłyszeć inny głos, należący do ostatniej osoby, którą chciała widzieć - Będziesz tego żałować.
- Nie udawaj, że się mną przejmujesz. Gratulacje, wygrałaś. Możesz iść świętować - odezwała się, a smutny uśmiech zagościł na jej ustach.
- Choć raz mnie posłuchaj... Nie! - krzyknęła, ale było już za późno.
Rzuciła się w otchłań bez dna, wpadła w objęcia śmierci, która przyjęła ją z otwartymi ramionami. A potem znalazła się w raju, tam, gdzie trafili wszyscy, za którymi tęskniła. Koniec jej ziemskiego życia był początkiem wspaniałej bajki, która miała trwać wiecznie, ale to już zupełnie inna historia...
_________________________
Hej!
Wybaczcie, że to nie rozdział. Zaczęłam go pisać wczoraj, ale nie skończyłam i myślałam, że zrobię to dzisiaj i go wam wstawię. Jednak wieczorem po przeczytaniu rozdziału jednego z moich ulubionych opowiadań w mojej głowie zrodził się pomysł pewnej zagadki i nie mogłam go nie wykorzystać. Tak oto powstał ten krótki tekst, a dedykuję go wspaniałej KaroliBojarCichockiej, bo to właśnie jej opowieść tak mnie zainspirowała.
Zapytacie pewnie co mam na myśli mówiąc, że to zagadka. Otóż nie podałam wam imion żadnego z bohaterów, którzy wystąpili powyżej. Chcę, żebyście sami doszli do tego co przedstawia ten one-shot i kto w nim występuję. Podpowiem wam, że jest to przyszłość, ale takie wydarzenia wcale nie muszą mieć miejsca. Jest to przyszłość, która zawsze może ulec zmianie. Coś takiego jak w poprzednim, gdzie jednak napisałam wam, że chodzi mi o Kasię c; Tutaj nic wam nie zdradzę i zostawiam was z tym licząc na waszą kreatywność ;3
Niech każdy, kto przeczyta koniecznie zostawi komentarz!
Rozdział 25 mam napisany tak mniej więcej w połowie, więc niedługo postaram się go dodać <3
Buziaki ;*
PS Nie, to nie Hurrem jest główną bohaterką, jak może sugerować gif :D Ale jest on też małą podpowiedzią, także weźcie go pod uwagę c;

Tysiąc Łez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz