Rozdział 46

1.5K 93 75
                                    

Tydzień później

Kobieta o oliwkowej cerze i długich, prostych, ciemnobrązowych włosach przeszła przez masywne, drewniane drzwi. Zaraz za nią podążał jeden z eunuchów oraz Afife hatun, która zerkała z ciekawością na przybyłego gościa. Tylko kastrat wiedział, kim jest nowa mieszkanka pałacu, jednak nie zdradził nic zarządczyni haremu. Kilka kroków za nimi szli również dwaj słudzy niosący skrzynie, w których znajdowały się rzeczy należące do niewiasty. Przed wejściem do haremu cały orszak zatrzymał się, a aga podbiegł naprzód, aby móc zapowiedzieć nadejście gościa.

 Przed wejściem do  haremu cały orszak zatrzymał się, a aga podbiegł naprzód, aby móc  zapowiedzieć nadejście gościa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Destur! Prenses Anahita Kebire hazretleri! - zawołał donośnie, tak, aby każda z nałożnic mogła to usłyszeć.

Po tych słowach księżniczka wkroczyła do głównej sali z wysoko uniesioną głową, nie zaszczycając żadnej z branek spojrzeniem. Niewolnice natomiast dyskretnie zerkały na nią, cicho spekulując między sobą, kim może być ta piękność i co tu robi. Po drodze zdjęła purpurową pelerynę chroniącą przed zimnem i rzuciła ją w kierunku Kiraza agi, tym samym okazując zupełny brak szacunku dla swej służby.

- Afife hatun - odezwała się delikatnym, aksamitnym głosem, przyjemnym dla ucha.

- Słucham, księżniczko. - Była mamka Sulejmana zbliżyła się do nowo przybyłej.

- Zanieście wszystko do mojej komnaty, chciałabym spotkać się z sułtanem - odpowiedziała wyniośle, lustrując otoczenie, w jakim się znalazła i porównując je do pałacu, w którym się wychowała.

- Padyszacha nie ma, wybrał się na polowanie wraz ze swoimi braćmi - wyjaśniła starsza z nich, zdziwiona zachowaniem swej towarzyszki. - Wróci wieczorem - dodała po chwilowym milczeniu, niezbyt zachwycona postawą przyjezdnej.

- W takim razie przygotujcie mi hammam, chcę odpocząć - poleciła, poprawiając ciemnozieloną suknię ze złotymi zdobieniami, w którą była ubrana.

- Oczywiście - mruknęła Afife, postanawiając odpuścić i nie zadawać żadnych pytań, po czym wskazała Anahicie odpowiednią drogę.

Kobieta podążyła we wskazanym kierunku, bacznie obserwując wszystko, co mijała. Ciemnie zasłony i nieliczne ozdoby przypominały o nadal panującej żałobie po zmarłym, dziesiątym przywódcy Osmanów. Jednak każdy przedmiot, który dostrzegła księżniczka, był drogocenny i pokazywał ogromny przepych oraz bogactwo, jakie posiadała ta dynastia. Safawidzi też niegdyś byli tak potężni pomyślała smutno piwnooka, powracając w wyobraźni do czasów dzieciństwa, spędzonego na perskim dworze. Pamiętała swojego ojca, srogiego i okrutnego władcę, przy córce zmieniającego się w troskliwego rodzica. Matka Anahity, kruczowłosa Ahu, zajmowała wyjątkowe miejsce w sercu wielkiego szacha, toteż właśnie ona była najukochańszą pociechą władcy. Otrzymała najlepsze wykształcenie, znała kilka języków, świetnie posługiwała się bronią. I nagle żywot usłany różami przeminął, pękł niczym mydlana bańka. Nadeszły czasy świętej wojny, okres grozy i niepokoju, zakończony śmiercią Tahmaspa i chaosem w państwie.

Tysiąc Łez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz