Rozdział 30

1.7K 116 24
                                    

Kilka dni później, Nuriye

Szary świt, szare myśli, szara suknia. Jasne loki spływające kaskadami na plecy oraz rumiane usta idealnie komponowały się ze sobą i tworzyły spójną całość. Jedynie szafirowe tęczówki odznaczały się na tle mej bladej twarzy. Niewiasta o anielskiej urodzie mawiali ci, którzy mnie nie znali. Powinnaś mieć na imię Melek słyszałam od każdego. Jednak ja nie byłam aniołem. Nazwali mnie Nuriye, kobieta światło wśród ludzi. Ten magiczny blask, który roztaczam wokół siebie, wkrótce oślepi mych wrogów. Upadną tak nisko, że już się nie podniosą.

Budzenie się jeszcze przed przyjściem Afife hatun było w haremie czymś niezwykłym i niespotykanym. Każda z nałożnic pragnęła spać jak najdłużej, a słysząc krzyk zarządczyni chowała głowę pod poduszkę, aby jeszcze przez kilka minut zostać w łóżku. Kiedy więc kolejny raz z rzędu wstałam wraz z pierwszymi promieniami słońca, kilka dziewcząt, którym nieświadomie zakłóciłam odpoczynek obdarzyło mnie nienawistnym spojrzeniem.

- Ty. - Filigranowa blondynka podniosła się z posłania wygładzając koszulę nocną. - Kim w ogóle jesteś? Niech ktoś cię odeśle, wytrzymać się z tobą nie da - stwierdziła, a dwie inne przytaknęły.

- Wybacz pani, nie chciałam przeszkadzać - rzuciłam ironicznie, na co zmrużyła gniewnie powieki.

- Kiedy już trafię do alkowy księcia Bayezida i urodzę mu syna, ciebie pierwszej się pozbędę - zapewniła wracając na swoje miejsce i przykrywając się kołdrą.

- Powodzenia - mruknęłam pod nosem siadając na materacu i tępo wpatrując się przed siebie.

Zaczęłam rozmyślać o rzeczach, które tego dnia chciałam wykonać. Niestety, cisza została przerwana przez radosny, dziecięcy okrzyk. Spojrzałam w stronę, z której dochodził dostrzegając tam małą dziewczynkę o falowanych, jasnobrązowych włosach. Różowa sukienka, w którą była ubrana, powiewała wraz z jej ruchami. Wstałam zbliżając się do niej i kucnęłam, aby być na tej samej wysokości.

- Jak się nazywasz? - zapytałam łagodnie starając się uśmiechnąć, ale prawda była taka, że nie przepadałam za dziećmi.

- Alime, sułtanka Alime. - Uniosła dumnie głowę. - Zaprowadź mnie do taty - rozkazała, przez co prawie wybuchłam śmiechem.

- Oczywiście sułtanko - odparłam pokornie. - Gdzie on jest?

- U siebie - wyjaśniła, ale widząc, że nic mi to nie mówi, dodała. - Mój tata to książę Bayezid.

- A więc chodźmy. - Wyprostowałam się i biorąc Alime za rękę skierowałam do wyjścia, co oczywiście nie uszło uwadze pozostałych konkubin.

Szłyśmy korytarzem prowadzącym do komnaty mojego brata i rozmawiałyśmy, a w zasadzie ona opowiadała mi jakąś historię, a ja udawałam, że jej słucham. Tym sposobem po kilku minutach doszłyśmy na miejsce.

- Nie możesz tam wejść. - Strażnik zatrzymał mnie kiedy chciałam zapukać do drzwi. - Książę jest zajęty.

- Przekażcie mu, że córka chce się z nim widzieć - odpowiedziałam, bo moim zadaniem było jedynie wskazanie Alime gdzie ma pójść, przecież nie zamierzałam wchodzić do środka wraz z nią.

- To niemożliwe, książę spędza czas ze swoją faworytą, Emine hatun - wytłumaczył wartownik.

- Rozumiem. - Mój umysł zaczął pracować i podsuwać mi pomysły na wykorzystanie tej informacji, - Spotkasz się z tatusiem później - zwróciłam się do szatynki, która ze smutkiem zerknęła w stronę drewnianych wrót prowadzących do sypialni jej ojca.

Tysiąc Łez ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz