Jest niedziela rano a mnie budzi najpiękniejszy zapach na całym świecie.. Czyżby mama zrobiła śniadanie? Wstałam z łóżka na piżamę, w postaci bluzki do połowy uda i majtek, narzuciłam swoją bordową bluzę, na stopy jeszcze nałożyłam kapcie i zbiegłam na dół.
- mamo co tak pachnie do góry czuć!- weszłam do kuchni a tam...
- hej śpiochu- Shawn przywitał mnie uśmiechem.
- hej.. Umm Shawn..?
- tak?
- nie chce być niegrzeczna ale co ty tu robisz?
- nasze mamy pojechały na zakupy, twoja poprosiła abym cie obudził ale nie mogłem.. Tak słodko spałaś.. Więc postanowiłem, że zrobię ci śniadanie!
- to słodkie- uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej chłopaka- dziękuję.
- dla ciebie wszytko księżniczko- cmoknął mnie w czoło, na co dostałam gęsiej skórki.
- czuje się zaszczycona... Herbaty?
- już nam zrobiłem- chłopak pokazuje na stół gdzie stoją dwie herbaty...
- jesteś niemożliwy- prycham pod nosem i siadam do stołu. Przyglądam się dokładnie chłopakowi. Szerokie, umięśnione ramiona pod czarnym T-shirt'em. Długie nogi... Można by tak wymieniać w nieskończoność...
- zrób sobie zdjęcie starczy na dłużej- zaśmiał się. Zrobiłam się cała czerwona... Zakryłam twarz włosami.
- spadaj- mruknęłam i wzięłam łyk herbaty.
- oj i tak mnie kochasz księżniczko- pokazał mi język.
- niestety..- zaśmiałam się.
- co to miało znaczyć?- zapytał unosząc brew.
- nic nic..- powiedziałam cicho, a mały uśmiech wkradał się na moje usta.
- czy ty coś sugerujesz?
- ja? Nieee. A tak w ogóle to kiedy to śniadanie?
- zapomniałem, że mam przed sobą wieczne głodne dziecko.- wyszczerzyłam się na jego słowa.- gotowe!
- a co jemy?
- naleśniki z owocami- uśmiechnął się dumnie.
- ty umiesz gotować?- zapytałam udając szok.
- ha ha- zaśmiał się sarkastycznie.- tak umiem i to nawet nie wiesz jak..
- znalazł się skromniś... A mówiłeś mi, że nie umiesz gotować.
- najwyższa pora się nauczyć niedługo mam osiemnaście lat..
- właśnie! Ale ty jesteś stary..- chwyciłam się za głowę, z trudem próbując powstrzymać śmiech.
- ty masz piętnaście. Nie jesteś lepsza- wycelował we mnie łopatką którą przewracał naleśniki. Ten widok tak mnie rozśmieszył, że teraz już zwijałam się ze śmiechu...
- z czego się śmiejesz?- zapytał rozbawiony moim zachowaniem.
- ty.. I ta łopatka...- nie mogłam się wysłowić. Usiadłam na ziemię i podkuliłam nogi i oparłam czoło na kolanach.
- bo się zapowietrzysz..- Shawn dorównuje mi.
- moja wina? Ty mi wymachujesz łopatką- uspokajam się powoli i opieram plecami o blat. Shawn siada obok mnie.
- jesteś niemożliwa- kręci głową ze śmiechem.
- ale i tak mnie uwielbiasz- uśmiecham się dumnie.
- nie..- przybliża się do mnie, a ja patrze na niego pytająco- ja cię kocham- po tych słowach łączy nasze usta w delikatnym pocałunku, który oddaje.Shawn
Nie mam pojęcia jak to się stało, że w tak krótkim czasie potrafiłem się od niej uzależnić... Można by pomysleć, że to wręcz niemożliwe... A jednak.
Odsuwam się od niej choć to bardzo trudne..
- głodna?- pytam podnosząc się do góry i podając jej rękę żeby też mogła wstać.
- bardzo- uśmiecha się do mnie.
- zapraszam wiec panienkę do stołu..- kłaniam się wskazując na stół. Ann wybucha śmiechem i siada na wskazane miejsce. Nakładam naleśnika na talerz, na jedną stronę kładę owoce i składam na pół po czym delikatnie posypuje cukrem pudrem.- smacznego!- podaje jej talerz.
- no, no.. Postarałeś się..- spojrzała na mnie- a ty nie jesz?
- ja już jadłem.
- mam jeść sama?- kiwnąłem głową.- jak chcesz...- wzruszyła ramionami i wzięła się za posiłek.
- co dziś robimy?- Ann spytała kiedy odkładała talerz do zmywarki.
- a na co masz ochotę?
- dzisiaj chce mi się tylko spać...- zaśmiałem się na jej wyznanie.
- coś jeszcze?
- mam straszną ochotę na coś słodkiego.. Chwila mam ochotę na dużo słodyczy. Tak. To plan na dziś idziemy do sklepu po dużo słodyczy, wracamy i włączamy film. Co ty na to? Prawda, że jestem genialna?!
- tak to prawda- śmieje się. Idziemy do pokoju dziewczyny.
- a po co tak w ogóle nasze mamy pojechały na zakupy?- zapytała waląc się plackiem na łóżko. Zrobiłem to samo co ona.
- po zakupy- spojrzała na mnie jak na idiotę, na co się zaśmiałem.- dzisiaj przychodzą jacyś znajomi rodziców obgadać jakieś interesy.. Podobno mają syna i będziemy musieli się nim "zająć"- zrobiłem cudzysłów w powietrzu- żeby oni mogli obgadać i interesy. Czy coś takiego.
- czyli film odpada? Ugh. To przeżyje.. Ale po słodycze idziemy! Poczekaj na mnie na dole ubiorę się.
Pokiwałem głową na znak, że rozumiem i udałem się na dół. Po dziesięciu minutach Ann zeszła w lekko rozczochranym koku, krótkich dżinsowych spodenkach i bluzie Magcon.
- ładna bluza- zaśmiałem się.
- dziękuje- powiedziała pewnie.- dobra chodź- pociągnęła mnie za rękę do drzwi.- mój żołądek chce słodyczy!
Zaśmiałem się na jej słowa i udaliśmy się do sklepu.
W sklepie Ann rzuciła się od razu na dział ze słodyczami. Chodziła pomiędzy półkami jak dziecko. Kręciłem głową ze śmiechu.
- dobra żelki, ciastka, czekolada... Możemy iść!- oznajmiła dumna i poszliśmy do kasy.- gdyby nie ta kolacja to byłabym w siódmym niebie...- śmieje się dziewczyna kładąc siatki na blacie w kuchni.
- mi też się nie uśmiecha...- usiadłem zrezygnowany na krześle.
- nawet nie wiem jak się ubrać...- otwarła paczkę żelek, a ja tradycyjnie połowę paczki wziąłem sobie w garść- znając życie w nic się nie zmieszczę po tych słodyczach..- powiedziała i wzięła garść żelek do buzi na co się zaśmiałem.
- ej mała nie martw się nawet w mojej bluzce byłoby ci ładnie...- zaśmiałem się- pamiętaj ładnemu we wszystkim ładnie.- puściłem jej oczko.
- Mendes ja już wystarczajaco cukru mam w tych siatkach- wskazała na zakupy.
- jesteś niemożliwa..- zaśmiałem się- idę do domu młoda siedzi sama..- podeszłem do niej i ucałowałem ją w czoło.
- do zobaczenia Shawn- uśmiechnęła się.

CZYTASZ
Neighbour • S.M
FanfictionStare wspomnienia Nowe miasto Nowe znajomosci i... Nie tylko Ania chce żyć inaczej w nowym mieście... Czy uda sie jej to ze swoimi sąsiadami? Tym znanym i tym nieznanym?