Normalny dzień, nic specjalnego...

2.4K 229 51
                                    

Magnus otworzył oczy i westchnął, obejmując mocniej śpiącego chłopaka obok. Zawsze uwielbiał się tulić, potrzebował mnóstwo kontaktu fizycznego,  niestety nigdy nie trafił na kogoś kto podzielał by jego optymizm w tym kierunku. Najwyraźniej aż do kilku dni wstecz.

Wczoraj wreszcie się przekonał dlaczego Alec pali, ale nie za bardzo pije. Kiedy chłopacy, z Batem na czele wmusili w niego kilka piw, chłopak z ochotą wypił kolejne i był już kompletnie zalany. Miał taką słabą głowę, że to jakaś masakra. Za to Magnus przepił ich wszystkich, wygrał trzy wyścigi na shoty. W końcu lata imprez się opłaciły. Szczególnie gdy wrócili do domu chłopaka, taksówką oczywiście i Alec zaczął się do niego tulić w łóżku, markocąc jakieś przeprosiny i coś o tym, że jako jego chłopak ma niepisane prawo się do niego przytulać. Więc kolejne półgodziny próbowali znaleźć najwygodniejszą pozycje, chichocząc jak wariaci. To było takie cudowne...

Z westchnieniem podniósł głowę z jego ramienia i spojrzał na budzik stojący na szafce nocnej obok łóżka. Było po dziesiątej. Czyli normalna godzina dla niego, ale chyba nie dla śpiocha obok. Alec był raczej z tych rannych ptaszków, którzy z przyzwyczajenia wstawali wraz ze słońcem. Nie zamierzał jednak go budzić, objął go z powrotem i zamknął oczy. Nie zasnął, tylko rozkoszował się bliskością.

Po dwudziestu minutach chłopak wytrącił go z Nirvany, jęcząc i podnosząc ręce do czoła.

- Jezu, moja głowa... - Westchnął niezadowolony.

- Trzeba było tyle nie pić. - Zaśmiał się Magnus otwierając oczy.

Alec odwrócił się do niego i spojrzeli sobie w oczy. Z bliskiej odległości. A jego oczy były tak niebieskie... Magnus mógłby w nich utonąć. Ich barwa nie tylko była jego, od teraz ulubionym kolorem, ale była tak niezwykła... Jakby Bóg wziął letnie niebo i stworzył z niego tęczówki jego oczu (ale ja poetycka hyyyy).

- Fajny kolor oczu. - Chłopak zmrużył swoje patrzały. Miał takie długie piękne rzęsy. Uspokój się Magnus, pomyślał, jeszcze chwila i ci stanie... -  Żółto-zielone jak u kota. Nie wiedziałem, że takie występują u ludzi.

- Twoje też są spoko. - Cudownie piękne, dodał w myślach.

Alec nagle zorientował się, że są bardzo blisko siebie, odsunął się. Bane zagryzł wargę.

- Niedobrze mi. - Mruknął Alec.

Wstał i ruszył do szafy. Miał na sobie koszulkę i bokserki. Magnus zaczął rozglądać się po pokoju, byle nie gapić na jego zgrabny tyłek.

- Idę pod prysznic.

Magnus usiadł (zagapił na tyłek znikający za drzwiami) i zaczął zastanawiać co robić. No i zauważył, że sypialnia była naprawdę ładna i jasna. Co nie zmieniło tego, że nie wiedział co robić. 

Ubrał się i poszedł do kuchni. Zjadał płatki czekoladowe z mlekiem, kiedy na dół zszedł Alec, w swoich zwyczajowych czarnych ubraniach. Na mokrej głowie miał ręcznik.

- Już mi lepiej. Ale chce mi się spać. Jak zawsze po alkoholu. - Westchnął chłopak.

- Nom. Też tak kiedyś miałem. - Bane posłał mu szeroki uśmiech. - Nie za dużo pijesz, co?

- Mam lepkie łapy gdy jestem pijany, raz się na tym przejechałem i nie chcę powtórki. - Skrzywił się.

Czyżby mówił o tym swoim byłym? Magnus poczuł irracjonalny przypływ zazdrości. Wymamrotał coś do miski. Przez długą chwilę siedzieli w milczeniu w kuchni. Nie była to jednak zła cisza. Bane mógł się przynajmniej uspokoić...

- Co dzisiaj robimy?

Alec wzruszył ramionami.

- Nie masz nic do zrobienia? - Zapytał.

- Nie. Nie mam. I muszę się z tobą zgodzić.

Alec udał wielkie zdumienie.

- No proszę, a to coś nowego!

Magnus rzucił w niego garścią płatków, ale chłopak się uchylił i wystawił mu język. Zaśmiali się.

- Owszem! Nie mogę być zostawiony sam. - Spoważniał. - Mam wtedy strasznie głupie myśli.

Spojrzał w oczy Aleca i zobaczył tam zrozumienie.

- Możemy dziś poczytać. - Zaproponował. - W moim pokoju pełnym poduszek. Zajebiste miejsce na odpoczynek.

Magnus uśmiechnął się rozbawiony na myśl o pokoju na górze.

- Jasne. Tylko, że znowu muszę coś od ciebie pożyczyć.

- Spoko. Mam fajne mangi komediowe. - Zaczął mówić. - Jeśli czytasz takie coś.

- Mogę zacząć. - Magnus wzruszył ramionami.

Alec uśmiechnął się jakby znalazł kolejną ofiarę. (Mangozjeby górą!!)

Po schwytaniu połowy półki z mangami ruszyli do pokoju na górze. Przesunęli sobie jakie poduszki chcieli i położyli się na nich. Magnus musiał przyznać, że były naprawdę wygodne. Nawet nie wiedział gdy się wczytał...


Na obiad przygotowali, razem, naleśniki po meksykańsku w sosie śmietanowo-czosnkowym. Magnus nie mógł się nadziwić jak szybko minął im czas i jak cholernie długo można robić głupi obiad! Naprawdę dobrze się bawili i jedzenie zrobione przez ich obu smakowało o niebo lepiej niż w najlepszej restauracji.

- Chcesz tu nocować? - Zapytał Alec.

- Mogę? 

- Jasne. Ale jutro mam trening. No i nie masz ubrań... - Spojrzał na jego nieświeży obiór.

Jeszcze niedawno Bane by się przeraził, gdyby nosił to samo dwa razy pod rząd, ale teraz go to nie obchodziło. Wzruszył ramionami.

- Pożyczę jeden z twoich hipsterskich sweterków. - Zakpił.

Alec zrobił obrażoną minę i pogładził rękaw.

- Nie słuchaj go, swetrze, jesteś cudowny. Nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. - Wymamrotał do tkaniny.

Magnus tylko pokręcił nad nim głową.


Resztę dnia spędzili gadając o niczym, czytając i ćwicząc na siłowni. Alec pokazał mu jak poprawnie wykonać wymach pięścią i pokazał jak boksować mały wiszący worek. Magnus odkrył, że ma kiepską kondycje, dysząc po dziesięciu minutach biegu na bieżni. Pokazał język Alecowi, który się z niego śmiał. No i cóż, Bane miał niezłe mięśnie, Alec... Ach.

Magnus mógłby się do niego ślinić godzinami.


W końcu zasnął zmęczony i zadowolony czując obejmujące go ramiona jego niebieskookiego anioła.


A/N: Może macie ochotę na coś zboczonego? ^^

Wariatkowo --- Malec AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz