Maxwell

2.1K 195 26
                                    

Maxwell Lighwood, najmłodszy i najsłodszy (według niektórych - czytaj: Izzy) z rodzeństwa miał już wszystkiego serdecznie dość. Może się niektórym wydawać, że wszyscy mu nadskakiwali i się z nim bawili, ale wszyscy zwracali na niego uwagę kiedy mieli swoje widzimisię, a nie wtedy kiedy akurat on chciał. Mógłby wymienić z parędziesiąt razów, kiedy wszyscy mieli go gdzieś.

Oczywiście nie miał z tym wielkich problemów, w końcu mógł wyjść z domu i pograć w coś z kolegami w parku czy coś.

Jednak teraz naprawdę miał zły czas i chciałby poczuć czyjeś wsparcie. Ale oczywiście nie! Cały czas i myśli rodziców przesłaniało ich złote dziecko, najwspanialszy Jace i jego durne wybryki. Mógłby się ktoś spodziewać, że w końcu przestanie być panem imprezą i zrobi coś ze swoim życiem, ale nie... A w domu słychać tylko "Jace to..", "Jace tamto...", "A Jace to sobie życie marnuje...", A Jace to powinien srać złotem i być najlepszy we wszystkim, taki jaki to był w szkole... 

Na samo jego imię Maxowi zbierało się na wymioty.

Więc podczas kolejnej bezsensownej kłótni rodziców o Jace'a po prostu się spakował, wziął pieniądze, które zbierał na nową konsolę (w końcu stara jeszcze trochę pożyje) i wybył bez słowa.


- Max, to mój chłopak Magnus. - Powiedział Alec. - Mags, to mój najmłodszy brat. 

- Super. - Odparł chłopak i spojrzał na niego wyczekująco. 

Gdzieś miał jakiś fagasów Aleca. Miał tylko nadzieję, że facet sobie pójdzie i będzie mógł trochę pobiadolić chłopakowi. Jakiś kąt do spania i telewizor pod konsole też nie zawadzi. 

- Chodźmy do salonu, tam nam wszystko opowiesz. - Odparł nagle Alec, jakby sobie wszystko już poukładał i zeszło z niego zaskoczenie spowodowane nagłym przyjazdem brata.

- Nam? Myślałem, że pożegnasz się z kolegą i będziemy mogli spędzić trochę czasu razem. W końcu przez długi czas się nie widzieliśmy. Chyba o mnie w ogóle zapomniałeś... - Powiedział zimno.

- Nie zapomniałem. Myślałem, że masz się dobrze. Coś się stało?

- A co się nie stało?!

Zostawiając torbę na podłodze ruszył po schodkach, do salonu i usiadł mocno na kanapę. Słyszał mamrotanie swojego brata z tym drugim i po chwili oboje wrócili na górę. Alec postawił torbę przy schodach na górę i usiadł zaraz przy nim. Marcus (czy może Matthew, kogo to obchodzi) oparł się o ścianę.

- Mam dość rodziców! W kółko tylko się kłócą albo ględzą jaki to Jace jest niedobry, ciągle imprezuje, że się stacza, co to będzie... Niedobrze mi się od tego robi! - Zaczął wszystko z siebie wyrzucać. - A czy mnie zauważają? Nie! Ja też mam problemy, a czy ich to obchodzi? Nie! Wolą się zajmować dwudziestu dwu letnim facetem zamiast nieletnim dzieckiem! Nie chodzi mi żeby nade mną skakali. Ale mogliby zauważyć, że ja też mam problemy!

- Max, nie miałem pojęcia. - Odparł Alec.

- Jasne, że nie! - Wstał zezłoszczony. - Bo ty też masz mnie w dupie! Tak samo Izzy! Zostawiliście mnie z rodzicami i nic was już nie obchodzę!

- To nie prawda!

- Acha, jasne. - Prychnął chłopak i obrażony odwrócił się od nich.

- Może zamiast się obrażać opowiesz nam o swoich problemach? - Zapytał kolorowy. - Chyba nie przyjechałeś tu by wygarnąć Alekowi jaki to z niego zły brat?

- Ty jeszcze tutaj? - Udał zaskoczenie chłopak.

Mężczyzna tylko przewrócił oczami. 

- Ale z ciebie zrzęda. Gorzej jak Raphael. - Uśmiechnął się rozbawiony.

- Max, Magnus ma rację. Przepraszam. Ty też masz jej sporo. Skoro już tu jesteś to porozmawiaj z nami, nie rzucaj oskarżeniami, bo to do niczego nie prowadzi.

Chłopak boczył się jeszcze parę sekund i usiadł na oparciu kanapy.

- Kate ze mną zerwała.

Zdziwiony Alec spojrzał na niego marszcząc brwi.

- Kate Danton, słodka dziewczyna, twoja dziewczyna od podstawówki? Myślałem, że będziecie razem na wieczność. Odkleić jej się od ciebie nie dało...

- Tak, ale to nie o to chodzi. I tak chyba nie czułem do niej niczego ponad przyjaźń. - Spojrzał ponuro. - Ale sposób w jaki to zrobiła... Powiedział mi, że chce zobaczyć jak to jest być w związku z kimś innym. Tym kimś okazał się być oczywiście mój najgorszy wróg.

Z rok temu do naszej klasy doszedł nowy uczeń. I nic by mnie to nie obchodziło, gdyby nie wpadł na mnie i oblał mnie wrzącą kawą. Wrzasnąłem na niego, może trochę przesadziłem. To był tylko głupi incydent, a on cały rok się za to na mnie mścił! Musi skomentować wszystko co robię! Wiecznie tylko mnie popycha, szarpie, śledzi do domu, gada do mnie jakieś idiotyzmy! Nie mogę się skupić na nauce. Wbił się do moich znajomych tylko po to by móc mnie wkurwiać. Nawet na Judo się zapisał, zmanipulował trenera byśmy byli w parze i żeby móc skopać mi tyłek. Kiedy odszedłem on też to zrobił, a potem za mną chodził i pytał się dlaczego! A potem jeszcze poderwał moją dziewczynę, tylko dlatego, że była moja, a gdy miałem to gdzieś po prostu ją rzucił.

Kate oczywiście chciała do mnie wrócić, ale ja dobrze się czuje jako singiel. Mogę się skupić na grach. No, ale gość przesadził. To moja przyjaciółka, tak czy inaczej, nikt nie może jej zranić bezkarnie! Uderzyłem go za to, ale teraz jeszcze bardziej zaczął mi dokuczać. I to w wakacje. Musiałem się stamtąd wyrwać.

Alec był kompletnie zaskoczony. Wiedział jak może denerwować, gdy ktoś wchodzi ci w życie z butami, wśród przyjaciół i wszystko niszczy.

- I rodzice nic nie wiedzą? 

- Wiedzą, ale on udaje aniołka. Że chce się ze mną zaprzyjaźnić, pogadać, a ja jestem tym złym i odpycham nowego ucznia, zachowuje się niegościnnie. Nosz kur...

- Nie przeklinaj!

Usiadł na kanapie jak człowiek i westchnął. 

- Mogę zostać, prawda? Muszę odpocząć od tamtego życia. 

Magnus i Alec popatrzyli po sobie. Młodszy mężczyzna podniósł pytająco brwi.

- Właściwie to jutro wyjeżdżamy. - Powiedział w końcu Magnus. - Do moich rodziców za miasto.

Max prychnął i podniósł się.

- Jasne. Czego ja się spodziewałem?! - Wrzasnął urażony. - Mam...

- Przestać krzyczeć! Możesz pojechać z nami jeśli zechcesz. 

- Naprawdę może? - Spytał Alec zachwycony.

- Jasne. - Mężczyzna przewrócił oczami. - Dla mamy im więcej tym weselej. Ucieszy się, że ma większą widownie.

Max zastanowił się przez chwilę, napięcie z niego zeszło i trochę mu było głupio, że tak się wydarł jak jakiś dzikus. Wakacje za miastem brzmiały jak wspaniały pomysł. 

- Chcę! Chcę jechać. Proszę, mogę? - Spojrzał na Aleca robiąc duże oczy.

Ten tylko wzruszył ramionami. 

- Jeśli Magnus mówi, że nie będzie to nikomu przeszkadzać to czemu nie.

- Super! Dzięki stary. - Uśmiechnął się szeroko.

Mężczyzna uśmiechnął się.

- Dla braciszka Aleca wszystko. - Powiedział. - To co robimy?

- Może sprawdzimy czy jest gdzieś jakieś wesołe miasteczko, albo pojedziemy na plaże? - Spytał Alec, patrząc na Maxa.

- Noo, najlepiej te dwie rzeczy na raz. - Oznajmił.

I wszyscy byli zadowoleni.



A/N: Macie. Idę grać w Simsy.

Wariatkowo --- Malec AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz