Alec obudził się i nieprzytomnie wyciągnął rękę na stronę łóżka po której powinien leżeć jego ukochany. Jednak zamiast tego wymacał chłodne miejsce.
Zaspany otworzył oczy i ziewnął, by zaraz rozejrzeć się po pokoju. Nikogo z nim nie było, co nie zdarzało się często, w końcu to on budził się wcześniej od Magnusa, który był nocnym markiem. Co też mogło zaprzątać mu głowę, by o 7 rano nie było go w łóżku?
Chłopak wstał i ubrał się, zaraz wychodząc z pokoju by udać się na poszukiwanie mężczyzny. Zajrzał do kilku pustych pokoi by znaleźć go w salonie, siedzącego na podłodze z kredkami, mazakami i innymi rzeczami (czy to klej z brokatem?) rysującego coś w dużym bloku. Był tak zajęty pracom, że nie zauważył chłopaka opierającego się o ramę drzwi. Alec odczekał chwilę, ale kiedy tamten nie wydawał się zorientowany w otoczeniu postanowił pójść zrobić mu gorącą czekoladę i coś do jedzenia, żeby się nie zagłodził, wessany w wir pracy.
Chłopak był zadowolony, że w końcu głowa Magnusa znów jest pełna pomysłów, może dalej uprawiać swoje hobby i pracę. Poszedł na dół, kierując się w stronę kuchni, skąd już dochodził hałas. Dziecko gaworzyło, z pewnością Dy już nakarmił małą Sky. Oprócz niego chodziła tam też pani Santiago, robiąc kanapki, jajecznicę i boczek jednocześnie.
- Dzień dobry. - Powiedział.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, kołysząc córeczkę, a pani Santiago rozłożyła ręce.
- Witaj, chłopcze! Jak dobrze cię widzieć.
- Jest gorąca czekolada. Zrobię jedną dla Magnusa, siedzi w pokoju i projektuje.
- Ohh, jak zawsze! Kiedy ma pomysł to jakby zniknął! Dobrze, że ma takiego kochanego chłopaka by o niego dbał.
Alec zaśmiał się zgadzając z kobietą, która zaraz zaczęła robić i picie, każąc mu siadać i jeść przygotowane kanapki. Były obłędne. W między czasie obserwował Dylana z dzieckiem. Sky wyglądała tak słodko i mięciutko w tym puchatym kocyku. I machała rączkami słodziutko.
- Napatrzyć się nie można na to maleństwo. - Powiedziała Mama Santiago z uśmiechem.
Alec ocknął się i stwierdził, że nie tylko on miał takie myśli.
- Jest taka malutka. Mój Raphael nigdy nie był taki malutki. Tylko okrąglutki i misiaczkowaty. Magnus tak samo. Mały koala, z pucowatymi policzkami.
Chłopak zaczął chichotać wyobrażając sobie wysokiego, chudego mężczyznę jako małe pulchne dziecko. Trudno było w to uwierzyć. Pani Santiago złapała jedną rączkę i wydała z siebie śmieszne dźwięki przez które malutka zaczęła się śmiać. Alec musiał się na to uśmiechnąć.
Niedługo potem wylądował w salonie, z kubkiem i talerzem kanapek dla Magnusa. Wszedł do pokoju po cichu i położył wszystko na stolik niedaleko projektanty. Ten podniósł głowę i uśmiechnął się.
- Hej! O! Kanapki. Kocham kanapki cioci. - Złapał za jedną i zaczął jeść.
Alec uśmiechnął się.
- Więc głowa i apetyt dopisują. - Zauważył.
Magnus coś tam mruknął z pełnymi ustami. Wskazał na kartki poplamione kolorami. Jednak rysunki były jak najbardziej wyraźne i fantastyczne. Były tam marynarki, pierścionki, brożki, naszyjniki i suknie, wszystkie albo były w kształcie pająków, robaków i mrówek lub miały w sobie coś z tych zwierząt. Były eleganckie, ale Alec i tak się skrzywił. Nienawidził pająków.
- Więc spodobał ci się mój pomysł? Projekt "depresji i groteski" w końcu się zaczął?
- Aha. Jesteś geniuszem. - Powiedział Mężczyzna z uśmiechem. - I ja też oczywiście.
- Oczywiście. - Powiedział Alec zaczepnym tonem. Zaczął jeździć dłońmi po jego marynarce. - Mój kochany geniusz.
Magnus podniósł brew znacząco. Alec cmoknął go w policzek i usiadł przy nim z uroczym uśmiechem.
- Co z tobą dzisiaj? - Zapytał azjata.
- Po prostu mam ostatnio same dobre dni. I najlepszego kochanka pod słońcem. - Zagryzł wargę, chciało mu się śmiać.
- Mów mi jeszcze. - Powiedział Magnus seksownym głosem, krnąbrnie.
- Pięknym, uroczym, serdecznym, zbyt dobrym...
Magnus złapał za koszulkę Aleca i pociągnął do siebie by pocałować mocno. Chłopak zamruczał zadowolony. W końcu oderwali się od siebie.
- A wiesz co jest lepsze?
- Co? - Zapytał Alec nieprzytomnie, tonąc w oczach kochanka.
- Będziesz moim modelem.
- Mmmm... Co?
- Będziesz moim...
- Słyszałem - Mruknął Alec. - Mowy nie ma.
Zaczął się odsuwać, ale Magnus przytrzymał go mocniej.
- Dlaczego? Jesteś taki piękny i to dzięki tobie odzyskałem wenę. - Powiedział prosząco.
- Nie. Ma. Mowy. Nie jestem żadnym modelem! Chcesz żebym ci zrujnował karierę? - Krzyknął dramatycznie.
Magnus przewrócił oczami.
- Nie bądź taką histeryczką! To ja tu jestem od dramaturgi! - Zaśmiał się lekko. - Nie chcesz popracować z siostrą? Możesz też włączyć w to Johna.
Chłopak prychnął.
- Nadal nie.
- No nie bądź taki! Błagam. - Popatrzył na niego wzrokiem kota ze Shreka. - Proszę. Kotku.
Alec zacisnął usta.
- Nie ma mowy... Nie ubiorę się w nic co ma na sobie pająki! - Skrzyżował ramiona, patrząc obrażony, gdy Magnus wybuchnął śmiechem.
- Alec... Ojej. Jak ja cię uwielbiał. - Pocałował go, choć chwilę trwało, nim chłopak się rozluźnił i odwdzięczył. - Specjalnie dla ciebie wymyślę coś bez pająków.
Chłopak westchnął, wiedząc że przegrał.
- No dobra. Ale tylko jeśli John (tu było złe imię ;_; nie zauważyłam jprdl) i Simon też będą tymi twoimi modelami.
Magnus uśmiechnął się szeroko, prze szczęśliwy. Prawie zgniótł ukochanego w uścisku.
- Dzięki, dzięki, dzięki.
CZYTASZ
Wariatkowo --- Malec AU
ФанфикPowalona historia, powalonych ludzi. AU: Magnusa po raz kolejny zdradzono. Traci chęć do projektowania mody, kochania, a wkrótce i do życia. W końcu jego przyjaciele zmuszają go do pójścia na terapie. Podobno bardzo pomogła już bratu Izzy, modelki i...