ROZDZIAŁ 2

2.6K 150 30
                                    

Ubrana w zwiewną sukienkę na ramiączkach i sandałki na wysokim obcasie przemierzałam korytarz 2Syco. Serce biło jak szlone, dłonie trzęsły się jakbym była na głodzie i poniekąd tak było. Brakowało mi ich.

Kiedy stanęłam przed nimi nogi miałam jak z waty. Od kilku dni wyobrażałam sobie nasze spotkanie, ale nie myślałam, że będzie to dla mnie aż takie przeżycie. Byłam przecież profesjonalistką.

Gdy moje oczy spotkały się z oczami Harrego przeskoczyła między nami niewidzialna iskra, która niestety nie potrafiła już rozpalić blasku w jego spojrzeniu. On kochał Pane nie mnie, więc na co głupia liczyłam? Na cud, podpowiadała podświadomość, a ja miałam ochotę trzasnąć ją w głowę.

- Witam was panowie serdecznie w 2Syco. - powiedziałam i spojrzałam po twarzach chłopaków. Wszyscy stali sztywno jakby połknęli kij, tylko Horan szczerzył się od ucha do ucha. - Macie ochotę obejrzeć firmę, czy od razu przejdziemy do rzeczy?

- Panno Cowell jeśli to nie problem przejdźmy do kontraktu. Nie chcemy zajmować więcej czasu niż jest to konieczne. - powiedział Harry. Wiedział jak podnieść mi ciśnienie, a tego najbardziej się obawiałam.

- Panie Styles bez obaw. Dla panów zarezerwowałam całe dzisiejsze popołudnie, a wieczorem zapraszam na kolację.

- To nie będzie potrzebne. Hotel, w którym nocujemy ma bogatą ofertę kulinarną. - zrobiło i się gorąco, ale nie dałam po sobie poznać, że dupek działa mi na nerwy.

- Rozumiem. Jednak chyba coś się nie zgadza. Z tego co mi wiadomo nocują panowie w rezydencji pana Cowella.

- Nie panno Cowell, osobiście rezerwowałem hotel na ten wyjazd, więc jestem pewny, że nie zaszła żadna pomyłka. - uśmiechnął się zwycięsko. To się okaże Styles.

- Dobrze. W takim razie innym razem. Przejdźmy teraz do sali konferencyjnej. - zaprosiłam ich gestem dłoni i poszłam przodem. Wkurzał mnie spokój Harrego i jego przygotowanie do wyjazdu. Zawsze to ja miałam nad wszystkim kontrolę, a teraz musiałam liczyć na to, co przyniosą nadchodzące minuty. Moją nadzieją był Horan.

Weszliśmy do pomieszczenia z dużym owalnym stołem i skórzanymi fotelami. Każdy z chłopaków zajął miejsce z tyłu.

- Rozumiem, że wolą panowie przebywać w znacznej odległości ode mnie, ale łatwiej będzie nam się pracowało jeśli usiądziecie bliżej.

- Tu jest dobrze, prawda panowie? - znów zabrał głos Styles, a jego przyjaciele zgodnie pokiwali głowami. - dajcie mi coś twardego, to walnę ich po łbach.

Dalsza część przebiegła bez zakłóceń. Zespół nie zwracał zbytniej uwagi na zapisy zawarte w kontrakcie, ale chyba tylko dlatego, by jak najszybciej się stąd ulotnić. Jedynie Niall był zadowolony, uśmiechał się do mnie, puszczał oczka i robił głupie miny. Raz wyszedł nawet do toalety, za co myślałam, że oberwie od reszty, bo tylko odwlekł w czasie złożenie podpisów.

Kiedy dokumenty zostały podpisane, a notariusz potwierdził autentyczność papierów, kopie trafiły w ręce panów.

- To do zobaczenia. - powiedziałam z uśmiechem. Kontrakt zapewnił mi wszystko to czego chciałam, czyli częste spotkania z tą szaloną czwórką, a także mogłam zastępować ojca, kiedy będzie miał coś innego na głowie.

- Do zobaczenia. - powiedzieli chórem, a w tym momencie rozdzwonił się telefon Harrego. Wszyscy przysłuchiwali się jego rozmowie, a Horan pokazał mi uniesione kciuki.

- Tak, przy telefonie... Tak... A dlaczego dzwonicie z tym tak późno?... Pani chyba oszalała! Gdzie ja mam teraz znaleźć miejsce?... Nie interesuje mnie to!... Wyciągnę z tego konsekwencje!... Żegnam... - Styles był wściekły, bo z tego co zrozumiałam odwołano ich rezerwację. Brawo Horan.

- Panie Styles czy coś się stało? - zapytałam i chyba niepotrzebnie, bo brunet odwrócił się w moją stronę, podszedł trzema długimi krokami i przyparł mnie do ściany opierając o nią dłonie po obu stronach mojej głowy. Patrzył wściekły w moje oczy. Mężczyźni znajdujący się w pokoju ruszyli w naszą stronę, ale powstrzymałam ich machnięciem ręki.

- Posłuchaj mnie mała, wredna babo. Stało się i to dużo. Przez ciebie, zaznaczam przez ciebie, jestem wrakiem człowieka. Nie śpię, nie jem, prawie nie żyje. Mam problemy z agresją i komunikacją miedzyludzką. Muszę mieć terapeutę i brać leki, bo sobie kurwa nie radzę. Jestem jak pierdolona bomba zegarowa i to dzięki tobie. - wysyczał mi w twarz oddychając ciężko. W jego oczach zebrały się łzy, a ramiona drżały z nerwów. Chciałam go uspokoić, powiedzieć, że wszystko się ułoży. Podniosłam więc dłoń i położyłam ją na jego sercu, a kiedy miałam się już odezwać on ocknął się z transu.

- Nie waż się mnie kurwa dotykać! - wrzasnął i tak szarpnął moją ręką, że usłyszeliśmy chrupnięcie, a ja poczułam niewyobrażalny ból.

Second Chance (Book2)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz