ROZDZIAŁ 8

2.4K 138 13
                                    

- Grace Kochanie? Już północ. - usłyszałam i otworzyłam oczy. Nade mną stał Niall i mama Harrego. Musiałam odpłynąć pogrążona w myślach, że nie zauważyłam, która jest godzina.

- Już wstaję. - próbowałam się podnieść z kuchennej podłogi, ale dotarło do mnie, że brunet nadal oplata mnie ramionami. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jego pogrążoną we śnie twarz. - Może go nie budźmy...

- Nie ma mowy. Rano nie będziesz mogła się ruszać. - przerwała mi Anne.

- Anne na rację. On i tak spał dłużej niż każdej innej nocy. - powiedział Niall, a ja wiedząc, że i tak nic nie wskóram zaczęłam znów wstawać. Blondyn podał mi rękę, a kobieta przytrzymała swojego syna, by nie uszkodził sobie twrzy upadając bezwiednie na podłogę.

Niestety, kiedy tylko odsunęłam się od zielonookiego ten zaczął się szamotać. Anne próbowała go rozbudzić, by nie zrobił sobie krzywdy, ale nie wychodziło. Chłopak coraz bardziej się rzucał w jej ramionach. Do tego mamrotał coś przez sen. Podeszłam do tej dwójki i gestem dłoni kazałam odsunąć się kobiecie, a sama zajęłam jej miejsce.

- Harry? Hazz? Otwórz oczy. - powiedziałam przyciszonym głosem i delikatnie położyłam dłoń na jego policzku. Przez chwilę się nic nie działo, a potem brunet złapał mnie gwałtownie za rękę. Sapał i trząsł się, ale spojrzał w moje oczy.

- Nie zostawiaj mnie. - wyszeptał, a ja lekko się uśmiechnęłam.

- Nigdy. - odpowiedziałam i potarłam kciukiem jego spierzchnięte wargi. - Niall podasz nam wody? - zwróciłam się do chłopaka, a on natychmiast wykonał moją prośbę.

Po wypiciu przez Harrego wody z rozpuszczoną tabletką wysokomineralną udaliśmy się do sypialni. Wszyscy protestowali bym została ze Stylsem w pokoju, ale miałam inne zdanie. Potrzebował mojej bliskości mimo, że się przed nią bronił. To dodawało mi odwagi, bo nie mogłam powiedzieć, że się go nie boję. Jego zachowania napawały mnie strachem o mnie, ale i o niego. Nie miałam pojęcia co dzieje się w jego głowie, ale byłam pewna, że cała ta sytuacja z moimi pseudonimami nie była jedynym powodem jego załamania.

Położyłam się z brunetem pod kołdrą i wtuliłam w jego klatkę piersiową jak miało to miejsce w kuchni. Ten od razu oplótł mnie ramionami.

- Dziękuję. - wyszeptał do mojego ucha, co wywołało i mnie uśmiech.

- Dobranoc Harry.

- Dobranoc Graceland.

Obudziło mnie pukanie do drzwi i wtargnięcie do pokoju. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam One Direction.

- Żyję. Nic mi nie jest. - powiedziałam zła, że robią tyle hałasu, który może obudzić śpiącego obok mnie Harrego.

- To wiemy, ale dochodzi piętnasta. - rzucił Liam. Która? Ile my spaliśmy?

- No to chyba pospaliśmy nieco dłużej niż wypadało. - uśmiechnęłam się - Już schodzę.

Kiedy chłopcy opuścili pokój odwróciłam się do chłopaka, który już nie spał.

- Obudzili cię łachudry jedne. - zagadałam, a on tylko uniósł kąciki ust.

- Z tego co słyszałem to długo nam zajęła ta drzemka, więc jest dobrze.

- Wiesz co się wczoraj stało? - kiwnął głową na moje słowa a w jego oczy się zaszkliły. - Spokojnie. Nie jestem zła. - pogładziłam go po policzku. - Damy sobie z tym radę, ale musisz ze mną rozmawiać. Mamy całe sześć tygodni.

- Dziękuję Grace. - szepnął i pocałował moją chorą rękę.

- Nie masz za co. Jestem tu dla ciebie.

Potem wstaliśmy, wzięliśmy prysznic i ubraliśmy czyste ubrania. Harry wyglądał dużo lepiej niż wczoraj, co oznaczało, że sen naprawdę był mu potrzebny. Zeszliśmy na dół, a tam Anne czekała już z kawą i śniadaniem.

- Wolałabym, żebyś nie pił kawy przez ten czas gdy będziemy tu mieszkać. - powiedziałam, a on oddał mi posłusznie filiżankę i sięgnął sok pomarańczowy.

- To mogę? - zapytał.

- Oczywiście. - uśmiechnęłam się - Teraz zjedz, a za półtorej godziny zapraszam na basen. - powiedziałam i wyszłam z kuchni zabierając talerz z sałatką.

Miałam do załatwienia kilka spraw. Między innymi musiałam zadzwonić do ojca i przekazać co się wydarzyło i jak dalej to wszystko widzę.

- Tak tato. Będę uważała. Mam jednak prośbę: czy mógłbyś mi tu przysłać tego Michaela Slow'a. Mam do niego kilka pytań.

- Jasne skarbie. A powiesz o co chodzi?

- Chyba źle wybraliście specjalistę. Tyle narazie mogę powiedzieć.

- Dobrze. Będzie jutro u ciebie.

- Dziękuję tato. Kocham cię.

- Ja ciebie też.

Potem zadzwoniłam do Lucasa i poprosiłam o pełną teczkę personalną feralnego psychoterapeuty. Coś mi w nim nie pasowało, tylko jeszcze nie wiedziałam co.

Second Chance (Book2)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz