ROZDZIAŁ 11

2.4K 129 19
                                    

Obudziłam się gdy do sali szpitalnej wtargnęła pielęgniarka. Kiedy jak wzrok padł na chłopaka leżącego koło mnie zrobiła się czerwona na twarzy jakby brakowało w pomieszczeniu tlenu. Przełożyłam palec do ust, prosząc by go nie budziła. Harremu potrzebny był sen, a skoro tylko przy mnie przesypiał całą noc, to wolałam, żeby tak zostało. Niestety kiedy próbowałam się obrócić brunet zaczął mruczeć niezadowolony i otworzył oczy.

- Co się dzieje Grace? - zapytał z chrypką w głosie, a mnie zrobiło się gorąco. Był zbyt blisko.

- Nic, ale pora wstawać. - odpowiedziałam siląc się na normalny ton. Harry mnie zaskoczył całując w czubek głowy i stanął na ziemi.

- Gdzie moje buty?

- A skąd ja mam to wiedzieć? Pewnie tam gdzie je odłożyłeś.

Naszą konwersację przerwało chrzaknięcie. Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę. Pielęgniarka trzymała w rękach buty zielonookiego z niewyraźną miną.

- Będzie autograf, będą buty panie Styles. - uśmiechnęła się po chwili. My staliśmy w osłupieniu. Harry jednak szybko się ocknął, podszedł do kobiety i podpisał się na kartce, którą ta trzymała w dłoni.

Kiedy brunet włożył buty kobieta poprosiła, by opuścił salę. Ten wyszedł posyłając mi wcześniej swój cudowny uśmiech ukazujący te jego cholerne dołeczki. Czułam jak się rumienię, ale dzięki Bogu już tego nie widział. Pielęgniarka zaczęła majstrować coś przy mojej głowie. Okazało się, że zdjęła mi opatrunek.

- No, już jest dobrze kochaniutka. Możesz chodzić bez tego bandaża, ale codziennie przemywaj środkiem dezynfekującym.

- Dobrze proszę pani. A co z wypisem? - zapytałam, bo chciałam już stąd wyjść.

- Przyjdzie lekarz to wszystko wyjaśni.

- Dziękuję.

- Nie ma za co kochaniutka. A swoją drogą ładnie razem wyglądacie. On jest w ciebie wpatrzony jak w obrazek.

- Nie sądzę. - wiedziałam, że moja mina jest teraz okropna, ale nic nie mogłam na to poradzić.

- Daj mu czas kochaniutka, a wszystko się poukłada. - powiedziała i wyszła. Wtedy do sali wszedł lekarz i przekazał wszystko co trzeba. Po pół godzinie mogłam w końcu jechać do domu.

Za szpitala odebrał nas Lucas. O dziwo był miły, nie dogryzał Harremu, a nawet zamienił z nim kilka zdać. Cieszyłam się, bo obaj byli dla mnie ważni.

- I jak tam księżniczko? - uśmiechnął się do mnie.

- Patrz na drogą Luc. - zaśmiałam się.

- Przepraszam, że zapytam ale czy nadal masz zamiar z nim mieszkać?

- Oczywiście, że tak! - odparłam oburzona i spojrzałam przepraszająco na Stylesa.

- Ale cała reszta wyjeżdża. Jak ty sobie to wyobrażasz?

- Normalnie! Dam sobie radę!

- O nie księżniczko. Nie zgadzam się.

- Gówno Masz do gadania Lukas!

- Ej, spokojnie. Nie klóćcie się. Jeśli nie chcesz, żeby była sama, a wcale ci się nie dziwię, to może zajmij jeden pokój i będziesz miał na nas oko. - odezwał się Harry, a ja byłam w szoku.

- Harry nie musisz się na to zgadzać. To nie jest konieczne.

- Grace, nie chcę cię narażać, a dobrze wiemy, że jestem jak bomba. Lepiej dla ciebie, żeby był ktoś kto mnie ustawi do pionu.

- Dzięki. - rzucił Luc i już wiedziałam, że dalsza dyskusja nie ma sensu.

Po powrocie do domu cały zespół i Anne czekali z ciastem i kawą. To była ich ostatnia godzina tutaj i trochę było mi przykro, że tak długo ich nie zobaczę. Siedzieliśmy zajadając się szarlotką, śmiejąc się z nie śmiesznych żartów Harrego i głupich uwag Louisa.

Gdy przyszedł czas pożegnania miałam łzy w oczach. Ciężko było się z nimi rozstawać mimo, że część z nich nie pałała do mnie sympatią

- Trzymajcie się chłopcy. Widzimy się niedługo i obiecuję, że go naprawię. - powiedziałam, a Niall przytulił mnie z całej siły.

- Pamiętaj, żeby cały czas pisać mała.

- Cały czas tak jak zawsze Ni.

- To z nią? - usłyszeliśmy Stylesa i zrozumieliśmy, że się wydało. Uśmiechnęliśmy się przepraszająco. Tak mieliśmy kontakt z Horanem przez cały czas.

- Kochana trzymaj się i uważaj na niego, żeby nie zrobił ci krzywdy. - przytuliła mnie Anne.

- Dobrze. Będę miała się na baczności.

- A z nami się nie poprzytulasz odezwał się Louis, a ja spojrzałam na niego jak na wariata. - Czas chyba przestać się gniewać Grace. - uśmiechnął się i wraz z Li zamknęli mnie w żelaznych uściskach. Byłam przeszczęśliwa.

Siedzieliśmy z Lucasem i Harrym w salonie i oglądaliśmy powtórki X-Factora, kiedy zadzwonił mój telefon.

- Tak tato?

- Jak się czujesz skarbie?

- Wszystko jest dobrze. Styles i Luc są ze mną, a reszta właśnie leci samolotem.

- Dzwonię, bo chciałaś by Michael Slow do ciebie wpadł.

- No tak. Chciałam z nim porozmawiać.

- Właśnie Grace. Nie mogę się z nim skontaktować. W jego gabinecie sekretarka powiedziała, że wziął urlop.

- Rozumiem. Poczekam.

- Świetnie. Muszę wracać do pracy. Zadzwonię jutro. Pozdrów chłopaków.

- Dobrze. Kocham cię tato.

- Ja ciebie też. Pa.

- Pa. Pa.

Było coś dziwnego w tym, że terapeuta zniknął. Bez uprzedzenia wziął urlop i nie martwił się o podopiecznych. Spojrzałam na Lucasa.

- Co jest Grace?

- Zdobyłeś dla mnie te informacje, o które prosiłam.

- Chodzi ci o terapię? - dobrze wiedział, żeby rozmawiać szyfrem. Nie było potrzeby, by Harry się denerwował.

- Tak.

- Jutro mam spotkanie w tej sprawie.

- Super. - uśmiechnęłam się.

Second Chance (Book2)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz