ROZDZIAŁ 21

2.4K 132 28
                                    

Siedziałam w kuchni popijając kawę i czytałam ostatni sms Harrego po raz sety. Tak dobrze wychodziło mu przekazanie tego jak się czujemy, jak ja się czuję. Tak bardzo go kochałam, a jednocześnie nienawidziłam za to, że właśnie tak mocnym darzę go uczuciem.

Byłam pomylona, porąbana, stuknięta i nie wiem co jeszcze. Brakowało mi epitetów na moją chorą głowę. Pozwoliłam oddalić się osobie, bez której tak naprawdę nie umiałam funkcjonować. Ale nie mogłam. Nie mogłam mu powiedzieć całej prawdy, bo to by go zabiło. Sama jeszcze do końca w to nie wierzyłam, a mój psychiatra twierdził, że tak dobrze to znoszę, bo nie miałam żadnych objawów.

Nie powiedziałam nikomu, nawet Lucowi, dlaczego nie chcę wpidywać się z Harrym. Zwaliłam wszystko na strach i uraz psychiczny, ale to dawno minęło. Będę się za to smażyć w piekle, ale uznałam, że najpierw sama muszę do tego przywyknąć i przetrawić tą rewelację.

Trzask drzwi przerwał moje rozmyślania.

- Część księżniczko. - rzucił Luc i pocałował mnie w policzek.

- Hej. Gdzie byłeś? - zapytałam, bo dziwne było to, że wychodził tak wcześnie.

- U Johna. Trzeba dorwać doktorka zanim znów coś wywinie.

- Rozumiem. Ojciec był już na policji?

- Tak i jest wściekły na siebie.

- To nie jego wina. Każdy z nas postapiłby tak samo.

- Wiem, ale znasz Simona.

No właśnie. Znałam ojca i bałam się o niego. Jeśli znajdzie Michaela Slowa pierwszy, to zastanowiłabym się, który trafi za kratki.

Resztę przedpołudnia spędziłam na oglądaniu koncertów chłopaków. Wspominałam, płakałam, ale nie mogłam oderwać oczu od ich roześmianych twarzy. Byli moim tlenem, moim domem. Chwyciłam za telefon i napisałam do Nialla.

Wpadnijcie na obiad. BEZ HARREGO. G.

Odpisał natychmiast.

Będziemy o 2:00. Harry ma terapię. N.

Świetnie. Najlepsze jest w tym to, że mamy tego samego lekarza. Poprosiłam o to, bo w razie potrzeby późniejszych wspólnych spotkań miało być łatwiej.

Do obiadu były dwie godziny, więc zabrałam się do pracy. Przygotowałam ziemniaki do pieczenia i steki wołowe, które musiały się ogrzać do temperatury pokojowej. Potem zabrałam się za dodatki: brokuły i młodą marchewkę. Czułam się szczęśliwa mogąc dla nich gotować. Czułam się jakby mnie ktoś wybudził z zimowego snu. Na deser przygotowałam owoce, bo miałam przeczucie, że niewiele ich ostatnio jedli.

Kiedy już miałam iść się przebrać do kuchni wpadł rozwscieczony Lucas.

- Co to jest Grace? - zapytał i pokazał mi papiery z pieczątką szpitala w którym leżałam. Mnie zmroziło.

- Skąd to masz?

- Zostawiłaś w gabinecie, gdzie masz terapię. - szlag by jasny to wszytsko trafił.

- Po co to czytałeś? To prywatne. - szepnęłam.

- Dziewczyno powinnaś była powiedzieć. Martin powinien.

- Nie chciałam was bardziej martwić.

- I byłaś z tym sama! Grace to jest nie poważne! On powinien wiedzieć!

- Nie.

- To dlatego chciałaś się od niego odgrodzić?

- Tak. Nie umiem narazie o tym mówić. Zrozum mnie Lucas, dla mnie to też był szok. Ja wcześniej nic nie wiedziałam i takie coś. - teraz już płakałam. Czułam się fatalnie, że wydało się w taki sposób. Wtedy poczułam ramiona przyjaciela zaciskające się wokół mnie.

- Już dobrze księżniczko, ale będziesz musiała mu powiedzieć. - powiedział a ja pokiwałam głową zgadzając się. Kiedyś mu powiem, ale napewno nie teraz.

Second Chance (Book2)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz