ROZDZIAŁ 28

2.2K 126 23
                                    

Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Od wczoraj byłem narzeczonym. Bałem się jak cholera, ale po co miałem czekać. Ona kochała mnie a ja ją. Chłopaki pomogli wszystko zorganizować, a ja kupiłem pierścionek. Skromny z białego złota, bo Grace nie lubiła przepychu.

Kiedy powiedziała "tak" czułem, że mogę wszystko, że już nic nie jest w stanie zniszczyć naszej bajki. Dzisiaj rano zaraz po przebudzeniu zadzwoniliśmy do mojej mamy i Gemmy. Myślałem, że telefon rozsadzi od ich krzyków. Z Simonem rozmawiałem wczoraj i dał mi błogosławieństwo bez żadnego ale. Tak bardzo się cieszyłem.

Chłopaki popierali moją decyzję, ale dali mi do zrozumienia, że nie pozwolą odejść z zespołu. Prawda była taka, że nie miałem takiego zamiaru. Grace i tak może z nami jeździć w trasy, więc problemu nie ma i nie będzie. W końcu wszystko zaczęło się układać. W końcu byłem naprawdę szczęśliwy.

- Dzień dobry panie Styles. Marshall z tej strony. Możemy się spotkać?

- Oczywiście detektywie. Za godzinę mogę być w biurze.

- Dobrze. Czekam.

- Do zobaczenia.

Szybko wyszedłem z domu i pojechałem do biura detektywistycznego. Byłem ciekaw czego się w końcu dowiem. Po drodze zadzwoniłem do Lucasa.

- Cześć. Słuchaj czy wasz detektyw już coś wie? - zapytałem.

- Nie. Grzebią cały czas, ale nie mogą go znaleźć. Mówili coś o kradzionej tożsamości i że to potrwa.

- Rozumiem. Ja jadę teraz do swojego. Coś ma.

- Dasz mi znać?

- Jasne. Nie ma problemu.

- Harry ja miałem do was wpaść wieczorem. Jest mały problem. Pismaki rozdmuchują wasze sprawy. Ktoś próbował się dowiedzieć dlaczego Gi leżała w szpitalu. - powiedział a ja poczułem się jakbym dostał w ryj. Będą nas teraz gnębić, bo jesteśmy szczęśliwi.

- Dobra. Będzie trzeba coś na to zaradzić. - westchnąłem.

- Mam pomysł, ale powiem jak wpadnę wieczorem.

- To do wieczora.

- Do wieczora.

Cholerne media. Po co im moje życie. Niech zajmą się swoim. Durnie. Tylko bałagan robią.
Wjechałem na parking przed biurem i wszedłem do środka.

- O już pan jest. Zapraszam. - Marshall wpuścił mnie do gabinetu i zamknął drzwi.

- Co pan ma?

- Wiemy kogo odwiedza Michael Slow w areszcie panie Styles.

- Kogo?

- Swojego ojca. Daniela Smitha. - gdy to usłyszałem omal nie spadłem z krzesła. Chcieli zemsty i znaleźli sposób. Kurwa.

- Czy wiemy gdzie przebywa?

- Niestety nie namierzyliśmy stałego adresu. Możemy jednak podczas jego kolejnego meldowania się w hotelu pana tam zawieźć.

- Świetnie. Czekam w takim razie na telefon. Jest pan nieoceniony.

Droga powrotna do domu była długa. Nie miałem pojęcia jak powiedzieć o wszystkim Grace, by się nie denerwowała i nie wystraszyła. Moje poranne szczęście zostało zaburzone i wcale mi się to nie podobało.

Second Chance (Book2)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz