ROZDZIAŁ 15

2.3K 142 15
                                    

Siedziałem razem ze Stylesem na szpitalnym korytarzu i czekałem na wieści o Grace. Powinienem gnoja utopić, ale ona by mi tego nie wybaczyła, dlatego pilnowałem jego gwiazdorskiej dupy. Wiedziałem, że to dla niej ważne. Ona dbała o niego bardziej niż o siebie. Chciała go wyciągnąć z tego szamba,w które wpadł przez to całe gówno zwane Syco.

- Harry musisz coś zjeść. - powiedziałem, a ten spojrzał na mnie przekrwionymi od płaczu oczami.

- Nie chce.

- Musisz. Bez dyskusji. - zachowywał się jak dzieciak w piaskownicy. Kogo ona sobie wybrała.

- Powiedziałem nie.

- A ja mówię tak. Jak nie ma Grace ja za ciebie odpowiadam, więc ja pójdę po kanapkę i herbatę, a ty racz nie ruszać dupska z tego miejsca.

Szedłem korytarzem do automatu i zadzwoniłem do Simona. Myślałem, że głośnik mi pęknie od jego wrzasku. Dawno go takiego wściekłego nie słyszałem. Powiedział, że przyleci pierwszym możliwym samolotem, a ja odetchnąłem z ulgą. Może zdejmie z moich ramion ciężar jakim był Harry Styles.

Wróciłem pod drzwi na OIOM i zastałem tam śpiącego chłopaka. Wyglądał jak dzieciak. Było mi go trochę żal. Obwiniał się za to, że ona tu jest, a tak naprawdę to sama była sobie winna. Powinna wziąć do pomocy profesjonalistę, albo zamknąć go w jakimś ośrodku, ale nie. Wierzyła, że pomoże mu miłością. Cała Grace.

Kopnąłem lekko w krzesło, na którym siedział brunet, co spowodowało, że ocknął się ze snu.

- Jedz. - podałem mu kanapkę i kubek z ciepłą herbatą.

- Dzięki. - powiedział pod nosem i zaczął odwijać posiłek z folii.

Czas mijał wolno. Przez to wszystko nie miałem jak spotkać się z kumplem w sprawie Slowa. Ten doktorek był chybiony i coś czułem, że to się szybko nie skończy. Wtedy z sali wyszedł Martin. Stary przyjaciel z Londynu, który pomógł mi i Grace ze wszystkim tu na miejscu.

- Skąd mieliście te prochy w domu? - zapytał.

- Od lekarza. - rzuciłem.

- Na co ona je dostała? Przecież nie widziałem, żeby ich potrzebowała.

- Nie ona tylko ja. - odparł Harry.

- Na co?

- Na niestabilność emocjonalną i agresję. Przeszedłem załamanie nerwowe.

- Nazwisko lekarza Luc.

- Michael Slow. Co się dzieje? - zapytałem, bo byłem ciekaw dlaczego jest tak wytrącony z równowagi.

- Bo te leki wcale by mu nie pomogły! - wskazał palcem na Stylesa - on przez nie był agresywny a ją to prawie zabiło. To silne leki psychotropowe podawane tylko przy najsilniejszych stanach depresyjnych. Pacjent musi przebywać pod całodobową kontrolą psychiatryczną w zakładzie by je dostawać, właśnie ze względu na skutki uboczne Luc.

- Chcesz mi kurwa powiedzieć, że mój osobisty lekarz podawał mi te leki specjalnie? - Harry był zły i jeszcze chwila brakowała by wybuchł.

- Albo to albo nie jest dobrym psychiatrą.

- Tym zajmiemy się później. Powiedz co z Grace? - zapytałem.

- Jest w śpiączce farmakologicznej. Zrobiliśmy płukanie żołądka, ale większość zdążyła się wchłonąć. Teraz dostaje płyny i trzeba czekać.

- Jak długo?

- Tego nie jestem w stanie powiedzieć.

Harry padł na krzesło załamany. Ja chodziłem w kółko. Czekaliśmy, aż pozwolą ją nam zobaczyć. Grace była dla mnie jak siostra. Kochałem ją całym sercem. Popierałem każdą je decyzję do momentu terapii Stylesa. Mówiłem jej, że sobie z nim nie poradzi, że na niego trzeba bata i kata, ale mnie nie słuchała. Teraz przynajmniej wiem, że to nie była jego wina. Jego zachowania były sterowane. Tylko po co?

- Lucas możemy pogadać? - zapytał Martin, gdy ponownie wyszedł na korytarz.

- Jasne. O co chodzi?

- Jak długo on był pod opieką tego człowieka?

- Kilka tygodni.

- O nie zauważyliście nic dziwnego?

- On był w trasie. Poza tym nie utrzymywaliśmy z nim kontaktu.

- Rozumiem. Trzeba go pilnować. Agresja jeszcze może się utrzymywać, ale może też mieć myśli samobójcze i się okaleczać.

- Spoko. Będzie miał dwóch goryli. Już ja o to zadbam.

- I jeszcze jedno. Ten cały Michael Slow ma zabrane prawa do wykonywania zawodu.

Second Chance (Book2)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz