ROZDZIAŁ 4

2.4K 139 11
                                    

- Nigdy się na to nie zgodzę, rozumiesz! Nie ma takiej mocy, która by mnie do tego przekonała! - krzyczałam nie zwracając uwagi na płynące po moich policzkach łzy.

- To jest jego decyzja. Musimy to uszanować Grace. Ma do tego prawo. - powiedział ojciec, a ja patrzyłam na niego w osłupieniu. Nie mogłam uwierzyć, że pozwala by Harry Styles pod wpływem impulsu, problemów psychicznych czy jak to tam zwał, odszedł z zespołu.

- Wszyscy postradaliście rozum! - prychnęłam - Ten wasz Michael czy jak mu tam chyba nie pomaga tak jak powinien. Musicie zmienić terapeutę i to szybko, bo jak dalej tak pójdzie to Syco nie straci tylko podopiecznych ale i szefa, kierowników i diabli wiedzą kogo jeszcze!

- Po co się tak unosisz. Spróbuj zrozumieć, że on ma dość. Musi odpocząć.

- Nie! Mnie też nikt nie próbował zrozumieć! Zresztą podpisał kontrakt.

- Zawsze może go zerwać.

- Wtedy zapłaci karę.

- Myślisz, że zrobi mu to jakąkolwiek różnicę? - ojciec miał rację, pieniądze nie były żadnym argumentem.

- Kurwa. On nie może odejść. Musi być sposób. - zaczęłam wydreptywać ścieżkę w gabinecie.

- Jedynym sposobem jest zgodzić się na jego prośbę. - odparł ojciec i wyszedł. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale że Harry w ogóle nie da się przekonać nie brałam pod uwagę.

Dwa tygodnie temu, kiedy w szpitalu powiedział mi, że chce odejść myślałam, że mu przejdzie. Niestety jego decyzja nie uległa zmianie, a ja powinnam to oficjalnie ogłosić, bo wedle kontraktu, na terenie Stanów Zjednoczonych jestem za nich odpowiedzialna. Powoli brakowało mi siły, a jeszcze ta poskładana ręka nie dawała mi spokoju. Byłam w kropce.

Usiadłam w fotelu i zaczęłam intensywnie myśleć. Może jest jednak sposób. Chwyciłam do ręki telefon i wybrałam numer, który był ostatnią deską ratunku.

- Cześć z tej strony Grace Cowell, jest może twoja mama?

- Nie ma. Wyszła.

- A może do mnie oddzwonić? To bardzo ważne.

- Dobrze panno Cowell. Przekażę.

- Dzięki. Jesteś aniołem.

- To pani jest jego aniołem. Niech mu pani nie pozwoli upaść.

- Nigdy to się nie stanie. Masz moje słowo.

Nie poszło tak jak się spodziewałam, ale jest szansa. Teraz potrzebowałam wielkiego domu, ochrony i wyłączności na Harrego Stylesa. Z tym ostatnim będzie największy problem.

- Lucas znajdziesz mi jakiś dom w Bel Air? - zapytałam gdy tylko przyjaciel odebrał telefon.

- Na kiedy? Ile metrów? Jak wyposażony?

- Na już. Duży, w guście Stylesa. - powiedziałam a ten westchnął.

- Sama się prosisz o kłopoty księżniczko.

- Wiem, ale muszę spróbować ostatni raz.

- Dobrze. Postaram się mieć informacje za godzinę. Coś jeszcze?

- Tak. Zwołaj konferencję prasową w 2Syco jutro wieczorem. Musimy w końcu ogłosić światu, że Harry Styles znika.

- Słucham? To on jest chory czy ty, bo nie rozumiem? Chcesz próbować, czy dać mu iść w cholerę?

- Zobaczysz Luc. Zobaczysz.

Potem siedziałam na telefonie z Paulem, ojcem i firmą ochroniarską. Wszyscy chcieli współpracować byle udało się mu pomóc. Nic dziwnego, skoro to oni go zniszczyli.

Kiedy wszyscy członkowie zespołu poza Harrym poznali mój plan stwierdzili, że pomysł jest idealny, ale nie na Stylesa. To mnie zmartwiło, ale nie wiedzieli o moim asie w rękawie. Siedzieliśmy właśnie i dyskutowaliśmy na ten temat, gdy zadzwonił telefon.

- Grace Cowell, 2Syco, słucham?

- Witaj Grace. Miałam pilnie oddzwonić. Czy coś się stało?

- Nie. Potrzebuję tylko twojej pomocy Anne.

Second Chance (Book2)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz