ROZDZIAŁ 18

2.3K 141 14
                                    

Szedłem korytarzem w siedzibie 2Syco w kierunku sali konferencyjnej. Wiedziałem już, że ściągnięto chłopaków z wolnego, nie znałem jednak powodu, choć mogłem się domyśleć, że chodzi o mnie i o Grace. Szum dochodzący zza drzwi oznajmił, że wszyscy są już w środku.

- Witamy panie Styles. - oznajmił Lucas, kiedy wszedłem do środka.

- Nie musisz być aż tak uprzejmy. - odgryzłem się. Przed facetem leżały jakieś papiery. Kiedy się zbliżyłem dostrzegłem napis rezygnacja i podpis kobiety, którą kochałem. Cholera.

Przywitałem się z chłopakami, którzy raczej jeszcze nic nie wiedzieli, bo byli zbyt mili. Gdy usiadłem na jednym z krzeseł Luc rozdał nam kopie rezygnacji Grace, a mnie zrobiło się słabo. Zostawiła nas przeze mnie. Tak bardzo ją skrzywdziłem, że nawet nie chciała z nami pracować. O ironio. Jakiś czas temu było wszystko odwrotnie i wtedy mówiła, że brak nam profesjonalizmu. Tak idioto, ale ty ją prawie zabiłeś, szeptał głos w mojej głowie.

- Co to ma być? - zapytał wściekły Louis.

- Rezygnacja panny Cowell. - odpowiedział Luc bez emocji. - Macie wybór, albo zaakceptujecie mnie na zastępstwie, albo całkowicie rozwiązujemy umowę i wszystkim na terenie Stanów zajmie się Syco i Simon.

- Jak ty to sobie wyobrażasz? Bez niej? Co ty możesz wiedzieć o tym bajzlu? - Louis wymachiwał rękami na wszystkie strony.

- Spokojnie panie Tomlinson. Nie ma powodu do takiej agresji, bo to przez nią tu jesteśmy. - Lucas był oazą spokoju, a ja skrzywiłem się na jego słowa.

- Coś ty znowu odpieprzył Styles? - Liam walnął mnie w ramię i patrzył z wyrzutem.

- Panowie trzymajmy nerwy na wodzy. Zaraz wszystko wyjaśnimy. Panie Styles - zwrócił się do mnie - sam opowie pan co jest powodem decyzji panny Cowell czy ja mam to zrobić?

- Nie mam na to siły Luc. Sam im powiedz.

- Dobrze. Moi drodzy sytuacja wygląda następująco. Panna Cowell aktualnie przebywa w szpitalu...

- Co się stało? - przerwał Niall, a Li i Lou patrzyli na mnie z wściekłością.

- Proszę byście nie przerywali. Panna Cowell jest w szpitalu i jutro powinna go opuścić. Jednak okoliczności jakie spowodowały, że się tam znalazła doprowadziły ją do tej decyzji. Zrezygnowała z opieki nad wami, ponieważ pan Styles zachował się nagannie i przekroczył granice bezpieczeństwa...

- Kurwa Harry czy ty mógłbyś kiedyś zachować się normalnie! - Louis wstał i prawie mi przywalił. Gdyby Niall go nie zatrzymał miałbym już obitą gębę.

- Panowie proszę o spokój. Nic to już nie da, a ja chciałbym skończyć.

- Mów dalej Lucas. - rzucił Liam.

- Panna Cowell przez ostatnie dni walczyła o życie z powodu przedawkowania leków psychotropowych, które siłą zostały jej podane przez pana Stylesa. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze... - w tym momencie poczułem jak pięść Nialla ląduje na moim policzku, a ja pod siłą uderzenia znalazłem się na podłodze.

- Coś ty narobił? Harry ciebie naprawdę trzeba zamknąć! Jesteś kurwa chory! - Horan darł się przytrzymywany przez Tomlinsona, a ja nawet się nie broniłam. Należało mi się. Przyjaciel Grace nawet nie ruszył się z miejsca.

- Mogę dalej? - zapytał, a chłopacy dali mu znak, że ma kontynuować - Panna Grace na skutek urazu psychicznego i fizycznego, bo pan Styles również ją pobił, boi się przebywać w jego otoczeniu, a że niemożliwe jest byście jako grupa funkcjonowali bez niego poprosiła bym ją zastąpił. Pozostawiła jednak wam tą decyzję.

- Czy ona wróci? - zapytał Niall.

- Tak, jeśli uzna, że czuje się na siłach, by przebywać z panem Stylesem.

- A czy możemy ją odwiedzić?

- Niestety jest to niemożliwe panie Horan.

Przyjaciele, bo miałem nadzieję że tak mogę ich jeszcze nazywać, spojrzeli na mnie, a potem pomogli mi się podnieść. Miałem przesrane, ale nawet sobie nie wyobrażali jak ja się czułem. Byłem zdruzgotany jej decyzją. Skończyły się szanse. Skończyło się wszystko co miało znaczenie. Ja byłem skończony.

Second Chance (Book2)|| Harry Styles✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz