Seventh Night

345 34 7
                                    

  "Nigdy nie bałem się śmierci albo umierania
Boję się tylko nigdy nie spróbowania
Jestem kimkolwiek jestem
Tylko Bóg może mnie teraz osądzić
Jeden strzał, wszystko rozegra się dziś wieczorem
Nawet jeśli mieliśmy trzy strike'i 
Pójdę na to
Ta chwila jest nasza
I nie jestem skory do gierek
Bo to może stać się niebezpieczne
Spójrz na ludzi z którymi się wożę
Ta chwila jest nasza "  

Dziś rano atmosfera w kuchni nie była najprzyjemniejsza. Arz wydzierała się na mnie co najmniej pół godziny. Najgorsze, że oberwała Aria. Dosłownie moja dziewczyna się na nią rzuciła. Blondynka sobie praktycznie nic z tego nie robiła. Jedynie osunęła brunetkę na bezpieczną odległość i dała jej z liścia. 

Arzaylea po wszystkim wyszła trzaskając drzwiami. Reszta stała z szeroko otwartymi oczami. 

Od tej całej awantury minęło parę godzin. Aria napisał dewie godziny temu, bym był o dziesiątej wieczorem nie daleko znaku Hollywood. Dochodziła dziewiąta trzydzieści, więc zaczynałem się zbierać. 

- Luke? - zaczął Mike. - Czy ty myślałeś, że Crystal coś do mnie... 

- Nie do końca... Pomińmy ten fakt. Nie wiesz czy Lucy z nami idzie? - spytałem. 

- Nie, idziemy dziś gdzieś razem. - odparł. 

- Prezerwatywy są w łazience. - dostałem poduszką w głowę. - Auć! 

- Boże Hemmings. - przekręcił oczami. 

- Luke, nie Bóg. Podobno ty i  Ash to ci najbardziej zboczeni. - zaśmiałem się. 

Byłem już przy drzwiach,zgarnąłem kluczyki z szafki i następnie je otworzyłem. Po drugiej stronie stała już Lu w pozycji jakby chciała własnie zadzwonić do drzwi. 

- Witaj Luke. - weszła do środka. 

 - Cześć. 

- Moje uprzedzenie na dzisiejszą noc, nie bierz nic od nikogo. - powiedziała brunetka. 

- Co? - uniosłem brew. 

- Przekonasz się. - zamknęła mi drzwi mojego własnego mieszkania przed nosem. 

***

Udało mi się dotrzeć na miejsce z dwu minutowym opóźnieniem. Aria pojawiła się zaraz po mnie. 

- Jeszcze raz cię przepraszam. - powiedziałem na wstępie. 

- Nic się nie stało... Dobra, teraz posłuchaj. Jedziemy na wyścigi. Rose, Adam i Aron są już na miejscu. Trzy proste zasady. Pierwsza; Trzymasz się nas, Druga; Nie gadasz z podejrzanymi typami. Tak wiem jest sporo. I trzecia najważniejsza; Nie bierz nic od nikogo. Dragów, alkoholu, niczego! 

- Ok.  - odparłem krótko. 

- Tylko ok?  - zirytowała się. 

- A mam pod pisać umowę? - dostałem w tył głowy. Au! 

*** 

Byliśmy już na miejscu. Roiło się tu od nastolatków. Zza tłumu było słychać piski opon. Zmierzaliśmy w stronę reszty znajomych blondynki. Byli oparci o jakieś sportowe auto. Obok stał nie znany mi chłopak. 

(Sry musiałam go dać xD)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Sry musiałam go dać xD)

- Aria! - zawołał blondyn. 

- Twan! - dziewczyna przytuliła się do niego. 

- A to kto? - wskazał na mnie.

- To Luke Hemmings. - przedstawiła mnie, a ja z blondynem podaliśmy sobie ręce. 

- Hemmings kojarzę nazwisko... -  powiedział nie puszczając z objęć Arii.

- Gra w ulubionym zespole Lu. - pomogła mu Rose. 

- A no tak, raz mi nadawała o was przez dwie godziny. - pokręcił głową. - Waśnie gdzie jest ta psychiczna osoba. 

- Została z Mike'em, również  ze zespołu. - odpowiedział ciemna blondynka. 

- Dobra spadam, zaraz ścigam się  z Jonson'em. - pocałował Arię i wsiadł do auta by odjechać.

- Wy wciąż ten teges. - Rose uniosła brew. 

- Dziwisz  jej się, jak by był gejem to bym go brał. - oznajmił Adam, a ja nie kryłem obrzydzenia, gdyż ten obraz przeszedł mi przed oczami. 

- Oficjalnie zerwaliśmy, ale wychodzi na to, że to bardziej przyjaźń... 

- Z korzyściami. - Dodał za nią Aron. 

- Tak, dobra chodźcie,  zaraz się zacznie. - poszliśmy w stronę tłumu. 

Udało na się dobić do barierek wiaduktu. Cały wyścig odbywał się na niedokończonej autostradzie na obrzeżach L.A.

W niebieskim Lexusie, siedział Twan, obok niego pojawił się jakiś facet na motorze. Kiedy dziewczyna stojąca między nimi opuściła flagę, ruszyli z miejsca. Chwile później zniknęli nam z oczu. 

- Pojechali w głąb miasta? - zapytałem Arii. 

- Tak. - odpowiedziała. 

- Zerwałaś z nim przez to? - pokazałem na całe wydarzenie. 

- Wyścigi? Tak... Nie mam na to siły, ale Twan chyba nie ogrania, że nie chcę już nim być. - oparła się o barierkę.   

Po paru minutach na mecie pierwsze pojawiło się auto Twan'a, a tuz za nim czarny motor przeciwnika. Zanim się obejrzałem Aria zbiegła z wiaduktu. 

Gratulowała swojemu byłemu? Obecnemu? chłopakowi. W jej ślady poszli Adam, Rose i Aron. Również ja postanowiłem to zrobić. 

- Gratuluje, naprawdę świetnie jeździsz. - uścisnąłem z nim rękę. 

- Dzięki. To co impreza? - wszyscy krzyknęli "Tak".

***

Zbliżała się druga. Rose była przyzwoitką i nie piła. Adam i Aron już nie kontaktowali, a Aria zniknęła gdzieś z Kuyper'em. Razem z jasną blondynką zaczęliśmy zbierać do samochodu panów nie trzeźwych.  

- Gdzie Aria? - spytała Rose. 

- Poszła Twan'em. - odparłem krótko. - Zaraz pewnie przyjdzie. 

- Mhm... 

Po ogarnięciu tych dwóch, jak na zawołanie zjawiła się nasza para. 

- Nareszcie, musimy jechać. - Rose wsiadła do samochodu. Zrobiłem to samo, ale ja jechałem z Arią, która również nic nie piła. 

Waste the night  5sos/Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz