"I zadaje sobie pytanie, co ja tu robię?
I nie mogę się doczekać kiedy się stąd wyrwiemy"
Siedziałem na nudnej kolacji popijając wino. Zostałem zaproszony przez ojca mojej dziewczyny na nią z okazji rozrastania się firmy.
Odliczałem minuty do końca katorgi. Zostało już ich tylko piętnaście, więc postanowiłem wyjść wcześniej. Dopiłem pozostałość czerwonego wytrawnego wina i wysłałem pod stołem SMS do Ari, że może wyjeżdżać.
- No niestety, ale na mnie pora. - wstałem od stołu.
- A może zostaniesz jeszcze na bankiet? - Rodrigez również wstał.
- Niestety, ale nie mogę. - pożegnałem się z resztą, a Arz uparła się by mnie odprowadzić.
- Zostałbyś gdyby nie to, że znów się z nią spotykasz. - warknęła.
- A ty znów się wtrącasz. I tak bym nie został, to nie moje klimaty. - oznajmiłem.
- Jasne.- cmoknęła mnie w usta i wróciła do środka.
Po chwili na parkingu zjawiła się Aria. Wsiadłem do auta, a ona od razu ruszyła.
- Lepiej by ochroniarze mnie nie zobaczyli. - wytłumaczyła się.
- Bo?
- Pracowałam tu kiedyś i powiedzmy tak, że zorganizowanie tu imprezy to był zły pomysł.
- Zrobiłaś tu imprezę? - zaśmiałem się.
- Miałam tylko osiemnaście lat, byłam gówniara okay? - zaczęła grzebać w swojej torbie. - Masz przebierz się jesteś zbyt oficjalny. - rzucił we mnie moją koszulką. - Przy okazji oddaje.
- To co dziś ciekawego robimy? - blondynka nie odpowiedziała, tylko się uśmiechnęła. - Ten uśmieszek nie zwiastuje niczego dobrego...
***
Dojechaliśmy na wzgórza, z których było widać idealnie całe centrum miasta. Na pickup'ie siedziała Rose i Adam. Aron jeszcze wrócił.
Popijali piwo słuchając płyty My Chemical Romance. Obok nich pojawił się Derek.
- Witajcie przyjaciele! - krzyknęła Aria.
- Mówiłaś mu już?
- Ty tak od razu z grubej rury. - mruknęła.
- O czym mi miałaś powiedzieć? - wtrąciłem się.
Rose podniosła woreczek z zielskiem w górę.
- Marihuana? Powaliło was?
- Zluzuj Hemmings to tylko trawka. - wypalił Derek.
- Tylko trawka?
- Tutaj to nie narkotyk. - Aria skręciła jointa i go pod paliła. - Ja cię do niczego nie zmuszam.
Popatrzyłem na nich delektujących się używką i za razem widokiem, nie mając pojęcia co robię wziąłem jednego skręta.
***
Śmiałem się jak wariat i śpiewałem "American Idiot". Reszta patrzyła na mnie jak na niedojebane dziecko, by w końcu wybuchnąć śmiechem. Przez paniczny śmiech spadłem z bagażnika auta. Derek podniósł mnie z ziemi i poklepał po policzku, nie przestając się śmiać.
- Ty on na serio nigdy nie palił. - zaśmiała się Rose.
- Pierwszy odlot się zawsze najlepszy. - Aria jej zawtórowała.
- Ej widzieliście tą żyrafę? - otworzyłem szeroko oczy.
- Jedyną żyrafa jesteś ty. - odpowiedział mi Adam.
- Nigdy więcej. - zacząłem płakać.
- Jeszcze mi się nikt nie mazał po zapaleniu skręta.
***
Suchość w ustach i ból głowy jedyne co teraz czułem. Zwlokłem się z łóżka po jakieś tabletki do kuchni.
- To ty żyjesz? - zaśmiał się Mike.
- Nic nie mów... Czuję się jak by przejechał po mnie walec.
CZYTASZ
Waste the night 5sos/Luke Hemmings
FanfictionCo skrywają przedmieścia "Miasta Aniołów"? Życie nie toczy się tylko w centrum. O wiele ciekawsze są noce poza miastem. "Nie chcę tego zmarnować, nie chcę zmarnować tej nocy".