Rozdział 2

294 13 12
                                    

Alex

Przecieram zmęczone oczy i ledwo żywy wchodzę do mieszkania. Nocne dyżury w szpitalu są okropne. Nowy Jork to gigantyczne miasto , a większość ludzi z wypadków przywożą akurat do szpitala w którym pracuję. Jakby był tu tylko jeden szpital... W sumie to sam sobie wybrałem swoją przyszłość. Moje marzenie legły w gruzach w dniu , w którym Sky o mnie zapomniała. Musiałem ułożyć swoje życie od nowa i postarać się zapomnieć o tym co było , tak jak ona zapomniała o mnie. Osiem lat temu wyjechała z kraju. Podobno po studiach miała wrócić. Nie zrobiła tego... Od tamtego czasu nigdy nie było jej w Ameryce. Nie odwiedziła matki , Chleo , Kat ani Jacka. Nic.... Jakby całkiem wyrzuciła ich ze swojego życia.
Ciekawe jak jej się tam układa? Znalazła siebie kogoś? Wyleczyła się ze swojego lęku ? Pewnie nigdy nie poznam odpowiedzi na te pytania. Odrzuciłem propozycje studiów na Akademii Sztuk Pięknych bo każdy obraz ,rysunek czy najmniejszy bazgroły kojarzył mi się tylko z nią. Zrobiłem tak jak chciał tego ojciec. Porzuciłem swoje marzenia i postawiłem na prace która przyniesie mi pewny zysk i stabilizację. Zostałem lekarzem ortopedą. Ta praca nie sprawia mi przyjemności. Szczególnie wtedy , gdy muszę zniszczyć plany na przyszłość młodym sportowcom , którzy coś sobie zrobili i przez to nie będą mogli dalej uprawiać sportu. Albo gdy muszę przekazać ludziom z wypadków , że już nigdy nie będą mogli chodzić... Ten ból i smutek na ich twarzach za każdym razem łamie mi serce, ale są też plusy tej roboty. Uśmiech na twarzach ludzi którzy po ciężkiej rehabilitacji mogą stanąć na nogach. Dla tych chwil mógłbym poświęcić wiele. Wtedy mam poczucie , że pomogłem tym ludziom . Otworzyłem  dla nich nowe perspektywy i horyzonty. 

Wchodzę do sypialni mojego wypasionego mieszkania . Na łóżku siedzi Camille i masuje się po dużym brzuchu.

- Już nie śpisz?- podchodzę do mojej dziewczyny i całuję ją w policzek.

-Młody strasznie kopie. Nie daje mi spać- przeciera zamykające się oczy

- Hmm już pewnie chce być na tym świecie - kucam przed Camille i całuje ją w brzuch - Nie spiesz się tak młody. Ten świat jest gorszy niż ci się to wydaje...

- Boże! Jaki z ciebie optymista! Już dziecko źle nastawiasz - lekko uderza mnie w ramię.

- No co? Mówię mu tyko prawdę

- Jezu.. Jesteś okropny- zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Ona tak mówiła....Sky uwielbiała mnie tak nazywać. Wysłuchałem od niej tyle określeń... Od tego że jestem okropny po to że jestem idiotą. Powoli wypuszczam powietrze z ust . To przeszłość. Przeszłość nie jest ważna, ważna jest teraźniejszość, a teraz siedzi przede mną kobieta która mnie kocha i już niedługo na świat przyjdzie nasze dziecko. No dobra, tak na prawdę to Młody nie jest mój. Poznałem Camille pół roku temu gdy była w drugim miesiącu ciąży. Zakochałem się w niej , chociaż nosiła już pod serem dziecko innego mężczyzny. Przez te pół roku pokochałem szkraba tak jakby był mój. Poprzedni partner Cami zostawił ją gdy dowiedział się o ciąży. Przygarnąłem ją do siebie , nie miała gdzie iść , a ja nie mogłem jej tak zostawić.

- Alex mam ochotę na lasagne...- Kurwa , ona też lubi włoską kuchnię . Boże muszę przestać je porównywać!

- Mam po nią skoczyć do restauracji?-długo ziewnąłem . Camille przytaknęła i uśmiechnęła się przepraszają. - Okej już idę.

Podniosłem się z pozycji klęczącej  i ruszyłem w stronę wyjścia z mieszkania.

- Alex?

-Hmm? Co?- odwróciłem się do dziewczyny.

- Pamiętaj o podwójnym serze- roześmiałem się i pokręciłem głową.

Lasagne pachnie mi w reklamówce. Sam chętnie bym taką zjadł. Kurde , szkoda że nie zamówiłem jej też dla siebie.
Wchodzę powoli na klatkę schodową. Mój świetny budynek ma zepsutą windę , a ja mieszkam na dziesiątym piętrze...

- Jezu , czemu on mieszka tak wysoko?

- wyobraź sobie jaki musi mieć widok z okna - dwa znajome głosy mnie obgadują. Przyśpieszam kroku żeby ich dogonić.

- No dobra , dobra , ale czemu winda musiała się zepsuć akurat wtedy gdy przyjechaliśmy ?

- Złośliwość rzeczy martwych- odpowiadam  Chleo , a ona piszczy i rzuca mi się w ramiona . Odwzajemniam jej uścisk , a gdy dziewczyna mnie puszcza przybijam piątkę z Jackiem. Dawno nie odwiedzałem moich rodziców , rodziny ani przyjaciół. Nie było czasu.... Teraz oni odwiedzili mnie. Akurat tak się złożyło że stoimy przed moim mieszkaniem. Wpuszczam ich do środka i prowadzę do kuchni gdzie Camille myje naczynia.

-Cami! Chodź tu do mnie Kochan!- Chleo ściska moją dziewczynę. Trochę ciężko jest się im przytulić przez ogromny brzuch Camilli.- Jejku ciąża ci sprzyja.Promieniejesz kochana!

- Och nie przesadzaj. Nawet w ciąży nie mogę być taka śliczna jak ty.

- Napijecie się czegoś?

-Jasne , proszę kawę , wiesz jaką- Jack mruga do mnie. Jakbym mógł zapomnieć jaką on kawę lubi? Raz jak mnie nią poczęstował to myślałem że padnę ma zawał w wieku 24 lat. Kto normalny pije kawę z pięciu łyżeczek kawy parzonej?

- Zamawiam herbatę!- zbieram zamówienia.... Może rzucę pracę lekarza dla bycia kelnerem? Ojciec chyba by mnie zabił. Stawiam lasagne przed Camille i zabieram się za robienie napojów.


Taki trochę krótki ten rozdział , ale kolejne będą dłuższe :D

Uczucie || Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz