Rozdział 10

266 13 0
                                    

Sky


Weszliśmy z Jamesem do mojego dawnego pokoju i rzuciliśmy walizki w kąt pomieszczenia. Rzuciłam się na łóżko , a James położył się obok mnie i objął mnie ramieniem. Ułożyłam głowę na jego piersi.

- Musiałeś być taki chamski?

- Słońce , jestem o niego zazdrosny. Przecież wiem jak silna więź was łączyła. Kocham cię i nie chce żebyś znów coś do niego poczuła

- Nie martw się. To się nie stanie. Kocham cię , przyjęłam twoje oświadczyny i już nie zamierzam się od ciebie odczepić - zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czoło. - Skąd znasz Camille?

- Tą dziewczynę Alex? Nie znam jej - chyba zapomniała że trzymam głowę na jego piersi. Serce mu przyśpieszyło. Kłamie.

- Serio? Myślę że jednak ją znasz tylko nie chcesz mi powiedzieć skąd. - nie odpowiada.- Przecież widziałam ten twój wzrok i to jak ona się na ciebie patrzyła

- Jezu , jesteś niemożliwa

- Przecież ja to wiem. Mów

- Spotkaliśmy się kiedyś w Nowym Jorku , wtedy gdy jeszcze nie byliśmy razem. Zaprosiłem ją na parę randek a potem wróciłem do Paryża

- No i co? Tak trudno było to powiedzieć?

- Myślałem , że będziesz zła - przekręciłam oczami

- Za co ? Za to , że parę razy się z nią spotkałeś?-

- Uhum - zaśmiałam się i znowu położyłam głowę na jego piersi - Ona jest w ciąży

- No wiesz co , nie zauważyłam.

- Serio? Ślepa jesteś - trzepnęłam go w rękę - Alex się pośpieszył

- Pewnie wpadli - ledwo przeszło mi to przez gardło. Gdy zaczynaliśmy się spotykać z Alexem to złożył mi tą pieprzoną obietnicę , której było wiadomo że nie dotrzyma. Po cholerę mi ją składał skoro na pewno wiedział , że nigdy nie będzie mógł jej dotrzymać? Nie lubię jak ktoś robi coś takiego. - Ludziom zdarzają się takie rzeczy. Nam też by mogło się przytrafić

- Nie przytrafi się - syknął , a ja usiadłam na łóżku obok niego.

- Jesteś tego taki pewny? A jakbym ci teraz powiedziała że jestem w ciąży , to co wtedy?

- Kazałbym ci usunąć - szeroko otwarłam oczy , a po chwili moja ręka spotkała się z jego policzkiem. Nawet nie mrugnął

- Jak możesz tak mówić?!

- Nie chce na razie zakładać rodziny - to zadziałało na mnie jak kubeł zimnej wody

- Po co jakiego chuja mi się oświadczałeś? - zapytała powstrzymując łzy. Przygryzłam wargę , a James westchnął i podniósł się do pozycji siedzącej . Złapał mnie za dłonie , a ja chciałam się wyrwać jednak jego uścisk jest za mocny.

- Słuchaj Sky , to nie tak jak myślisz. Na razie nie chce dziecka , najpierw chce postawić na karierę. Teraz będzie najlepszy czas na to , a dziecko musi poczekać. Pewnie nie kazałbym ci go usunąć.... Przemyślałbym wszystko i cieszyłbym się z tego maleństwa - przełknęłam łzy i pozwoliłam się przytulić. Siedzę między jego nogami i wtulam się w jego szyję.

- Przepraszam , że tak zareagowałam- przyłożyłam dłoń do jego czerwonego policzka

- Należało mi się. Zachowałem się jak jakaś pizda

- Mało powiedziane . W życiu nie zabiłabym swojego dziecka - uśmiechnął się smutno i oprał się czołem o moje czoło.

- Wiem , znam cię nie od dzisiaj. Za bardzo byś je kochała.- zaśmiałam się i wstałam z łóżka.

- Chodź na dół , jestem głodna a słyszę że mama coś gotuje

- Pewnie spaghetti albo lasage - wyszczerzyłam się jak nowa emotikonka z Messengera.

- Zjem wszytko co ona ugotuje. Tylko nie będę pić więcej koktajli które robi.

- Tak jak ten truskawkowy z zepsutym mlekiem ?

- Dokładnie - parę lat temu mama zrobiła koktajl. Zostawił mi go na śniadanie , ale nie pomyślała o tym że mleko którego użyła było zepsute. To chyba najgorszy koktajl jaki kiedykolwiek ktokolwiek pił.


Zeszliśmy po schodach omijając dwa skrzypiące stopnie. One chyba od zawsze wydają ten denerwujący dźwięk.... Złapałam Jamesa za rękę i razem weszliśmy do kuchni gdzie mama próbowała jedzenia.

- SPAGHETTI! - krzyknęłam , a z ust mamy wyrwał się pisk przerażenia . Łyżka uderzyła z brzdękiem o płytki, a mama przez śmiech złapała się za serce.

- Jezus Maria ...Sky czy ty chcesz mnie doprowadzić do zawału?

- Może - roześmialiśmy się , a James zabrał się za nakrywanie do stołu. Mama mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Kurde, czyli jednak będzie chciała pogadać, a myślałam że tego uniknę. Jakoś nigdy nie umiałam rozmawiać z nią na temat chłopaków i o tym co mnie z nimi łączy. Nigdy też nie było rozmowy o pszczółkach i kwiatuszkach ,w tym wypadku to może nawet lepiej. Gdy dostałam pierwszej miesiączki to ona chyba bardziej się przeraziła niż ja. Wzór matki , nie powiem że nie. - Nie no , kto gotowałby mi lasage?

- Serio się pytasz? Na jasne że ja - delikatnie uderzam Jamesa w bok , a mama wybucha śmiechem. Jestem totalnym beztalenciem w kuchni , w Paryżu zawsze gotuje James , a wcześniej Josh.

- Jej to nawet nie powinno się dawać łyżki do mieszania

- Dokładnie tak , raz dostałem łyżką z sosem bolońskim

- James! Miałeś do tego nie wracać! - uśmiecha się łobuzersko . Kurde no , przecież to nie moja wina że łyżka chciała sobie polatać.

- Chciałaś coś takiego przed matką zataić? - mama przybliżyła się do mnie i rzuciła mi mąką w twarz.

- Hej! - nabrałam do ręki garść białego proszku i rzuciłam im w mamę , jednak ta szybko się uchyliła i mąka trafiła w śmiejącego się Jamesa. Ma w ustach pełno mąki. Patrzymy na siebie z mamą i wybuchamy śmiechem . James szybko do mnie podchodzi i przerzuca mnie sobie przez ramię , a na głowę wysypuje mi worek mąki.

- No i kto to teraz będzie sprzątał?

- Nie ja! - zeskoczyłam z ramion chłopaka i pognałam po schodach do łazienki. Szkoda że Josh i Josie przyjadą dopiero za tydzień....


Szkoda , że  James nie dostał łyżką w twarz od pani Harvey , kurde szkoda że tak nie napisałam...

Uczucie || Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz