Rozdział 20

261 13 1
                                    

Sky

Stoję za Chleo i pomagam jej zasunąć suknię. Dziewczyna nie może ustać chwilę w miejscu więc ta czynność zajmuje o wiele więcej czasu niż powinno. Kat prostuje włosy i raz na czas zerka na Chleo. Kat zmieniła fryzurę , w tej nowej jest jej o wiele lepiej. Teraz ma jasnobrązowe włosy do ramion , które ślicznie podkreślają jej rysy twarzy.

- Boże , Chleo uspokój się bo trzęsiesz się jak galareta.

- Dzięki za słowa otuchy Kat. Ty też kiedyś będziesz to przeżywać - posłała Kat pełen rozbawienia uśmiech

- Nie no , ja nie będę się tak trzęsła. Jedynie będę płakać skulona w kącie

- Dlaczego? - dopytuje , a Kat unosi brwi i się uśmiecha

- Z rozpaczy że już nie będę rozstawać się i schodzić z Maxonem

- Przecież tez będziecie mogli to robić . Sofa w moim domu zawsze przyjmie któreś z was

- To już nie będzie to samo - odpowiadam Chleo , a Kat ledwo powstrzymuje wybuch śmiechu. Chyba każdy wie że on tylko żartuje, chyba...Ktoś zapukał do drzwi , a po chwili pojawiła się w nich uśmiechnięta mama Chleo.

- Skarbie już czas....

- No Chleo , ciesz się tymi ostatnimi minutami bycia panną....- Kat uściskała ją , a ja chwilę później zrobiłam to samo.



Jezus , nawet nie wiem kiedy to wszystko się stało. Cały czas myślałam o Alexie , który stał po przeciwnej stronie wpatrując się we mnie w idealnie skrojonym , szarym garniturze. Włosy miał ułożone na żelu ,całkowicie inaczej niż zwykle. Wyglądał bardzo dobrze ,bardzo przystojnie. Josh co chwila uśmiechał się do mnie znacząco, a Kat szturchała mnie lekko łokciem w żebra. Nim się obejrzałam , wokół rozbrzmiały brawa ,a ksiądz ogłosił Chleo i Jacka małżeństwem. Stoję teraz przed nimi razem z Jamesem i składamy im życzenia. Nie widziałam go przez całą mszę w kościele , gdzie on do cholery jasnej był? Jeszcze na dodatek to zdarzenie z początku tygodnia....

- Słońca... Żeby wam się układało na nowej , wspólnej drodze życia, żeby sofa w moim domu nie musiała być okupywana przez ciebie jack i żeby w najbliższym czasie na świat przyszedł jakiś wasz mały potworek.

- Wymyślne te życzenia - Jack objął mnie ramieniem i złożył na moim policzku soczystego buziaka. Uśmiechnęłam się szeroko.- Długo się nad nimi zastanawiałaś?

- A tak z pięć minut - ludzie wokół roześmiali się ,a do mojego nosa dotarł zapach zapach specyficznych perfum od Calvina Kleina. Nie muszę się długo zastanawiać do kogo należą. Chwilę później Alex razem z Camillą wymijają mnie i Jamesa . Składają życzenia parze młodej , a Chleo ponad ramieniem Camilli posyła mi zaniepokojone spojrzenie. Wzruszam tylko ramionami i razem z Jamesem idziemy do samochodu. Chłopak zajmuje miejsce kierowcy i czekamy aż Jack i Chleo wyruszą do lokalu. Głodna jestem....


Siedzę sama przy stole i staram się nie rozpłakać . Warga mi drga , a ja co chwilę ocieram kciukiem oczy , aby nie popłynęły z nich łzy. James wyszedł z sali już ponad dwie godziny temu i nikt go nie widział. Zbliża się północ. Piję jedną lampkę za drugą czerwonego wina. Na Parkiecie centralnie na wprost mnie tańczą przytuleni do siebie Jack i Chleo. Wokół nich wiruje wiele par, a dzieci śpią na swoich miejscach przy stołach. Kręcę zawartością kieliszka. Przed chwilą na parkiet wrócili Maxon i Kat. Chłopak ma krzywo zapiętą koszulę i rozczochrane włosy , a Kat wcale nie wygląda lepiej. Boże , musieli w czasie wesela? Alex z Camillą już się ulotnili, widocznie dziewczyna była już zmęczona. W sumie to się jej nie dziwi , jest już blisko porodu. Zgarbiłam się mocno i zaczęłam dłubać łyżeczką w kawałku jagodowej tarty. Chwilę później poczułam że ktoś siada obok mnie. Podniosłam głowę.

Uczucie || Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz