DODATKI- UKŁAD

165 4 0
                                    

1

Mary

Po ciężkim zleceniu na drugim końcu Ameryki mogę wreszcie odpocząć w swoim domu u boku mojego ukochanego męża. Nie widzieliśmy się przez tydzień , ale ja czuję jakby to była wieczność. Jesteśmy praktycznie nierozłączni od czasów pójścia do pierwszej klasy , ja , Bob, Lucy i Richard. Nie wiem co bym zrobiła gdyby kogokolwiek zabrakło w naszej paczce. Całą czwórką uzupełniamy się nawzajem. Chyba nikt nigdy nie czuł takiej więzi jak ja czuję do nich. Chociaż ostatni zaczęło się coś sypać....Jesteśmy z Bobem dwa lata po ślubie , a nasze małżeństwo nie funkcjonuje tak jak powinno. Nie wiem czemu to się dzieje . Może dlatego że zmieniłam się ja i Bob również? Dlaczego Rich i Lu nie przeżywają takiego kryzysu? A może przeżywają tylko nic nie mówią nam na ten temat?

Otwieram pękiem kluczy drzwi o naszego mieszkania i wchodzę do środka ciągnąc za sobą walizkę. Z wnętrza mieszkania docierają do mnie stłumione śmiech. Pewnie mamy gości. Mam nadzieję że Bob nie okazał się gburem i zachował się tak jak na gospodarza przystało. Zostawiam walizkę w holu i odwieszam gruby płaszcz na wieszak ,a buty pokryte topniejącym śniegiem zostawiam na wycieraczce. Ruszyłam w stronę salonu skąd dochodzi gwar rozmowy. Lucy rzuca się na mnie i przyciska z całej siły do swojej piersi.

- Mary! Tak dawno się nie widziałyśmy

- To było aż tydzień temu . Jak ja bez was przetrwałam?- Bob i Richard uśmiechnęli się do mnie nad ramionami Lucy. Kobieta po chwili wypuściła mnie ze swoich ramion. Odgarnęła swoje długie , blond włosy na plecy i złapała mnie za przegubowe ręki. Pociągnęła mnie na sofę stojąca na przeciwko foteli gdzie siedzieli nasi mężowie.

- I jak było kochanie ?

- Mnóstwo roboty . Nie rozumiem skąd ludzie mają tyle kasy żeby budować takie ogromne domy

- Może obrobili bank?- zaproponował Richard

- Albo współpracują z Rosyjską mafią - wybuchnęłam śmiechem , a Bob uśmiechnął się słodko . Richard odchrząknął. Przenieśliśmy wzrok na jego przystojną twarz. Wbił we mnie swoje zielone oczy .

- Lucy chyba musimy się już zbierać...

- No tak , zapomniałam. Wybaczcie ale mój brat z rodziną ma nas odwiedzić .

- Nie ma sprawy , pozdrów ich od nas- Lucy z wdzięcznością uśmiechnęła się do Boba. Pożegnaliśmy się i doprowadziłam naszych gości do drzwi.

- Hej , Bob ! Dokończymy kiedy indziej naszą rozmowę

- Jasne - Richard znikną za drzwiami mieszkania ,a ja odwróciłam się do Boba. Założyłam ręce na piersiach . Uśmiechnął się szelmowsko i przyciągnął mnie do piersi. Zadarłam głowę a on delikatnie pocałował mnie w usta.
- O co chodziło Richowi?- jego wzrok powędrował gdzieś nad moją głowę.

-A o nic, to jeszcze nic pewnego...

- Ale o co chodzi ? Powiedz mi kochanie

- Cholera , Mary nie mogę. - popatrzył mi w oczy. Jego tęczówki świdrują mnie na wylot.

- Jak to nie możesz? - zmarszczyłam brwi . On coś kręci

- Wtedy zepsuł bym niespodziankę

- Niespodziankę?- zapytałam, a on mi przytaknął. Całe napięcie uciekło z mojego ciała . Uśmiechnęła się do niego delikatnie i złapałam go za rękę.

- Tak , mam nadzieję że ci się spodoba

- Jeśli ty będziesz w niej uczestniczył to na pewno mi się spodoba - przez jego twarz przeszedł grymas , a sekundę później znowu się uśmiechnął. Chyba zapomniał że ja widzę wszytko to co nie trzeba... Objęłam go rękami na karku.- Czyli Lucy i Richard też biorą w tym udział?

- Tak , nawet oni wpadli na taki pomysł.

- Oł ,może być ciekawie

- Uwierz mi , na pewno będzie

- Mam się bać ?- udałam przerażoną

- Może trochę- puścił mnie zabierając rękę z mojej talii i skierował się do naszej sypialni.- Dołączysz do mnie?

- Z miłą chęcią

Nie mam pojęcia która jest godzina. W każdym razie na zewnątrz jest już ciemno , a przez żaluzje wpada do pokoju światło ulicznych lamp. Boba Nie ma obok mnie ,ale jego połowa łóżka nadal jest ciepła. W sumie to obudziłam się wtedy gdy wychodził z sypialni z wibrującym w dłoni telefonem. Kto może do niego dzwonić o tak późnej porze ? I dlaczego nie zignorował połączenia tylko wyszedł z pokoju aby odebrać telefon? Wzdycham i siadam na łóżku. Stopami dotykam zimnej podłogi. Na palcach przemierzam odległość dzielącą mnie od drzwi. Uchylanie je i przystawiam ucho do szczeliny. Do pokoju wpada trochę światła z kuchni , ukazując latające w powietrzu pyłki i Kurz . Fuj...

- Cholera czemu jesteście tacy niecierpliwie?

-...- szkoda że nie słychać co mówi osoba dzwoniąca do Boba.

- Przestań pieprzyć....Jeszcze chwilę wytrzymacie...I jak mam jej to powiedzieć? Tak prosto z mostu mam zaproponować taki układ? ....Chyba was popieprzyło.Potrzebuję czasu...- ciężko westchnął . Słychać jego ciężkie kroki na płytkach w kuchni- Okej , zaproponujemy jej to gdy się spotkamy ....Dobranoc- rozłączył się i zgasił światło w kuchni. Jak najszybciej i jak najciszej wskoczyłam do łóżka i przykryłam się kołdrą po sam czubek głowy. Na wszelki wypadek odwróciłam się plecami do drzwi. Bob wślizgnął się do łóżka i objął mnie w talii. Czuję na karku jego oddech. Lekko cmoknął mnie w tył głowy.

- Spodoba ci się to co zaplanowaliśmy. Z resztą nam wszystkim się spodoba- cholera , wnioskując po jego tonie jednak powinnam się bać. Co oni kombinują ? Bob , Richard i Lucy. To na pewno nie będzie nic dobrego.

HELLO XD I oto pierwszy rozdział "Układu". Pewnie jak zauważyliście rozdział jest pisany z perspektywy matki Sky i Josha , Mary. Dodatki mają po mniej więcej 10 rozdziałów , więc można powiedzieć , że wyjaśnione są w nich wątki z "Dotyku" i "Uczucia". Mam nadzieję , że dodatki przypadną Wam do gustów. 

Uczucie || Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz