4

809 99 13
                                    

Dzisiaj już niestety muszę iść do szkoły. Mam trochę zaległości przez te nieobecności. Cały czas myślałam o wczorajszej sytuacji, która zdarzyła się w parku. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Jedynie mogłam mieć nadzieję, że tamci ludzie nie porwą mnie znowu. 

Wstałam zaspana z łóżka, wzięłam z szafy czarne spodnie z dziurami na kolanach i czerwoną koszulę w kratkę. Ogarnęłam się w łazience, włosy uczesałam w niedbałego koka, nałożyłam lekki makijaż, a na stopy wsunęłam ulubione nike. Wzięłam torbę z książkami i zbiegłam po schodach na dół. Luke siedział przy stole. W jednej ręce miał telefon, a w drugiej łyżkę. 

-Dla mnie zrobiłeś? - zapytałam, unosząc jedną brew do góry. 

-Swoich rączek i nóżek nie masz? - przewróciłam oczami, wzięłam miskę, wsypałam do niej płatków, po czym wszystko zalałam mlekiem z lodówki. Usiadłam przed nim i jedliśmy w ciszy. Nie wiedziałam, o czym mogę z nim rozmawiać. Mimo że jesteśmy bliźniakami, mamy kompletnie inne zainteresowania. On lubi sportowe auta, motory, ścigacze i wszystko, co z tym związane. A ja? Sama nie wiem. Czasem coś narysuję, czasem coś zagram. Nie mam planów na życie w przeciwieństwie do innych w moim wieku. Nic nie interesuje mnie aż tak bardzo, żeby robić to do końca swoich dni. Westchnęłam i wstałam, odkładając miskę do zmywarki. Luke zrobił to samo i pojechaliśmy do szkoły jego najukochańszym skarbem. Na myśli mam ścigacz oczywiście. Nie wiem, czy jest jakakolwiek inna rzecz, którą mój braciszek kocha bardziej. Jest popularny w szkole, przez co inni również mnie zauważają. Sława nie jest mi potrzebna, jednak to duże ułatwienie w liceum. Lepiej mieć dużo znajomych niż dużo wrogów, prawda? 

Zeszłam z maszyny, zdjęłam kask i odrzuciłam włosy do tyłu. Przy drzwiach jak zwykle stała elita "najlepszych". Bacznie mnie obserwowali. Wzięłam torebkę i ruszyłam w ich stronę, żeby się przywitać i nie wyjść na snobkę. Musnęłam policzki niby kolegów i niby koleżanek, po czym weszłam do budynku w poszukiwaniu przyjaciółki. Siedziała na ławce przed klasą, w której zaraz miałyśmy mieć zajęcia. Przytuliła mnie mocno i kazała usiąść obok siebie, na co oczywiście się zgodziłam. Wyjęłam telefon i sprawdziłam wszystkie aplikacje. Miałam dwa nowe zaproszenia na Facebooku. Cailin czytała mi przez ramię zaciekawiona. Jeremy Irvine - uśmiechnęłam się szeroko i przyjęłam zaproszenie. Tim Borrmann - przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na koleżankę zaniepokojona. 

-Zostaw go w czyśćcu. - powiedziała i wzruszyła ramionami. Skinęłam lekko i schowałam telefon do tylnej kieszeni. Dzwonek zadzwonił, więc weszłyśmy do klasy. Usiadłyśmy na naszym stałym miejscu, czyli przedostatniej ławce pod oknem. Mój brat usiadł za nami razem z Patrickiem. Czarnowłosy szturchnął mnie lekko w ramie z uśmiechem. Puściłam mu oczko i wyjęłam notatnik i książkę. Po chwili do klasy weszła nauczycielka z dwoma nowymi uczniami. Patrzyłam na nich zaskoczona. Jeremy pomachał mi, szczerząc zęby. Co do jego osoby byłam bardzo pozytywnie nastawiona, ale dlaczego Bóg mnie tak nienawidzi i ciągle mnie kara? Brzmię teraz pewnie jak jakaś histerczyka, ale dlaczego do cholery kolejnym nowym uczniem musi być Tim?! Czym zawiniłam? Spuściłam wzrok, czując jego spojrzenie. Czyli moje trzymanie się od niego z daleka piorun strzelił. Cailin walnęła mnie lekko łokciem. 

-Nic nie mów... - szepnęłam. Ku mojemu jeszcze większemu nieszczęściu Borrmann usiadł przed nami, a Jeremy na drugiej stronie sali. 

-Wiedziałaś, jak on się ubierze, czy co? - zapytała, spojrzałam na nią, nie wiedząc, o co chodzi. Skierowała swój wzrok na Tim'a, co również uczyniłam. Miał czarne spodnie, koszule i nike bardzo podobne do moich. 

-To jakiś pieprzony żart... - warknęłam, na co chłopak się odwrócił. 

-Mówiłaś coś? - spytał, przyglądając mi się. Nie odpowiedziałam. Nie chciałam z nim rozmawiać. Chociaż bardzo pragnęłam się dowiedzieć, co on tutaj robi. Może Irvine będzie wiedział coś na ten temat. Niby dopiero się wprowadził, a wiedział sporo o niektórych uczniach z naszej szkoły. Wnioskuję to oczywiście po naszej rozmowie, gdy byliśmy zamknięci. 

Jakby jeszcze tego było mało, zostałam wzięta do tablicy. Dostałam 2. Jak ja nienawidzę matematyki. Brat poklepał mnie po ramieniu. Przewróciłam oczami. Gdy lekcja się skończyła, wstałam szybko, biorąc swoje rzeczy i wyszłam pierwsza z klasy. Nauczyciel, tak jak i reszta klasy spojrzeli na mnie zdziwieni. To chyba jeden z najgorszych dni w moim życiu. Czekałam na znajomych przy drzwiach. Jeremy wyszedł jako pierwszy i przytulił mnie mocno. 

-Ej niedźwiedziu! Nie tak szybko. - zaśmiałam się i odsunęłam go od siebie lekko. Cailin widząc to, wysłała mi pytające spojrzenie. Poruszyłam charakterystycznie brwiami, na co zachichotała. Chłopak spojrzał na nią, przywitał się i przedstawił. Robił pierwsze dobre wrażenie, tak sądzę. Po chwili Luke stanął przede mną. 

-Jedziesz dzisiaj ze mną na imprezę u Patricka? - zapytał uśmiechnięty. Przyjaciółka spuściła głowę jak to zawsze przy nim. 

-Jest środek tygodnia. Co ze szkołą? 

-Jebać. 

-Mam trochę zaległości. Powiedz mu, że chyba nie przyjdę. 

-Będzie zawiedziony biedaczek. - westchnął teatralnie, a ja wsadziłam mu palec pomiędzy żebra. Pisnął jak dziewczynka i odskoczył ode mnie.

-Może Cailin chciałaby iść? - rzekłam, a oni spojrzeli na siebie. 

-To jak, chcesz? - mierzył ją wzrokiem. 

-No m-mogę iść... - szepnęła, pokiwał i odszedł roześmiany. Gdy nie był w zasięgu wzroku dziewczyna, rzuciła mi się na szyje z taką siłą, że o mało się nie przewróciłam. 

-Tak, tak też cię kocham. Podziękujesz innym razem. A poza tym myślałam, że dałaś sobie z nim już spokój? 

-To tylko pozory. Twój brat to największe ciacho, jakie chodzi po tym świecie. 

-Tak sobie wmawiaj dziewczyno. 

Poszliśmy usiąść przed szkołą. Irvine dzielnie nam towarzyszył. Gadaliśmy dużo. Jak zapytałam go, czy wie coś o Timie, odrzekł, że nie i że go to nie obchodzi, jednak chce go unikać tak samo, jak ja. Gdy zaczęliśmy zbierać się na kolejną lekcję, chłopak stanął przed nami. O wilku mowa... 

-Cześć. - nikt mu nie odpowiedział. Patrzyliśmy na niego zaciekawieni. 

-Lucy... - powiedział błagalnie. Westchnęłam i odpowiedziałam mu, wywołując lekki uśmiech na jego twarzy. 

-Czego od nas chcesz? - zapytał Jeremy. 

-Od ciebie nic. Od tej małej diablicy troszkę więcej. - puścił mi oczko, a ja złapałam dłoń przyjaciółki ze strachu. 

Nadal mnie kochaszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz