Siedziałam przed salą, w której opatrywali Jeremiego. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli. W sumie nie dziwię im się. Rozmazany makijaż, potargane włosy, sukienka poplamiona krwią... Lekarz wyszedł z pokoju i spojrzał w moją stronę.
-Jest pani rodziną pobitego? - zapytał, a ja bez chwili zastanowienia powiedziałam, że jestem jego dziewczyną. I tak nikt nie dowie się, że kłamię, a informacje uzyskać musiałam.
-Pacjent miał lekki wstrząs mózgu. Kontaktuje, ale jest w dużym szoku. Może pani do niego wejść, jeśli to pani odpowiada. - pokiwałam i weszłam do sali. Leżał w szpitalnym łóżku podpięty do jakichś urządzeń. Gdy ujrzałam jego twarz, przeraziłam się nie na żarty. Wyglądał strasznie. Szwy na brwi i z tego, co mi wiadomo to na wardze również. Do tego miał owiniętą głowę bandażem. Przyglądał mi się z lękiem w oczach. Przesunęłam jego nogę i przycupnęłam na łóżku, biorąc go za rękę. Pewnie dla niektórych naprawdę wyglądaliśmy jak para. Chciał coś powiedzieć, lecz zabroniłam mu.
-Cii, porozmawiamy, jak będziesz czuł się lepiej. Teraz odpoczywaj. Ogólnie to jestem na ciebie zła, wiesz? Tylko rozmawialiśmy, nie musiałeś się na niego rzucać. - oczy mu posmutniały - Ale i tak ci dziękuję. Jako jedyny zainteresowałeś się, gdzie jestem. Cailin upiła się jeszcze bardziej niż ja i z tego co wiem, nieźle wygarnęła mojemu braciszkowi. - zaśmiałam się cicho, na co jego kącik ust uniósł się do góry.
-A i jeszcze taki mały szczegół. Jak coś to jestem twoją dziewczyną... - jego oczy wyszły prawie z oczodołów. - Spokojnie! Musiałam tak powiedzieć na potrzebę uzyskania wiadomości na twój temat. Jak wyjdziesz ze szpitala to wiesz przyjaciele najlepsi, co nie. - nawijałam jak głupia. Chyba nie wytrzeźwiałam do końca.
-Skoro jesteśmy parą, to...
-Miałeś nic nie mówić! A co do twojej wypowiedzi to nie, nie będziemy robić tego, co pary. - westchnął i głową opadł na poduszkę.
-Dasz radę stary! - poklepałam go po ramieniu, na co jęknął - Tam też cię boli? Przepraszam... I wiesz, co ci jeszcze powiem? Idiota z ciebie. Tim jest tym gangsterem, czy kim tam on jest, więc umie się bić. Nie wpadłeś na to bohaterze? Nie odpowiadaj! Pogadamy, jak będziesz już mógł.
-Po cholerę zadajesz mi pytania, skoro nie mogę odpowiadać?
-Jeremy!
-Oj zamknij się już. - przewrócił oczami, na co zachichotałam.
-Zadzwonić do twoich rodziców? Nie wiem, gdzie mieszkasz, a potrzebujesz jakichś rzeczy do ubrania itp. Pokiwaj albo zaprzecz ruchem głowy. - potwierdził, więc wzięłam jego telefon i wybrałam odpowiedni numer. Na początku nikt nie odbierał. Zadzwoniłam jeszcze raz i usłyszałam miły, dźwięczny, kobiecy głos. Wyjaśniłam całą sytuację i podałam adres szpitala. Przyjechali po dwudziestu minutach, a ja ulotniłam się do domu, bo nie chciałam przeszkadzać. Pomyśleć, że jutro szkoła... Chyba nie pójdę. Kto wymyślił imprezy w środku tygodnia? Jasne, że Patrick. Cwel głupi.
Umyłam się, przebrałam w piżamę, a sukienkę wyrzuciłam, bo nie dałoby się jej już uratować. Luke jeszcze nie wrócił do domu, rodziców nie było od kilku dni. Wydawało mi się to podejrzane. Dlaczego tak długo ich nie ma? Położyłam się na łóżku i wzięłam telefon w dłoń. Miałam wyciszony i lekko zdziwiłam się, gdy zobaczyłam piętnaście nieodebranych połączeń i kilka wiadomości. Odetchnęłam i wszystko odczytałam. Większość to przeprosiny Tim'a, a reszta to mój brat. Napisałam mu, że wszystko ok i zasnęłam zmęczona. Ten dzień był pełny wrażeń. W nocy miałam ten sam koszmar. Nóż w sercu wbity przez chłopaka. Obudziłam się z krzykiem. Byłam mokra od potu i łez. Sprawdziłam godzinę, 4:00. Próbowałam jeszcze zasnąć, lecz nie udawało mi się to. Wstałam i poszłam do kuchni. Nalałam sobie mleka do szklanki i wypiłam. Poszłam do salonu i zobaczyłam Luke'a na kanapie. Spał. Przykryłam go kocem i wróciłam do siebie. Nie zasnęłam już. Nie czułam się tak źle, jak myślałam, że będę. Postanowiłam, że jednak pójdę do szkoły. Dzisiaj i tak miałam luźne lekcje. Spakowałam torbę, naszykowałam wszystko i wyszłam z domu. Poszłam pieszo, bo po pierwsze była ładna pogoda, a po drugie byłam pokłócona z bratem. Weszłam do budynku i rozejrzałam się. Tak jak się spodziewałam nie było tak dużo osób, jak zawsze. Skacowane biedaki. Mojej przyjaciółki również nie było, więc byłam skazana na samotność. Usiadłam na ławce i włożyłam słuchawki do uszu. Zostało jeszcze parę minut do dzwonka, więc zdążyłabym przesłuchać kilka piosenek. Oczywiście nie było mi dane tego zrobić, gdyż przysiadł się do mnie nikt inny jak Tim.-Czego? - zapytałam oschle.
-Wczoraj byłaś milsza.
-I pijana.
-Czyli częściej muszę chodzić na imprezy, na których będziesz. - uśmiechnął się zalotnie. Warknęłam cicho.
-Tylko po to przyszedłeś?
-Zapisz sobie lepiej ten dzień w kalendarzu, bo chciałem przeprosić, a często tego nie robię. A więc przepraszam za wczoraj.
-Jeremiego powinieneś przepraszać. - prychnął.
-To on się na mnie rzucił!
-Jakbym nie piła, też bym się na ciebie rzuciła! - uniósł brew do góry i wyszczerzył się. Dopiero gdy to powiedziałam, zdałam sobie sprawę, jak bardzo dwuznaczne to było.
-Nie schlebiaj sobie. - wstałam i zarzuciłam torbę na ramię.
-Nie oszukujmy się. Masz na mnie ochotę tu i teraz.
-Mam ochotę dać ci w twarz, jednakże powstrzymam się, bo i tak masz już wystarczająco posiniaczoną japę.
-Ale i tak jestem pociągający.
-Cokolwiek bylebyś mógł spokojnie spać.
Zadzwonił dzwonek, więc poszłam na lekcję.
CZYTASZ
Nadal mnie kochasz
Teen Fiction"-Nienawidzę cię! -Gdzieś słyszałem, że nienawiść niszczy ludzi. -Ciebie już wystarczająco zniszczyła." #66- Dla nastolatków (13.01.2017) Okładka: Queenolix