Kolejna lekcja, kolejny koszmar. Czemu szkoła musi być tak beznadziejna? Oparłam zmęczona głowę o ławkę. Jak ja uwielbiam nie spać po nocach, tylko zastanawiać się nad celem swojej egzystencji... Czujecie tę ironię? Przymknęłam lekko oczy. Przysnęłam, obudziłam się, dopiero gdy zadzwonił dzwonek. Podskoczyłam na krześle przestraszona. Jak dobrze, że nauczyciel nic nie zauważył. Odetchnęłam i spakowałam rzeczy do torby. Jeremy patrzył na mnie rozbawiony. Pokazałam mu język i wyszliśmy z sali. Kolejnym przedmiotem był w-f. Lubię te zajęcia. Tylko na nich można się porządnie wyżyć. Poszłam do damskiej szatni i zmieniłam ubranie na strój sportowy, który składał się z koszulki mojego brata i krótkich, obcisłych spodenek. Nie narzekałam nigdy na mój wygląd. Najbardziej chyba lubiłam swoje długie nogi.
Po dzwonku poszłyśmy na salę gimnastyczną, na której znajdowali się również chłopcy. Spojrzałyśmy po sobie zdziwione.
-Z powodu małych kłopotów dzisiaj macie w-f razem. Zagramy w siatkówkę. Składy mieszane. Macie pięć minut na rozgrzewkę. - krzyczała pani trener. Cały czas czułam czyjś wzrok na sobie. Zaczęłam się rozglądać. Tim, a kto by inny. Odwróciłam się do niego tyłem i ćwiczyłam wraz z koleżankami. Potem wybieraliśmy składy. Na szczęście nie byłam z Borrmannem. Ustawiliśmy się na boisku i gra się zaczęła. Ciężko grało się z facetami. O wiele wyżsi i o wiele silniejsi. Po mojej zagrywce przeciwnicy przyjęli i zaatakowali wprost na mnie. Dostałam w twarz. Przewróciłam się od mocy piłki. Leżałam tak, trzymając się za nos. Ktoś podbiegł do mnie.
-Nic się nie stało? - rozpoznałam ten głos.
-Spieprzaj. - odwarknęłam i wstałam powoli. Odsunęłam rękę i zobaczyłam czerwoną ciecz. Zakręciło mi się w głowie i upadłabym znowu, gdyby ktoś mnie nie złapał.
-Co tak stoisz?! Zanieś ją do pielęgniarki! - rozkazała trenerka. Chłopak posłusznie wyszedł z sali i szedł długim korytarzem.
-Serio nie chciałem zrobić ci krzywdy. - prychnęłam na jego słowa.
-Lucy... wtedy też starałem się, żeby nic ci nie było... - szepnął. Można było wyczuć, że ciężko mu się o tym rozmawiało.
-Po co przyszedłeś do tej szkoły?
-Żeby się uczyć? - uśmiechnął się w moją stronę. Miał zniewalający uśmiech, tak samo, jak kości policzkowe.
-Pytam serio.
-Odpowiadam serio. W tym mieście nie ma innej, więc musiałem tutaj.
-Nie wierzę ci. Możesz mnie już postawić. - chciałam zeskoczyć z jego ramion, jednak uniemożliwił mi to, mocno trzymając. Westchnęłam zawiedziona i poddałam się. Ku mojemu zdziwieniu aż tak bardzo nie przeszkadzała mi jego obecność. Może dlatego, że nic nie mówił. Jest naprawdę bardzo irytujący, a gdy dorzuci ten swój kpiący uśmieszek. Ugh! Nie myśl o nim Lucy! Doszliśmy do pokoju pielęgniarki, zapukał i wszedł. Spojrzała na mnie, a potem na niego i widocznie zarumieniła. Jak na swój zawód była bardzo młoda i atrakcyjna. Puścił jej oczko, na co ja przewróciłam oczami. Posadził mnie na krześle i wyjaśnił, po co przyszliśmy. Zbadała mnie, zatamowała krwawienie i kazała iść do domu. Może ta kobieta jednak nie jest taka zła? Czym prędzej poszłam do szatni i zmieniłam ubrania na normalne. Napisałam sms Luke'owi i Cailin i wyszłam ze szkoły. Musiałam iść pieszo, gdyż o tej godzinie nie było żadnego autobusu. Wyjęłam Iphone'a, słuchawki i zagłębiłam się w świecie muzyki. Zawsze mnie uspokajała.
Po godzinie byłam w domu. Dostałam wiadomość.
Numer nieznany:
Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Jeszcze raz przepraszam...
Przyglądałam się temu zdziwiona. Skąd on do choler ma mój numer?! Zabije osobę, która mu go dała, przysięgam! Chujek mały... Kolejne piknięcie telefonu.
Numer nieznany:
Odpisz księżniczko.
Prychnęłam i zapisałam go jako: Tim. Oczywiście nie odpisałam. Nie dam mu tej satysfakcji. Wzięłam pudełko lodów z zamrażalnika, łyżeczkę i rozłożyłam się na kanapie. Włączyłam ulubiony film i oglądałam, co chwilę wpychając sobie łyżeczkę do buzi. Uwielbiam słodycze. Mogłabym je jeść cały czas, najwyżej będę gruba, ale kogo to obchodzi? No tak, mnie. Pokręciłam lekko głową i zaśmiałam ze swoich głupich myśli. Mój telefon zaczął dzwonić. Luke. Odebrałam.
-Halo braciszku. Jak ci mija dzień?
-Gdzie ty jesteś do cholery?!
-Yyy... w domu tak sądzę.
-Jak to w domu?! Poszłaś na waksy?! Beze mnie?!
-Jezuu zamknij już tę japę. Pielęgniarka zwolniła mnie do domu. - przewróciłam oczami, czego oczywiście nie mógł zobaczyć.
-Szczęściara pieprzona... Dobra nieważne. Martwiłem się.
-Nic mi nie jest. Kocham cię cwelu. Pa. - rozłączyłam się i rzuciłam telefon obok siebie. Po chwili zaczął pikać.
-Nosz kurwa! Nawet telewizji w spokoju nie można obejrzeć! - wzięłam go do ręki i odczytałam wiadomość.
Księżniczka C.
LUKE ZAPROSIŁ MNIE NA KAWĘ! NIE PYTAJ, BO SAMA NIE WIEM, JAK TO SIĘ STAŁO!
Patrzyłam zdziwiona na wiadomość. On i dziewczyna? On i Cailin? Nie, żebym miała coś przeciwko, ale... Właśnie, zawsze jest jakieś "ale". Luke bawi się dziewczynami. Nie pamiętam, żeby był kiedykolwiek w jakimś związku na poważnie. W dodatku nigdy nie był zainteresowany moją przyjaciółką. Jak wróci, muszę z nim pogadać. Nie chcę, żeby potem przez niego cierpiała.
Westchnęłam i wstałam z kanapy. Zrezygnowałam z wylegiwania się i postanowiłam zrobić jakiś obiad. Rodzice nadal nie wracali. Mimo że nie interesują się mną, tęsknię za nimi. Mama czasami potrafi zachowywać się, jak na rodzicielkę przystało.
Przygotowałam piersi z kurczaka, warzywa na parze i ryż z sosem. Jedno z ulubionych dań moich, jak i mojego bliźniaka. Wrócił akurat idealnie na ciepły posiłek. Od razu usiadł przy stole.
-Wiesz, że cię kocham? - powiedział, patrząc z błyskiem w oczach na jedzenie.
-Coś mi się kiedyś obiło o uszy. Smacznego. - zaczęliśmy jeść. Żadne z nas się nie odzywało. Do czasu. Braciszek jest straszną gadułą.
-Gotujesz lepiej niż mama, jak ty to robisz? - wzruszyłam ramionami. Westchnął.
-Nie masz ochoty gadać? - ponowił próby nawiązania rozmowy.
-Czujesz coś do Cailin? - walnęłam prosto z mostu. Zadławił się jedzeniem i zaczął kasłać.
-Skąd taka myśl?
-Zaprosiłeś ją na kawę, a to jakby randka.
-Randka? Serio? Ja nie chodzę na randki, przecież wiesz.
-Więc po co robisz jej nadzieję? Luke to nie jest zabawne. Ruchaj sobie kogo chcesz, ale ją zostaw w spokoju. - jego oczy zrobiły się ciemniejsze.
-Własna siostra ma o mnie takie zdanie. Świetnie. - wstał nagle od stołu, przewracając krzesło i poszedł do swojego pokoju. Przetarłam twarz dłonią i poszłam pod jego drzwi. Zaczęłam pukać.
-Jeb się cnotko! - krzyknął jedynie. Tyle mi wystarczyło. Zbiegłam po schodach na dół. Posprzątałam i wyszłam z domu. Nienawidziłam się kłócić, a zwłaszcza z nim. Potem albo on dowiadywał się czegoś ciekawego o sobie, albo ja. Praktycznie zawsze byłam to ja. Jego słowa bolały. Założyłam słuchawki na uszy i poszłam do parku. Położyłam się na jednej z ławek i przymknęłam oczy. Czułam na sobie pytające spojrzenia ludzi. Aktualnie nie obchodziło mnie zupełnie nic.
CZYTASZ
Nadal mnie kochasz
Teen Fiction"-Nienawidzę cię! -Gdzieś słyszałem, że nienawiść niszczy ludzi. -Ciebie już wystarczająco zniszczyła." #66- Dla nastolatków (13.01.2017) Okładka: Queenolix