18

335 51 14
                                    

Dzień minął spokojnie. Luke kończył zajęcia wcześniej niż ja, więc do domu musiałam wrócić autobusem. Tim chciał mnie podwieźć, jednak nie zgodziłam się. Nie dzisiaj. Wsadziłam słuchawki do uszu i patrzyłam przez okno. Czułam się, jakbym grała w jakimś teledysku. Zaśmiałam się z siebie w podświadomości. Wysiadłam na odpowiednim przystanku i poszłam kawałek w stronę domu. Wyjęłam kluczyki z plecaka. W gruncie rzeczy nie były mi potrzebne, gdyż dom był otwarty. 
Rodzice siedzieli przy stole i zawzięcie o czymś dyskutowali. Przywitałam się dyskretnie, nie chcąc im przerywać. Ruszyłam do swojego pokoju i rzuciłam tornister obok biurka. Przebrałam się w wygodne ubrania i uruchomiłam laptopa. Puściłam swoją ulubioną playlistę i zaczęłam odrabiać lekcję, w międzyczasie śpiewając. Mój bliźniak wbił do mnie do pokoju i położył się na łóżku.

-Ta, możesz wejść. - powiedziałam, na co się zaśmiał.

-Mam problem.

-Jaki znowu?

-Cailin nie odbiera ode mnie telefonów.

-Wpadłeś? 

-Nic złego nie zrobiłem!  Proszę, powiedz jej, żeby zadzwoniła.

-Jest chora. Może do niej jedź? - zaproponowałam.

-Nie wiem, czy mnie wpuści...  - zawahał się.

-Oczywiście, że tak. Przestań się użalać, tylko wsiadaj na swój sprzęt i zachrzaniaj do niej!

-Dzięki siostra! - uśmiechnął się i wyszedł zamykając drzwi. Pokręciłam roześmiana głową i wróciłam do poprzedniego zajęcia. Gdy skończyłam, usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam.

-Jeremy. - rzekłam.

-Lucy.

-Po co przyszedłeś? 

-Do ciebie.

-No przecież nie do moich rodziców. - przewróciłam oczami i czekałam na jakieś konkretne informacje.

-White ogarnij się. Przepraszam, ok? Nie chciałem się tak zachować. Byłem chujem, a chcę być prawdziwym przyjacielem. Daj mi kolejną szansę. - złapał mnie za dłoń i pogłaskał.

-Na pewno nie spieprzysz?

-Postaram się, tyle mogę obiecać. - spojrzałam mu w oczy. Mówił prawdę. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego. Ułożył swoje duże dłonie na moich plecach. Czułam przyjemne ciepło, bijące od jego ciała.

-Wybaczone dupku. - walnęłam go lekko w brzuch i założyłam buty. Zgarnęłam bluzę z wieszaka i wyszłam do niego na zewnątrz.

-Co ty robisz?  - zapytał, przyglądając się moim poczynaniom.

-Nie masz ochoty na spacer? 

-Mam dużo wolnego czasu ostatnio. - ruszyliśmy w odpowiednią stronę. Na początku panowała niezręczna cisza, jednak potem wszystko wróciło do normy. Wybraliśmy sobie drzewo i usiedliśmy pod nim, opierając się o pień. Śmiałam się z żartów, które opowiadał. Przez te dwa dni cholernie tęskniłam za jego obecnością. 

Nadal mnie kochaszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz